ciasteczka

środa, 26 lipca 2017

LIKER 7 piłka inna niż wszystkie


LIKER 7 - not just a ball - nie tylko piłka !

Lekka zabawka dla pieska o średnicy 7cm, miła w dotyku, w gryzieniu, pływająca i bez żadnych toksycznych dodatków. Jednym słowem bezpieczna pod każdym względem! Nie kruszy się, nie ma odłamków, dlatego pies się nie zadławi, nie zrani dziąseł. Wyjątkowo trwała zabawka do ćwiczeń, treningów. Kolor też nie jest bez znaczenia - zawsze widzisz gdzie się znajduje ta niezwykła piłka. Świetnie utrzymuje się na wodzie.


To jest zabawka którą polubisz Ty i Twój pupil. LIKER to unikalny materiał, który umożliwił połączenie najlepszych właściwości zabawek dla psów z różnych materiałów (guma, tworzywa sztuczne, nylonu i bawełny)

LIKER jest bardzo trudny do zgubienia, nie utonie w wodzie, nie ugrzęźnie w śniegu, jest widoczny w trawie.

LILER ma kolor, który widać nawet w najbardziej pochmurny dzień.

Nic tylko się bawić, bawić.. i po tym odpoczywać, ale nie spuszczać z oka![źródło: www.puller.shop.pl]



Podczas spaceru w letni dzień nie może zabraknąć zabaw w wodzie! Idealnie sprawdza się wtedy Liker - polecamy! 

Aport z rana jak śmietana  Z górki i pod górkę, w malowniczej scenerii. Dzień rozpoczęty od porządnego spacerku jest dobrym dniem!
Jejku, nawet nie zdajecie sobie sprawy jak się cieszę, że Liker 7 okazał się mieć w rzeczywistości "tylko" 6,5 cm. Dzięki temu idealnie wpasowuje się w moja ukochaną wyrzutnie do piłek, dzięki czemu moje życie staje się prostsze, ręce zachowują jako taką czystość a pies cieszy się z mega dalekich rzutów.

Rozmiar idealnie dopasowany do wielkości psa.

ZALETY:
  • bardzo lekki
  • miękki i przyjemny dla psich zębów i pyszczka (bardziej niż Puller) a przy tym niesamowicie wytrzymały
  • super odbija się od podłoża
  • Tajga oszalała na punkcie LIKERA! jest to nasz piłkowy numer 1 (z chwilą kiedy rok temu do jej pyszczka trafił Liker Cord 7)
  • dość daleko lata, wiatr go nie znosi, przy użyciu wyrzutni spokojnie rzucam ok 25-35 metrów
  • świetnie pływa, piłka praktycznie cała unosi się na wodzie
  • doskonale widoczny w trawie, w wodzie oraz na śniegu i błocie a to dzięki swojemu pomarańczowemu kolorowi
  • niezwykle trwały i odporny na psie zęby (w naszym przypadku)
  • idealna do memłania i przeżuwania 
  • nie brudzi się
  • piłka czyści się bardzo szybko i łatwo - wystarczy zanurzyć w stawie lub opłukać pod bieżącą wodą i gotowe!
  • nie nasiąka wodą ani śliną psa
  • zabawka praktycznie po chwili od zabawy w wodzie jest sucha
  • na zabawce zostaje o wiele mniej śladów po psich zębach niż na Pullerze w porównywalnym czasie używania, a na pierwszy rzut oka wydaje się, że to to samo tworzywo
  • nie wiem jakim cudem, ale po ponad miesiącu używania na piłce są może 3-4 ślady zębów, Liker Cord 7 w tym samym czasie wyglądał dużo gorzej
  • piłka świetnie sprawdza się nam w każdej sytuacji - ląd, woda, deszcz, błoto, śnieg oraz mróz przed nami, ale na podstawie Likera Cord 7 oceniam, że da radę
  • przystępna cena - 16,50 zł, jak na taką świetną piłkę!

WADY
...no cóż, nie znalazłam takowych  pewnie dlatego, że po doświadczeniach z Likerem Cord 7 i Pullerami doskonale wiedziałam co kupuję i czego się spodziewać. 


