ciasteczka

wtorek, 21 listopada 2017

Obrona konieczna swojego psa i siebie na spacerze


Czy kiedykolwiek ktoś zaczepił Was w niemiły sposób i sytuacja była niebezpieczna?

Czy ktoś kiedyś próbował wyrwać Ci telefon/portfel z ręki?

Czy ktoś wyszedł kiedyś nago/półnago z krzaków i nie wiedziałaś co robić?

Czy kiedykolwiek ktoś groził Tobie lub Twojemu psu swoim psem,
byłeś szczuty np, amstaffem?

Czy kiedykolwiek musiałeś w jakiś sposób bronić swojego psa przed innym, który raczej nie miał przyjaznych zamiarów?

Czy Twój pies był kiedyś pogryziony i to bez sprowokowania napastnika?

Czy byłeś w sytuacji, kiedy inny dużo większy pies biegł na Was rozwścieczony?

Czy broniąc własnego psa zostałeś kiedyś pogryziony?

Czy w miejscu gdzie mieszkach, spacerujesz często widujesz psy zachowujące się agresywnie a mimo to biegają luzem bez kagańca?

Czy jesteś raczej wątłej budowy i nie masz dużo siły aby w sytuacji zagrożenia móc skutecznie bronić siebie i swojego psa?

Czy byłeś już zmuszony użyć siły, np. odsunąć butem atakującego psa?

Czy często zdarza się, że ludzie pozostają głusi na Twoje prośby o zabranie/odwołanie/zapięcie psa na smycz?

Czy często spacerujesz po zmroku, w niebezpiecznej dzielnicy, okolicy, samotnie?

Czy Twój pies jest mały/średni i nie jest w stanie obronić się przed większym psem?

itp., itd...



Jeśli na część pytań odpowiedziałeś/aś twierdząco, to dobrze trafiłeś/aś - ten post jest dla Ciebie! 
Długo zastanawiałam się czy w ogóle pisać o samoobronie, bo jest to kontrowersyjny temat. Często na internetowych forach i grupach rozpętuje się mega afera jeśli ktoś napisze, że kopnął psa, który wyskoczył z zębami na jego psa. Coraz więcej osób przyznaje się do posiadania gazu pieprzowego - również są piętnowani. Pojawiają się komentarze "sam sobie psiknij tym gazem!", "nie kochasz zwierząt!", "jak możesz mieć psa i krzywdzić inne?!". Jak to czytam, to tylko jedna rzecz nasuwa mi się na myśl - te osoby nigdy nie były w niebezpiecznej sytuacji. 

Mnie osobiście dotyczy niemal każda z powyższych sytuacji. Zdarzyło mi się kopnąć innego psa lub odrzucić go od mojego - właścicieli nie było, nie reagowali, nie panowali nad smyczą automatyczną i nad psem. Nie szczycę się tym. Zanim po mnie pojedziesz pomyśl, czy Ty ryzykowałbyś zdrowiem psychicznym i fizycznym oraz życiem swoim i swojego psa w takich sytuacjach? Jeśli masz dziecko powiedzmy 5-letnie, to patrzyłbyś z boku jak bije go nastolatek? 

Tajga przez prawie 4 lata bycia z nami została pogryziona lekko 3 razy, o 3 razy za dużo. Niestety nie zawsze możemy wszystko przewidzieć i nie zawsze mimo starań jesteśmy w stanie uchronić naszego psa przed ugryzieniem. Na więcej nie pozwolę! Nie chcę znów być bezradna, nie chce patrzeć jak mój pies cierpi. Dodam, że żadnej z tych sytuacji nie sprowokowała moja suka, która czasem jednak bywa upierdliwa, ale tym razem nie prosiła się o łomot. Odsyłam do wpisu Smycz automatyczna to zło! Tam zostały opisane różne niefajne zdarzenia. 

