Za oknem od kilkudziesięciu godzin mamy w końcu wyczekaną (przynajmniej przez nas) prawdziwą zimę! Jest mroźno, w dzień termometr wskazywał -13 stopni (odczuwalna za sprawa wiatru sięgała chwilami -22), tej nocy temperatura ma spaść do nawet -20. Nasze stado jednak nie zwalnia ani na moment.
Dziś zaliczyliśmy dwugodzinny spacer, któremu towarzyszyła chwila jazdy autobusem na Kamionkowskie Błonia Elekcyjne, bo ulice obficie posypali solą, która sprawia Tajdze wielki ból, więc musielibyśmy ją nieść na rękach a to nie jest komfortowe dla psa. Wracaliśmy tramwajem, bo mimo aktywnego spaceru, zabawy z najlepszym psijacielem Jogim, aportu i biegania nagle Tajdze zrobiło się zimno i zaczęła się jej trząść dupka.
Rano aplikacja pokazywała -13 stopni, ale poranny 40-minutowy spacer musiał się odbyć! Nie ważne, że dziś dzień wolny i święto 6:40 a my już wędrujemy po Grochowie ;) Cudowne są takie poranki w dni wolne od pracy, bo mimo, że to Warszawa, to ulice świecą pustkami i tylko czasem przejedzie jakiś autobus. Po Tajdze ani trochę nie było widać, że jest jej zimno.
Uwierzycie, że jeszcze 4 lata temu nikt ani nic w taką pogodę nie byłby w stanie wyciągnąć mnie na dwór na 15 minut?! Wszystko się zmieniło od kiedy mam Tajgę. Teraz z utęsknieniem wyglądamy śniegu i mrozu. Uwielbiamy wspólne zimowe spacerki, szalone bieganie w świeżym puchu, łapanie spadających płatków do pyszczka, szukanie w śniegu płatka, który właśnie spadł na ziemię, gonienie śnieżnych kulek, szukanie w śniegu smaczków. Ciesze się jak małe dziecko, kiedy widzę szczenięcą radość mojego psa. Chociaż przyznam szczerze, że dla komfortu i zdrowia psa wolałabym, żeby mróz w dzień nie przekraczał 8-10 stopni poniżej zera. Tajga jest typem psa totalnie nieubraniowego, gdybym zafundowała jej taka kreacje na spacer, to spacer nie odbyłby się lub musiałabym ją ciągnąc na siłę i w efekcie pies nie zrobiłby nawet siku...
Jak przygotowuję więc psa (a przy okazji siebie) do zimowych spacerów? W listopadzie Tajga dostaje suplementy podnoszące odporność - nie wiem czy działają, ale odpukać nie mamy problemów z przeziębieniami, nawet wtedy kiedy Tajga zajada się świeżym śniegiem jakby to było najlepsze mięso. Jak wspominałam wyżej, nie ubieram psu kurtek ani butów. Cały rok jesteśmy bardzo aktywni, nawet podczas zimnej, mokrej i wietrznej wiosny lub jesieni nie zwalniamy tempa. Kiedy inni grzeją się pod kocykiem my brniemy przez błoto i kałuże kilkanaście kilometrów dziennie. Tylko silne opady deszczu są nas w stanie powstrzymać przed długim spacerem. Nie smaruje Tajdze łap, no chyba, że zauważę jakieś małe pęknięcie zrogowaciałej opuszki lub zdarzyło się nam przejść po soli, to wieczorem nakładam na łapy maść propolisową (więcej o maści propolisowej - Droga do siebie KLIK!) lub tranową. Nie używamy wazeliny, niczym nie smarujemy łapek przed wyjściem, bo to może spowodować zmiękczenie opuszek, przyklejanie się do nich soli i jeszcze większe psie cierpienie gotowe. Po spacerze myje jej tylko łapki w misce i dobrze je osuszam. Robię to w letniej, a nawet chłodnej wodzie żeby nie spowodować szoku poprzez mycie łapek w ciepłej wodzie.