Poniżej porównanie z Likerami 5

Kiedyś sądziłam, że nie ma lepszych piłek niż te z Chuckiit! Teraz już sama nie wiem...  Liker i Puller skradły serce mojej suki i moje!
Jeśli macie psa o żelaznych szczękach, to po paru użyciach Liker będzie bardziej przypominał naszego Likera Cord 7 niż Likera, ale nie popsuje się zbyt szybko. Taki już ich "urok", podobnie jak Pullera. Sami przyznacie - trudno uwierzyć, że Liker używany od ponad miesiąca ma się tak dobrze! Tak, tak - ten na zdjęciu i ten, który widać na filmiku i zdjęciach w akcji, to ten sam, nie posiadamy (póki co) dwóch.
Jestem ciekawa, czy Wy macie lub mieliście okazje widzieć w akcji Liker i jak Wasze wrażenia? 


piątek, 21 lipca 2017

Pojedynek Pullerów - Midi vs Standard. Rozmiar ma znaczenie!


Jeśli śledzicie losy Tajgi, to wiecie, że Puller Standard (test i recenzja) towarzyszy nam od listopada 2015 roku i szał na tą zabawkę trwa nadal! Wielu się dziwi dlaczego mały pies ma tak duży rozmiar Pullera. Odpowiedź jest prosta - mniejsze rozmiary nie budziły mojego zaufania jeśli chodzi o dłuższą konfrontację z energią Tajgi. Dodatkowo bałam się, że w szale zabawy moje ręce ucierpią. Jednak kusiło mnie przetestowanie Pullera Midi. Okazja nadarzyła się na początku czerwca. Skontaktował się ze mną Pan Aleksander ze sklepu Puller Shop (tam też odsyłam po informacje techniczne i teoretyczne o zabawce) i tak Tajga dostała rabat na zakupy. Jako maniaczka psich zabawek i akcesoriów musiałam skorzystać z okazji  

Pierwszy raz Tajgi z Pullerem Midi

Puller Standard jest z nami już prawie dwa lata i używamy go bardzo często i intensywnie, Puller Midi jest z nami ponad miesiąc a ślady użytkowania są znaczne. Nie był używany tak często i intensywnie, jak planowałam, bo albo pogoda nie sprzyjała szaleństwom, albo przygotowywałyśmy się do zawodów frisbee, albo... trzeba było oszczędzać uszkodzone opuszki. Tak wypada porównanie Pullerów, celowo jeden Midi nieużywany dla porównania. 



A tak wypada porównanie grubości Pullera Midi ze Standardem (biedronka nie ucierpiała, ale załapała się nieoczekiwanie na fotkę):



Fenomen Pullera, czyli za co ja i mój pies kochamy tak bardzo Pullery?

  1. Wielofunkcyjność! Jedna zabawka, która nigdy się nie nudzi - aport, szarpanie, przeciąganie, wspaniale pływa, więc nadaje się na wodne szaleństwa, gryzienie/memłanie pod kontrolą. Właściciel psa ma też zaliczony trening siłowy  Mając Puller mogłabym całkowicie zrezygnować z reszty zabawek. 
  2. Niezwykła wytrzymałość i trwałość! Pod warunkiem, że dobrze dobierzecie rozmiar Pullera do swojego psa i nie pozostawicie go sam na sam z zabawką, bo to nie jest gryzak!
  3. Przyjazne i bezpieczne dla psiego pyszczka i zębów bezwonne, nietoksyczne tworzywo, z którego wykonano Puller.
  4. Tajga szaleje na punkcie wszystkich zabawek, ale Pullery (i Likery) są jej (i moimi) faworytami. Nigdy się nimi nie nudzi
  5. Sprawdza się w każdych warunkach atmosferycznych i jest doskonale widoczny. Zimą przetrwał nawet mróz powyżej -10 stopni, jedynie był nieco twardszy. 
  6. Jedyna zabawka, która podczas bardzo intensywnej zabawy przez pół godziny jest w stanie faktycznie zmęczyć kipiący wulkan energii jakim jest Tajga. 
  7. Pewny chwyt, można daleko wykonać rzut mimo wiatru. Nawet mokre od wody lub zaślinione Pullery nie wyślizgują się jakoś mocno z rąk. 