Koszmar pewnego niedzielnego spaceru
Sprawa jest prosta jeśli agresorem jest mały lub średni pies, ale co w sytuacji kiedy zaatakuje nas 30 kg lub większy pies? Szczerze, to mimo niezłych jaj, siły szybkości, odwagi i w miarę trzeźwego umysłu boję się takich sytuacji. Nie znoszę tej bezradności. Niespełna miesiąc temu, na bocznej, pustej i nieuczęszczanej polanie w parku Tajgę zaatakował owczarek niemiecki. Myślałam, że umrę. Serio nie jest łatwo zachować zimna krew w sytuacji kiedy masz kilka sekund na podjęcie decyzji a w grę wchodzi zdrowie i życie psa... Miałyśmy trenować. W ostatniej chwili zdecydowałam się puścić Tajgę z nadzieją, że ucieknie, bo jest bardzo szybka. Początkowo miałam plan porządnie kopnąć tego owczara i walczyć z nim, ale oczami wyobraźni widziałam, że rzuca się na mnie rozwścieczony - słabe. Tajga nawet nie próbowała się stawiać czy bronić, czym prędzej uciekła i to jeszcze pod ławką, żeby goniący ją agresor wpadł na tę ławkę i wyhamował. Moja mała cwaniara. Wróciła po chwili jak owczarek sobie poszedł. Dopiero po całej akcji pojawili się właściciele - para, zwróciłam uwagę, że takie psy to w kagańcu powinny być puszczane. W odpowiedzi usłyszałam, że o co mi chodzi, przecież nic się nie stało i psy się dogadają. Stał tak jakby chciał zaraz podbiec i mi przywalić. Potem poszło parę niecenzuralnych półzdań, aż owczarek się przestraszył i podkulił ogon. 
Tym razem nic się nie stało, ale ten pies nie dał żadnego ostrzeżenia, nawet nie warknął, bieg na wprost, obniżone ciało - polowanie. Tajga uciekała tak dopiero drugi raz w życiu, bo nie jest psem bojaźliwym. Właściciel całego zajścia nie widział, a pies powinien być pod kontrolą. 

Takie i podobne zdarzenia mogą solidnie podkopać zaufanie mojego psa do mnie, pies widzi, że sobie nie radzę. To jest okropne uczucie... Na szczęście Tajga szybko ochłonęła i po kilkunastu minutach kontynuowałyśmy spacer. Moja suka była w stanie prawidłowo komunikować się z napotkanymi psami, w stosunku do kilku wyraziła nawet chęć zabawy. 

Tydzień wcześniej rozwścieczony, lękliwy spaniel wirujący w kółko dziabnął Tajgę niegroźnie kłem. Mam nadzieje, że limit pecha na ten rok został wyczerpany. 

Legalne akcesoria do samoobrony siebie i psa:
  • ultradźwiękowe odstraszacze psów (np. Dazer II cena ok 180 zł)
  • gaz pieprzowy (w aerozolu lub w żelu, ceny zaczynają się od kilkunastu złotych) 
  • paralizator (np. w latarce cena ok. 239 zł za mini latarkę)
  • pałka teleskopowa (nie każda jest legalna, cena od 69 zł)
Idealnej metody chyba nie ma. Każdy organizm jest inny i w inny sposób może zareagować na użyte środki, czas działania też może być różny. Musimy się liczyć z atakiem zwierzęcia w odwecie, chociaż jednak agresor powinien uciec. Pamiętać należy, że po rozwścieczonym psie pewnie przyjdzie nam zmierzyć się z jeszcze bardziej agresywnym właścicielem, radzę więc dobrze się przygotować i ćwiczyć bieganie... Trzeba też wziąć pod uwagę, że dwa lub więcej psów są bardzo szybkie, mogą robić "kocioł" i łatwo jest wycelować gazem w swojego psa, nie wspomnę już o ultradźwiękach, które nie są obojętne dla naszego pupila.