A teraz czas na rady dla ludzi! Jak nie zamarznąć podczas długich, zimowych spacerów z naszym psem? Podstawą jest odpowiedni strój i buty. Buty, których ja używam to obuwie trekingowe, wodoodporne, ocieplane w środku. Można takie dostać na Allegro lub w Decathlonie. Wersja hardcorowa to mocno ocieplane buty z powłoka soft shell i grubą antypoślizgową podeszwą, które przypominają kultowe relaksy z "dawnych lat". Nie zapomnijcie o ciepłych skarpetkach lub załóżcie dwie pary cieńszych. A ubranie? Polecam wszystkim bieliznę narciarską (może być najtańsza dostępna w Decathlonie), na to dresowe spodnie, ocieplaną koszulkę/bluzę funkcyjna do biegania i polarowy golf lub ciepła bluzę. Na koniec najlepiej sprawdza się kurtka typu 3w1 z podpinka z bluzy, nieprzemakalna albo kurtka narciarska, te kurtki są genialne dla psiarza, bo mają pojemne kieszenie ;) Ciepła czapka (ja preferuje uszatkę a podczas dużego mrozu i silnego wiatru dodatkowo kominiarkę narciarską), polarowy ocieplacz na szyję i/lub gruby szal to podstawa! Gorzej jest z dłońmi, bo w rękawiczkach ciężko zebrać psią kupę, podać psu smaczki, czy odpiąć/zapiąć karabińczyk. Moje dłonie ratują nieco otwory w bluzach na kciuk, palce zamarzają, ale reszta ręki jakoś daje radę.
No i wracamy do domku, jak przystało na groźną bestię z Grochowa - w kagańcu! ;)
Tak prezentuje się nasz nowy niemal w całości widoczny na zdjęciu komplet od Hauever wzór "Wizja Szamana" (jeszcze w tym miesiącu powinna być recenzja - info dla ciekawskich maniaków psich akcesoriów).
Myślicie, że pies chciał kończyć spacer? Nic z tych rzeczy! Tajga chciała iść nad Wisłę, bo mijając przystanek tramwajowy i idąc za Stadion Narodowy trafiamy na plażę pod Mostem Poniatowskiego.
Nie zabieramy ze sobą żadnych rozgrzewających trunków :P A i najważniejsze w takim zimowym spacerze jest dość szybkie tempo przemieszczania się i nie zapuszczanie korzeni w jednym miejscu, bo wtedy serio można zamarznąć :D Jeśli poczujecie, że robi się Wam chłodniej (mimo odpowiedniego stroju) to zachęcam do pobiegania i poskakania w radosnej głupawce razem ze swoim psem - rozgrzejecie się i wzmocnicie więź z pupilem, bo nie ma nic przyjemniejszego od wspólnych wygłupów i harców. A w chłodniejsze dni często trudno o inne psy o zabawy oraz o towarzystwo psiarzy do wspólnych pogaduszek i przemierzania parkowych alejek czy łączek.
I serio, jeśli nie próbowaliście i narzekacie, że zamarzacie koniecznie sprawcie sobie bieliznę narciarską! Bo bielizna narciarska jest najlepszym przyjacielem psiarza na zimowe spacery!
A jak jest u Was? Kto bardziej lubi zimę Wy czy Wasz pies (psy)? Ja nawet jako dziecko nienawidziłam zimy, moje nastawienie do niej zmieniła dopiero Tajga. Czeka nas jeszcze szybki wieczorny spacerek a potem grzanie się w łóżeczku.
Niestety nie dysponuję zdjęciami człowieków, butów czy ubrań, bo nie planowałam napisania tego posta, musicie mi to wybaczyć.
Miłego wieczorku!
Nie dajcie się zimie! ;)
Donner akurat nie lubi marznąć, a najlepszy sposobem na nie zamarznięcie jest niewychodzenie na dwór :D I gdyby nie psy nic by mnie do tego nie zmusiło :D Ah, jak te futra zmieniają nasze życie :D
OdpowiedzUsuńPS. Nasz baskerville właśnie oficjalnie umarł - alka stiuningowała go tak, że kaganiec przestał istnieć :(
Tajga mogłaby zamarznac i nie da o tym znac, wiec ja musze kontrolowqc sytuacje. Psy zmieniaja wszystko! Nasz kaganiec ma juz chyba 2.5 roku - uzywany wylacznie w komunikacji miejskiej, bo w innych sytuacjach Tajga nie toleruje namordnika.
Usuń