A tak wypada porównanie wielkości Pullerów podczas aportowania przez Tajgę, Standard wydaje się być olbrzymi, ale Tajga nie ma z nim najmniejszego problemu! Niby mała (47 cm w kłębie i niecałe 14 kg), ale wielka duchem  Przyznam szczerze, że to porównanie wielkości Pullerów zszokowało mnie najbardziej. Do tego stopnia, że sama się zastanawiam, jak Tajga daje sobie radę ze Standardem, bo wizualnie bardziej pasuje jej Midi.



Dość gadania! Czas na porównanie Pullera Standard i Midi, który wygra? Macie swój typ? Pewnie się zdziwicie  

STANDARD  vs  MIDI

Rozmiar/Wielkość:

  • średnica ok 28 cm, grubość ok  4,3 cm  /  średnica ok 19 cm, grubość ok 3 cm
  • waga 2 x 265g  /  waga 2 x 185g
  • bardzo lekki  /  bardzo lekki
  • duży, trzeba zabrać plecak na spacer  /  poręczny, mieści się w dużej nerce
  • dobrze i pewnie leży w dłoni  /  nieco za mały dla mojej dłoni
  • psu wielkość odpowiada  /  pies początkowo musiał się przestawić z większego na mniejszy
  • pewnie leci w dal nawet w wietrzny dzień  /  mniej pewnie leci w dal i turla się po ziemi
  • wygodnie chwyta się w ruchu  /  mniej wygodnie chwyta się go psu                                            
  • moje ręce są bezpieczne  /  czasem obrywam zębami w dłoń
  • trudniej objąć psu całą zabawkę  /  pies wygodnie obejmuje całą zabawkę
  • za duży do pływania, plączą się łapy  /  idealny do pływania 
  • podczas biegania może raz Tajga włożyła łapę w Puller  /  początkowo Tajga często wkładała łapę

                                                                         
Wytrzymałość:
  • bardzo wytrzymały  /  średnio wytrzymały
  • nie wygina się podczas szarpania  /  wygina się i trochę odkształca
  • nieco wyblakł kolor, ale nie jestem pewna, możliwe, że był jaśniejszy od nowości  /  za wcześnie na ocenę                         
  • przetrwał 1 rok i 8 miesięcy, nadal ma się świetnie  /  wątpię, że przetrwa pół roku, zobaczymy, dam znać

Cena:
  • 81 zł  /  65 zł      Wysoka, ale Pullery zdecydowanie są warte swojej ceny. Polujcie na promocje! 

Podsumowanie. Który Puller zwyciężył? Początkowo byłam pewna, że ja będę wolała Standard ze względu na bezpieczeństwo moich rąk oraz bardziej stabilny tor lotu i pewniejsze toczenie się go po ziemi - Midi potrafi się "zaplątać" w trawie po kostki. Byłam pewna, że Tajdze zdecydowanie wygodniej będzie bawić się Midi. W trakcie użytkowania wyszło jednak, że pies chętniej bawi się Standardem jeśli ma wybór, co mnie zaskoczyło. Ja ze względu na wielkość wolę Midi, ale czasem obrywam zębami po dłoni, kiedy suka mocno się nakręci, no i to przewracanie się na trawniku jakby był pijany go dyskwalifikuje. Jestem pozytywnie zaskoczona, że Midi nie rozerwał się po 2-3 razach, ale podejrzewam, że przetrwa max pół roku, bo już zaczął się odkształcać i nie ma idealnego kształtu koła. Nie stało się tak w przypadku Standard, a używany jest dłużej i intensywniej. Do zabaw wodnych, gdzie w grę wchodzić będzie pływanie na pewno będę używała wyłącznie Midi, bo bezpieczeństwo psa przede wszystkim! Podczas szarpania dużo wygodniej trzyma mi się Standard. Jak widzicie, pojedynek Pullerów nie został rozstrzygnięty. Oba są dla nas świetne, każdy ma jakieś minusy i wszystko zależy tak naprawdę od sytuacji. W Standardzie najbardziej przeszkadza mi wielkość, ale w sumie na każdy dłuższy spacer i tak zabieram plecak, bo woda do picia to podstawa i to nie tylko latem przy tak aktywnym psie. 