Jak sobie radzić bez akcesoriów?
  • miej oczy i uszy dookoła głowy! lepiej unikać niebezpiecznych sytuacji i dmuchać na zimne. Ja przykładowo wiem mniej więcej kiedy i gdzie w okolicy mogę natchnąć się na niebezpieczne psy i nieodpowiedzialnych właścicieli.  
  • jeśli pies obrał sobie za cel Twojego psa, możesz odesłać psa za siebie i pewnie stanąć naprzeciw atakującego psa, rzucić klucze (coś co robi hałas). Zadziała tylko jeśli atakujący pies nie ma mocnych zaburzeń a Ty masz silą osobowość i nie boisz się
  • nie patrz psu w oczy, nie rzucaj wyzwania do walki, bądź silny, ale nie agresywny
  • poznaj dobrze mowę psiego ciała, ale również swojego i wysyłaj jasne, spójne sygnały
  • pozycja na "żółwia" - ciężko zachować przytomność umysłu w chwili ataku i przybrać prawidłową pozycję, niewykonalne jeśli jest z nami nasz pies
  • "bądź jak drzewo" - ustaw się bokiem do psa, sztywno na nogach (wrośnij w ziemię), ręce trzymaj blisko ciała. Nie patrz na psa i stój nieruchomo. Nie uciekaj. Ta metoda może zawieść jeśli atakuje nas duży pies a my jesteśmy słabi fizycznie, nie wspominając już o obronie przez dziecko lub w sytuacji kiedy towarzyszy nam nas pies.
  • jeśli musisz się bronić i atakować, to celuj w psi nos, który jest bardzo wrażliwy. Wiem, ze brzmi brutalnie, ale w grę wchodzi nasze zdrowie a może i życie naszego psa
  • dobrze mieć przy sobie długą smycz z dużym i ciężkim karabińczykiem do wymachiwania i odpędzania agresora zanim dojdzie do kontaktu
Tu również radzę ostrożność i przekalkulowanie sytuacji. Musimy się bowiem liczyć, że broniąc swojego psa zostaniemy pogryzieni, bo atakujący pies przekieruje swoja agresję z naszego psa na nas. Czasem najlepszą obroną naszego psa może być wydanie mu komendy "uciekaj", "go" itp. Trzeba to jednak wcześniej przećwiczyć i nauczyć psa, że ucieka na bezpieczną odległość a potem wraca do nas niezwłocznie na komendę, kiedy będzie już bezpiecznie. Niestety bywają też psy z silnym instynktem obronnym, do takich należy moja Tajga, sama będzie uciekać, jeśli będzie źle. W sytuacji poważnego zagrożenia mojej osoby będzie pewnie walczyła do końca... Nie raz już odstraszyła zboczeńca w parku lub potencjalnego złodzieja telefonu lub portfela. Nigdy nie zachowała się odstraszająco/obronnie bez powodu, wobec osoby, która nie wykonała podejrzanego kroku, ale to dłuższa historia. Ja jestem osobą, która z takimi typkami radzi sobie na szczęście całkiem nieźle 

Temat samoobrony można ciągnąć dalej i gdybać, jak widzicie nie jest to takie proste jak się wydaje. Nikomu z Was nie życzę sytuacji, w której Wasz pies i/lub Wy zostaniecie zaatakowani i będziecie musieli się bronić. Nie życzę takiej przygody zwłaszcza rodzicom lub dzieciom. Z doświadczenia wiem, że to jest chwila, człowiekowi puszczają nerwy i nawet jak mamy zaplanowany scenariusz obrony, to okoliczności lub nerwy mogą spłatać nam figla. Zdecydowanie łatwiej jest się mi bronić samej. Kiedy w grę wchodzi obrona innych, w tym przypadku psa, który nie poradzi sobie z napastnikiem, to czuję odpowiedzialność i jest mi trudniej, za dużo emocji temu towarzyszy, bo za wszelką cenę chcę ochronić to za co co, za kogo jestem odpowiedzialna i co, kogo mam chronić. 

Wiem, że wiele osób w ogóle się nad tym nie zastanawia. Dopóki sami nie znajdziemy się w takiej sytuacji nie dowierzamy, że takie rzeczy dzieją się naprawdę na ulicach, w parkach w biały dzień... Chcemy wierzyć w to, że inni właściciele psów są tak samo odpowiedzialni i świadomi jak my, albo przynajmniej się starają. Niestety nie jest tak różowo... 

Zapraszam do dyskusji, czy i Wy byliście kiedyś w nieciekawej sytuacji? Jak to się skończyło? Czy Wasz pies po takim zajściu ma jakieś problemy behawioralne? Czy macie teraz jakąś strategie obrony, kupiliście coś i nosicie do samoobrony? Czy zawsze czujecie się bezpieczni na ulicy, w parku?