Tak wygląda szczęśliwy pies - bezcenne!



A który Puller wybrała sama Tajga? Zobaczcie koniecznie!

Tajga: "Wiem, że tam w plecaku masz więcej Pullerów, dawaj je tu wszystkie! No na co czekasz?!"

Dla zainteresowanych tym, jak Pullery pływają. Jak widać unoszą się niemal całe na powierzchni wody i są bardzo dobrze widoczne dla psa. Tajga nie ma też najmniejszego problemu z ich chwyceniem i przyniesieniem na brzeg. Jedynie uważałabym z pływaniem w głębszej wodzie - do wodnych zabaw zalecam mniejszy rozmiar zabawki. Na lądzie Tajga nie wkłada w Puller łap, co w wodzie się jej ze Standardem zdarzyło i wyglądało nieco dramatycznie. 

I jeszcze jedno porównanie Pullerów. Niemal 2-letni Standard i Midi tuż po wyjęciu z paczki. 

Szaleństwo w oczach: "rzuć! no rzuć!!!"

Puller Midi w akcji.

Puller Standard podczas aportu.

Celowo nie wymieniam tu plusów i minusów Pullerów, dlaczego? Każdy pies jest inny, lubi co innego, ma inny chwyt, inną kondycję, sprawność. Czasem mniejszy pies potrafi się bawić intensywniej niż duży i szybciej zniszczyć zabawkę. Znam większe psy od Tajgi, które nie radzą sobie z Pullerem Standard - kwestia osobnicza. Podobnie człowiek, nie każdy lubi taszczyć na spacery plecak niczym na turystyczne wyprawy. Sami oceńcie, czy Puller jest dla Was i wybierzcie odpowiedni rozmiar. Ta porównawcza recenzja jest moją subiektywną oceną, może być dla Was wskazówką podczas zakupów. 


Mówią, że rozmiar nie ma znaczenia... 
Nasze doświadczenie z Pullerami pokazuje, że jednak rozmiar ma znaczenie! 
Zdecydowanie! 
Większy może więcej i jest lepszy! 

Post nie jest sponsorowaną reklamą, my na prawdę kochamy Puller! 

Jakoś długo nie mogłam usiąść do napisania tej recenzji, bo ostatnio skupiłam się na bardziej "gadanych" postach niż na recenzjach. Jeśli coś przeoczyłam i nie napisałam, jeśli macie pytania, coś Was ciekawi w temacie Pullerów, to pytajcie śmiało w komentarzach. Na każdy postaram się odpowiedzieć w miarę mojej wiedzy i doświadczenia. 

PS: polecam zakupy w sklepie puller.shop.pl! Bardzo szybka realizacja zamówienia, rabaty za założenie konta oraz za wielkość zamówienia. Możliwość rozmowy z przedstawicielem sklepu, bardzo miły i rzeczowy kontakt z klientem. Informacja o statusie zamówienia aktualizowana na bieżąco. Podczas robienia zakupów przykładam sporą wagę do tego, jak jestem traktowana. Wielki plus za to dla sklepu! 


wtorek, 18 lipca 2017

Reaktywny pies, czyli o zasadach życia z tykającą bombą.


Miło zaskoczyło mnie pozytywne przyjęcie ostatniego wpisu Mój pies jest reaktywny. Nie utrudniaj nam życia. Z moich obserwacji wynika, że reaktywność psa i nie radzenie sobie z emocjami to powszechny problem. Niestety nadal niewielu właścicieli jest świadomych tego problemu i pokutuje przekonanie "ON TAK MA". 

Życie z psem reaktywnym przypomina życie z tykającą bombą - nigdy nie wiesz kiedy wybuchnie, czasem wystarczy maleńki bodziec. Pies reaktywny wymaga ciągłej pracy, skupienia i uwagi właściciela. 


"Nie masz już siły, opadają Ci ręce na to, co wyprawia Twój pies? 
Szczeka, piszczy, ciągnie na smyczy, ciągle jest pobudzony? Myślisz, że to agresja, a może jednak to "tylko" reaktywność?"[źródło:psy.pl]


Nie jestem specjalistką, co nieustannie powtarzam, ale pokusiłam się o spisanie kilku rad dla właścicieli psów reaktywnych. Zainteresowanych odsyłam do wpisu Reaktywny pies. Jak z nim żyć i nie zwariować? 

Bez konsultacji z dobrym behawiorystą raczej się nie obejdzie, ale może znajdziecie tam chwilową pomoc, która pozwoli Wam na bardziej komfortowe spacery ze swoim psem. 

Pies reaktywny nie jest diabłem wcielonym i potrafi być aniołkiem. Tylko od Ciebie zależy, czy sprostasz wyzwaniu i pomożesz sfrustrowanemu czworonogowi osiągnąć równowagę emocjonalną. Wydaje się to niezwykle trudne, ale nawet małe sukcesy w pracy z takim psem dają niesamowitą satysfakcję. 

Gdyby tylko inni posiadacze psów tak bardzo nie przeszkadzali i nie psuli naszej ciężkiej pracy... Marzy mi się kampania społeczno-edukacyjna "Twój pies nie musi podbiegać i witać się z każdym napotkanym psem".

Obiecałam testy i porównania Pulllerów oraz Likerów. Nie zapomniałam o tym i ciągle pracuję nad nimi, ale wczoraj okruch szkła wbity w łapkę Tajgi pokrzyżował moje plany z dorobieniem ostatnich zdjęć oraz filmików. Na dniach na pewno ukaże się 1 z 3 planowanych tekstów, więc trzymajcie rękę na pulsie! 

środa, 12 lipca 2017

Mój pies jest reaktywny. Nie utrudniaj nam życia


Tak jak obiecałam, czasem będę poruszała "cięższe" tematy, takie z kategorii szeroko pojętego behawioru psów. Jeszcze raz podkreślam, że nie jestem specjalista w tej dziedzinie, ale mam coraz większą wiedzę w tym zakresie. Tajga zmusza mnie do ciągłego dokształcania się.

Dziś będzie o psie reaktywnym, jakim niewątpliwie jest Tajga. Niestety dużo jest tu moich błędów... Te kilka lat temu z wielu rzeczy nie zdawałam sobie sprawy. Myślałam, że wiele zachowań jest normalnych, życie i zoopsycholog - Pani Agnieszka Penkala wytłumaczyła mi co się dzieje z Tajgą, co czuje i dlaczego reaguje tak a nie inaczej. Dostaliśmy również szereg wskazówek, co do postępowania z Tajgą. W końcu, ktoś nie wmawiał mi usilnie, że mój pies jest agresywny i tylko kwestia czasu jest, kiedy rzuci się na mnie z zębami. Dodam, że reaktywność Tajgi przejawia się najmocniej w stosunku do psów. Czasem też zbytnio reaguje na nieznane dźwięki lub ruch na klatce schodowej, czy pod balkonem, ale to temat na oddzielny post. 

Po przydługim wstępie, czas na konkrety. 

Pies reaktywny, czyli tak właściwie jaki? 
"Reaktywność emocjonalna odnosi się w istocie do tego, jak szybko stany emocjonalne psa i zachowania zmieniają się. Pies, który łatwo się ekscytuje i jest zmienny w nastrojach - od pewności siebie po podejrzliwość, od grożenia po zachowania przyjazne. 
Niezwykle ważnym aspektem reaktywności emocjonalnej jest empatia, czyli zdolność wyczuwania i umiejętność dzielenia emocji innych.
U ludzi cecha ta oceniana jest jako neurotyczność (jeśli mówimy o wysokiej punktacji), bądź stabilność (jeśli ocena jest niska)".[źródło: psy24.pl]

Do tego wszystkiego moja suka jest niezwykle wrażliwym i delikatnym psem, czego może na pierwszy rzut oka nie widać, bo jeśli zajdzie taka potrzeba, to potrafi być bardzo pewna siebie, uparta, dominująca i lubi stawiać na swoim. Żeby się na niej poznać trzeba być dobrym psim praktykiem a nie tylko teoretykiem.

Warto zaznaczyć, że:
reaktywny pies ≠ agresywny pies
!!! 