20 komentarzy:

  1. Mój pies na szszczęście jest nauczony co robić w sytuacji zagrożenia. Raz uratował mnie przez kradzieżą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że jest większy niż moja Tajga? (niecałe 15 kg) Mimo tego przed kradzieżą uratowała mnie 2x ;)

      Usuń
  2. Ja ogólnie unikam obcych psów i zawsze noszę ze sobą gaz. Naprawdę niebezpiecznych sytuacji nie mieliśmy, ale przez szczekających/warczących "podbiegaczy" Heros jest nieufny, więc zawsze staję na pierwszej linii "frontu" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę! My też staramy się unikać obcych psów, ale czasem jest to niemożliwe :/ jakoś wyjść z bloku musimy, dojść do parku, czy na polankę, na plażę albo na przystanek. Czasem i kawałek od bloku zdarzają się niefajne sytuacje. Póki co bez szycia się skończyło, ale Tajga utwierdza się z każdą taka akcją w swoim przekonaniu, że wszystkie psy są złe i na wszelki wypadek trzeba każdego przepędzić na 4 strony świata, czy tam 7 wiatrów (zapomniałam jak to się mówi ;) )

      Usuń
  3. Hm, po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że muszę mieć jakieś niesamowite szczęście, bo w ciągu piętnastu lat posiadania psów nigdy nie miałam poważnego problemu z obcym psem czy jego właścicielem. Jasne, zdarzyło się jakieś szczekanie, warczenie czy głupie dolatywanie, ale nie było to tak naprawdę nic poważnego. Ani w okolicy mojego miejsca zamieszkania - a muszę wspomnieć, że mieszkam w miejscu, gdzie większość "dzielnicowych" psów chodzi luzem, mój także - ani w innych częściach miasta, ani w czasie podróży po Polsce czy Europie. Nie wspominając już nawet o tym, że mój obecny pies jest z natury bardzo konfliktowy. Dlatego też nie bardzo jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której musiałabym użyć jakiegokolwiek typowego narzędzia do samoobrony w stosunku do obcego psa.

    Natomiast jeśli chodzi o typową samoobronę, to co innego. Szczerze polecam każdemu zainteresowanie się tym tematem - bo lepiej być przygotowanym na cokolwiek. Trenowanie sztuk walki (obojętnie czy to będzie boks/aikido/brazylijskie jiu-jitsu/zapasy czy cokolwiek innego) może kiedyś uratować zdrowie lub życie. Posiadanie pozwolenia na broń palną, noszenie pistoletu gazowego czy pałki teleskopowej w kieszeni czy w schowku samochodowym tak samo. Wyszkolenie psa w kierunku obrony cywilnej, jeżeli ma do tego predyspozycje. Natomiast latarka z paralizatorem to bardziej gadżet - robi wiele hałasu, a co najwyżej "połaskocze" :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My chyba mamy pecha, albo przyciągamy niefajne sytuacje :P Ja coraz bardziej jestem pewna, że następnym razem użyje czegoś na atakującym psie. Tajga ma niestety tylko niecała 15 kg i nawet nie chce myśleć jakby wyglądała po ataków owczarka, czy amstaffa, pitbulla, cane corso czy po starciu z innym dużym psem. Nie zawsze but takiego psa powstrzyma, z resztą sama też nie chciałabym być rozszarpana... Nie zawsze też będzie postój taksówek, na który wbiegnę jak kilka miesięcy temu slalomem i zmylę atakującego psa. Nie zawsze też jest przestrzeń i czas na spuszczenie psa żeby uciekł. Niestety idiotów na świecie nie brakuje, czasem myślę, że na posiadanie psa też powinno się licencje wyrabiać ;)

      Usuń
  4. Tara mając 4 miesiące została zaatakowana przez owczarka niemieckiego i to nie raz! Na szczęście nic poważnego się nie stało bo zjawił się właściciel, ale gdybym była wtedy sama to bym umarła ze strachu. Biedy szczeniak, który nie potrafi jeszcze tak szybko biegać, piszczący, wołający o pomoc i ja przeciwko wielkiemu psu. Na psychice się to chyba nie odbiło bo lubi inne psy (nawet za bardzo), ale ja to bardzo przeżyłam. Teraz już tam nie chodzimy... Bo właściciel też nie jest zrównoważony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :( straszne, taka akcja ze szczeniakiem, który nie wie co się dzieje i ani się nie obroni, ani nie zwieje :/ Kurcze i znów owczarek :/ już któraś osoba z rzędu przytacza historię z atakującym owczarkiem. Nas jeszcze kiedyś okrążały i urządzały sobie obławę onek i malina - Tajga znów szybkością i ucieczką musiała sobie radzić... Dobrze, że sie jakoś odnajduje podczas takich akcji, tamte psy wpadały na siebie i w krzaki a tajga coraz szybciej a potem w długą przez park aż straciły zainteresowanie, bo łup za trudny do zdobycia. To jest masakra, takie akcje. Tajga jakos się ogarnia, ale ja wpadam w paranoje na miesiąc po takim czyms :/