Niewykluczone, że te dwie cechy mogą iść w parze, ale bardzo krzywdzące jest przypinanie psu reaktywnemu i każdemu jego warknięciu, szczeknięciu, czy gwałtowniejszemu ruchowi metki agresora i mordercy. Pamiętać należy, że psy poprzez warczenie, powarkiwanie i szczekanie, które niejedno ma imię porozumiewają się. Zapewne gdyby umiały mówić, to by mówiły 

Jak już wiadomo duża reaktywność wynika u Tajgi z niezwykłej empatii. Nietrudno wyobrazić sobie sytuacje, kiedy dwa psy się witają, jeden z nich jest bardzo natrętny. Odwracanie się i próba odejścia nie działa natręt napina smycz i nadal jest nachalny, drugi pies szczeka i/lub warczy. Przewrażliwiony właściciel natrętnego witacza krzyczy i napina smycz. Co robi pies reaktywny...? Odpowiedzcie sobie sami. 

Naszej sytuacji nie poprawia fakt, że sama jestem  dość reaktywną, ekspresyjnie reagującą osobą. Ciężko nad sobą pracuje, bo wiem, że to tylko pogłębia problem mojej suki. Tylko jak tu być spokojnym i opanowanym, kiedy idzie się z psem na smyczy przy nodze a zza drzewa wybiega na nas z warkotem i zębami na wierzchu amstaff a pańcia nieudolnie i od niechcenia go odwołuje? Zachowałam zimną krew i zrobiłam slalom między zaparkowanymi na postoju taksówkami. Niestety obie potrzebowałyśmy chwili żeby się uspokoić. Takie i podobne sytuacje cofają naszą ciężką prace do epoki kamienia łupanego  Tajga z każdą taka akcją utwierdza w sobie przekonanie, że zbliżający się do nas pies może być groźny, nachalny, że może nie ma dobrych zamiarów, że może skoczyć na którąś z nas. 

Reaktywność Tajgi przybrała największe rozmiary po tym, jak kiedyś znajoma nam amstaffka nagle wskoczyła z impetem na mnie na powitanie, czego nigdy wcześniej nie robiła, więc była trochę w szoku. Wiem, że są to bardzo energiczne psy. Od tamtej pory Tajga niestety każdego biegnącego w nasza stronę (zwłaszcza dużego psa) postrzega jako potencjalne zagrożenie. Sprawy nie poprawiło niemiłe zdarzenie, kiedy to bawiąc się z psiakiem, ten wbiegł we mnie, ja niefortunnie chciałam tego uniknąć i bach! ...skręciłam nogę w kostce  

Do tego dwa niegroźne ugryzienia, które trudno było przewidzieć. Raz z pozoru spokojny pies na flexi ja dziabnął, kiedy go omijałyśmy. Drugi raz, to było podczas zajęć z amatorskiego agility w parku, kiedy biegła z nią do hopki i niezrównoważona suka podbiegła od tyłu zaczepiając ja kłem...

Niby to tylko małe incydenty, ale przełomowe i mojej suce wystarczyły, aby zaburzyła się nasza relacja. Tajga wbiła sobie do głowy, że nie radzę sobie w kontaktach z psami i zaczęła nas obu "bronić" - usiłuje przejąć kontrole i odpędzić wszystkie zainteresowane nami psy. próbuje za wszelka cenę nie dopuścić znów, do którejś z powyższych sytuacji. Tajga jest chyba najczujniejszym psem, jakiego znam, do tego jest niezwykle zwinna i szybka. Nawet wiedząc, jak zapewnić jej i sobie bezpieczeństwo, to czasem ciężko nie dopuścić do kontaktu psów. Wystarczy sobie wyobrazić zafiksowanego na witaniu się psa, którego właściciela nie ma w pobliżu lub nieudolnie próbującego psa odwołać. Zasłaniam Tajgę nogami, do natręta mówię "nie", "idź" itp, blokuje kontakt psów nogami, czasem tupnę, ale... No właśnie... Psy są szybsze i zwinniejsze niż człowiek, na większość natrętów moje wyznaczanie naszej granicy nie robi wrażenia, najgorzej, że jeszcze próbują wtedy witać się ze mną i skakać po mnie lub wsadzić paszczę w saszetkę, czy kieszeń ze smakołykami.
Moja suka do cierpliwych nie należy i lubi wkroczyć do akcji ze szczekaniem, warkotem i odpędzaniem natręta. 

Dodatkowo biegnący szybko na nas i w dodatku na wprost obcy pies w psim języku oznacza atak. Czasem mam dość, chce mi się płakać, bo to nie mój pies jest winny temu, że inne psy są rozemocjonowane i latają po całym trawniku lub parku i skaczą na kogo popadnie. Najgorzej jeśli mam Tajgę na smyczy i ona nie ma możliwości oddalenia się i uniknięcia całej tej sytuacji. Podkreślam raz jeszcze: w naturze psów nie leży witanie się zawsze i z każdym obcym napotkanym psem, skakanie po nim też nie!

Moja suka nie biega tak do innych psów! Co nie znaczy, że nie umie się grzecznie przywitać, ale psie przywitanie, jest tylko szybkim niuchem i trwa kilka sekund! Długie i namolne obwąchiwanie, jeśli drugi pies odwraca się bokiem, próbuje odejść, wącha trawę, w końcu unosi wargę i zaczyna grozić a tamten skacze i twierdzi, że to super zabawa nie jest normalne! Coraz częściej mam ochotę zakupić gaz i psikać w takie psy, to nie one są winne tylko właściciel, ale mój pies po każdej takiej akcji wymaga przepracowania wszystkiego od nowa. Niestety rzadkością jest, że ktoś odwoła psa lub zapnie smycz i z nim odejdzie. O przeproszeniu nie ma mowy. To nie my weszłyśmy w ich strefę komfortu. Nie my mamy problem z czytaniem psiej mowy ciała. Tajga zanim zacznie szczekać i przepędzać intruza tam gdzie raki zimują używa wszelkich innych sygnałów uspokajających. Niestety przez to, że inne psy ich nie rozumieją, nie zauważają lub bezczelnie je lekceważą, Tajga może w końcu dojść do wniosku, że nie warto się wysilać, skoro i tak praktycznie nikt jej nie rozumie, wtedy może się zdarzyć, że od odpędzania przejdzie do prawdziwego ataku. Moją rolą jest nie dopuszczenie do tego. 

Pewnie za chwilę zjedzą mnie właściciele piesków, które "muszą się przywitać, bo tak mają". Powtórzę jeszcze raz, nie, Twój pies nie musi się witać z moim psem! Dodam, że w psiej naturze nie leży podbieganie do każdego obcego psa, w psiej naturze obce sobie psy omijają się po łuku, wysyłają sobie różne sygnały i dopiero wtedy ewentualnie decydują się na kontakt. Dobrze zsocjalizowany pies, to nie ten, który lata po całym parku i wita się z każdym psem. Dobrze zsocjalizowany pies, to taki, który potrafi spokojnie, bez ekscytacji mijać inne psy i ignorować je. 

Tajga bardzo często potrafi przejść przy nodze na kontakcie obok wiecznego ujadacza. Niestety bardzo trudno jest pracować z psem reaktywnym w społeczeństwie, które nie zna się na psach, nie umie czytać ich mowy ciała i w nosie ma prośby innych właścicieli psów. Jak mam odejść i nagrodzić mojego psa za ominiecie innych bez ekscytacji, kiedy tamten lub tamte biegną za nami? Spróbujcie w takiej sytuacji wyjąć smaczek lub zabawkę - powodzenia 

Ja wiem, że Tajga nigdy nie powinna reagować na takie akcje, ale co rusz jak już coś wypracuję to zdarza się jakaś nieprzyjemna sytuacja i praca zaczyna się od nowa. Dodatkowo moja suka głupia nie jest i nie jest też "ciapą" i nie będzie siedziała z założonymi łapami i czekała, co się wydarzy, jak pies mimo moich starań nie daje za wygraną. Wyżej opisane przykre sytuacje niestety nauczyły ją, że niestety najskuteczniejszą metodą radzenia sobie jest odpędzanie psów i niezwykle ciężko to odkręcić. Jeśli uważasz inaczej, to widocznie nigdy nie miałeś do czynienia z naprawdę problemowym psem, który obdarzony jest dodatkowo inteligencją, wrażliwością i ma silny popęd walki i przetrwania oraz ma silną więź ze swoim stadem. Dodam, że z psami stabilnymi i takimi, które właściwie odczytują psią mowę i sygnały uspokajające nie mamy problemów. Tajga najlepiej czuję się podczas luźnych spacerów równoległych polegających na eksploracji terenu. Zdarza się jej także super pobawić z psem, ale to już musi być wyjątkowy pies a nie taki pierwszy lepszy   Płeć ani wielkość nie ma tu znaczenia, liczy się wzajemne zrozumienie i nadawanie na podobnej fali.