      Usuń
    2. Tak, coś jest nie tak z tymi owczarkami, a raczej ich właścicielami. Biorą sobie owczara bo fajnie wygląda i ma bronić. Tylko, że nikt temu psu nie poświeca uwagi czy jakiegokolwiek szkolenia a jeżeli sam Pańcio ma problemy na tle psychicznym to jaki ma z tego wyrosnąć pies? Smutne:( A wracając do samoobrony, to chyba zainwestuje w gaz pieprzowy.

      Usuń
    3. :/ do tego młodzi faceci kupujący "psy raz agresywnych", którymi chyba męskość chcą sobie przedłużyć... Niestety moja niespełna 15 kg suka nijak sobie nie da rady w starciu z takim psem czy z owczarkiem. Dobrze, że jak do tej pory instynkt ją nie zawiódł i jak było na poważnie źle to dawała w długą

      Usuń
  5. Donner dwa lata na kocie 7 pogryzień przez obce psy. Poważnych pogryzień, pierwsze w wieku chyba 4 miesięcy, kiedy jakiś kundel mniejszy od mojego szczeniaka, który uciekł z posesji wgryzł mu się w pośladek... i osobiście mało nie doszło do rękoczynów jak właściciele kundla łaskawie otworzyli mi drzwi. Na paralizator czy pałkę bym się nie skusiła, natomiast o gazie myślałam wielokrotnie. Teraz odpuściłam, bo mieszkam w fajnej okolicy gdzie w końcu nie mam problemów z innymi psami i mam Elkę, która swoją postawą w wielu przypadkach potrafi zatrzymać psa bez agresji, tylko "spojrzeniem". A Donner... po kolejnych 3 latach odpracowywania idiotyzmu innych opiekunów psów, mogę powiedzieć, ze wyszedł na prostą, ale jestem pewna, że wystarczy jeden atak i wszystko wróci ze zdwojoną siłą. ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wszystko przez ludzka głupotę i nieodpowiedzialność... Straszne jest to, co spotkało Donnera i to w tak młodym wieku i krótkim czasie :/ Ja w pewne akcesoria się zaopatrzę na pewno, bo na Grochowie różnie bywa :P nie zawsze Tajga przestraszy szukającego wrażeń kretyna. Będę czuła się pewniej ;) Oby jak najmniej takich stresujących sytuacji i agresywnych psów na naszej drodze!

      Usuń
  6. Mnie się takie trudne sytuacje przytrafiają rzadko. Jedna suczka ciągle podbiega i od razu uziemia mi psa z warkotem i agresywnie. Na szczęście, jak na nią ryknę i zrobię krok w jej kierunku, to odpuszcza. Nie polecam takiego zachowania - ja znam tego psa, a i tak nie wiem, czy nie zaatakuje. No ale jakoś muszę bronić mojego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uziemianie i warkot to zachowanie agresywne, ale nie musi to być agresja w czystej postaci, która prowadzi do pogryzienia. Może to być tylko "ustawianie", pokazywanie kto tu rządzi. Nie zmienia to faktu, że może to mieć fatalny wpływ na psychikę gnębionego psa i właściciel tamtego psa powinien reagować i nie dopuszczać do takich zdarzeń. Niestety kiedy między psy wkracza człowiek, często to on zostaje pogryziony, bo pies przekierowuje na niego agresje. Oby jak najmniej takich sytuacji na Waszych spacerach!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Straszne to jest. Też miałam podobne sytuacji. Najgorzej jak zaatakuje pies ponad 30-40 kilo.. masakra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My raz miałyśmy taka sytuacje w parku - 2 ok 40 kg psy, rozwścieczone i nakręcone suki, których właściciele cieszą się, że są agresywne :/ Na szczęście park jest duży, Tajga szybka i tym razem stwierdziła, że bierze nogi za pas i się nie broni, tylko dzieki temu mam pewnie całego psa. Ja z godzinę nie mogłam dojść po tej akcji do siebie. Bezsilność w takich momentach bywa najgorsza
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Mam pytanie odnośnie używania gazu. Jeśli dojdzie do starcia i użyje gazu na obcego psa mój nie dostanie rykoszetem ?ktoś już miał okazję użycia któregoś z wymienionych sposobów(pałka ,gaz , paralizator)? Który jest najbardziej skuteczny ? Mam w sąsiedztwie cudownych właścicieli amstaffa który rzuca się na wszystko co widzi,a właścicieli to nie interesuje co on wogole wyrabia( źle zabezpieczone podwórko) mój pies już został pogryziony kilka razy przez tego "kochanego pieska " i pewnie jeszcze nie raz się to stanie bo mieszkamy na jednym podwórku (służby zawiadamiane nie reagują) więc chce się zaopatrzyć w jakiś sposób obrony. Mój pies nie da rady sam się obronić bo już ma 8 lat a amstaff 2 lata. Pomóżcie proszę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moją 4 miesięczną Lori (suczka mieszaniec) zaatakował na spacerze wielki amstaff. Sunia poturbowana i wystraszona a ja bliska zawału. Nieodpowiedzialna właścicielka amstaffa spuściła psa ze smyczy nad jeziorem na plaży. .. bez kaganca!! Wszystko działo się błyskawicznie. Amstaff błyskawicznie ruszył w naszym kierunku złapał moją sunię w paszczę i zaczął rzucać nią jak pluszakiem. .. właścicielce dopiero po dłuższej chwili udało się zapanować nad amstaffem. Ja i moja sunia ledwo żywe dotarłyśmy do domu. Horror! Ludzie zakladajcie swoim psom KAGAŃCE!

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam 4 miesięczną nie dużą sunie. Nie dość że jest mała to jeszcze taka typowa dziewczynka, bardzo delikatna. Raz zaatakował nas pies bo właściciel nie umiał zapanowac nad swoim. Moja była na smyczy, pies 50kg spokojnie (moja ok. Max5 kg), rzucił się na moją. Moją piszczy, drze się wystraszona wyrywa więc, ja wystraszona zdążyłam tylko szybko ją byle jak złapać aby tylko do góry ją podnieść a do właściciela krzyczałam żeby zabierał psa. Tak naprawdę zachowałam się nieodpowiedzialnie bo ten pies mógł nas obie zaatakować ale nie myślę nigdy w ten sposób zawsze za wszelką cenę bronie swojego psa.
    Teraz dosłownie wczoraj samopas puszczony wielki pies owczarek, wieczór, ciemno, nikogo nie ma - tylko ja, moją 4 miesięczna sunią i tamten wielki pies. To całe szczęście ze on nas nie zauważył. Ja swoją tylko na ręce wzięłam I biegiem się schować do jakiejś klatki schodowej. Chciałam jak najszybciej do domu dotrzeć bo psa tamtego straciłam ze wzroku więc ostrożnie wlazłam między bloki przy ogródkach wysokich żeby w razie czego przerzucić moją przez płot i później samej wskoczyć. I co? Nagle pies zza rogu wychodzi i zobaczył nas. Ja biegiem na ulice. Samochód zatrzymałam i jakiś facet pomógł nam, odwiózł do domu i poczekał aż wejdziemy.
    Proszę sobie teraz wyobrazić co by było gdyby w tych dwóch sytuacjach pies bezpośrednio złapałby moją malutką 4 miesięczną sunie... Nic by z niej nie zostało. A jej pisku, wręcz wrzasku nie zapomnę do końca życia. Do domu wróciłam roztrzęsiona i dziękowałam tylko Bogu ze to tak się skończyło . Od tego boję się wychodzić wieczorem z nią ale przecież muszę. Zamówiłam już gaz pieprzowy I pałkę i te dwie rzeczy zawsze na spacerze będę miała przy sobie. Najważniejsze dla mnie jest bezpieczeństwo mojego psa a nie zdrowie i życie agresora.
    Eh, ludzie są nieodpowiedzialni niektórzy. :( ten kto nie miał takich sytuacji nigdy nie zrozumie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety trzeba bardzo uważać na inne psy podczas spacerów.

    OdpowiedzUsuń

tajgaowczarekmazowieckikelpie.blogspot.com