Tak, wiem, że w rozproszeniach musimy pracować, ale Tajga głupia nie jest. To, że na spotkaniu ze stabilnym psem jest grzeczna, bo on zachowuje się przyzwoicie nie oznacza, że taka będzie, kiedy spotka obcego nachalnego i/lub agresywnego psa. Jeśli ktoś uważa, że tak łatwo to działa, to chyba nic nie wie o psach i pewnie życie zweryfikuje te poglądy, albo kolejny trudny pies nauczy pokory.

Właścicielu psiego natręta, witacza, podbiegacza, prowokatora awantur: jeśli nie panujesz nad swoim psem i nie potrafisz go dowołać, to go nie spuszczaj w miejscach gdzie są inne psy, których nie znasz i nie wiesz jak mogą zareagować! Niby to takie proste i logiczne, ale do większości ludzi wciąż nie dociera... Nie utrudniaj nam życia! Psy reaktywne i tak nie mają lekko. 

Możecie uznać, że ten post jest dość osobisty, że się w nim tłumaczę, trudno. Zawsze znajdą się osoby twierdzące, że wiedzą lepiej, co autor miał na myśli  

sobota, 8 lipca 2017

Rejs promem przez Wisłę. W odwiedzinach u Syrenki.


Na spontaniczny rejs promem "Pliszka" z prawego brzegu Wisły na lewy (Most Poniatowskiego - Stadion Narodowy) zdecydowałam się zabrać Tajgę w poniedziałek 3 lipca. Post miał powstać zaraz po powrocie do domu, ale obowiązki ciągle nie pozwalały. Od wczoraj mieliśmy być na wsi, ale jak się okazało na czas wakacji zawieszone zostało całkowicie weekendowe kursowanie autobusów na tej trasie  i niestety siedzimy w mieście. 

Pralka pierze, a ja zabieram się za krótką relację z rejsu promem przez Wisłę z psem. 

Początkowo miał to być tylko wypad na plażę pod Mostem Poniatowskiego, czyli taki dłuższy spacer połączony z harcami po plaży. Jako, że miałam ze sobą kaganiec, to diabeł pokusił mnie o skorzystanie z promu. Byłam ciekawa, czy Tajga da radę i nie zawiodłam się! Moja dzielna sucz 


Wymagania, jakie należy spełnić, by móc przewieźć psa na promie:

  • przeprawa promem przez Wisłę jest bezpłatna, kiedyś chyba trzeba było mieć aktywną kartę miejską lub skasowany bilet, ale mogę się mylić
  • pies, tak jak w komunikacji miejskiej musi być na smyczy i w kagańcu
  • pasażer przewożący psa obowiązany jest posiadać przy sobie ważny dokument poświadczający aktualność szczepienia psa przeciwko wściekliźnie
  • pasażer ponosi odpowiedzialność za wszelkie szkody i zanieczyszczenia promu i przystani powstałe w związku z przewozem zwierząt
  • pies nie może zachowywać się agresywnie oraz nie może być uciążliwy dla pasażerów
W rozmowach z psiarzami słyszałam, że wpuszczenie psa na pokład nie zawsze jest takie oczywiste, bywa, że kierujący promem nie chce wpuścić z psem na pokład i kropka. My płynęłyśmy w obie strony w krótkim odstępie czasu i pan nawet nie spojrzał, że wchodzę z psem 



Prom, którym płynęłyśmy zabiera na pokład 12 osób oraz 12 rowerów. Jest niewielki. Mocno trzymałam Tajgę, bo była zaciekawiona rzeką i bałam się żeby nie wyskoczyła. Jak widać barierki nie za szczególnie zabezpieczone i pies jej wielkości z łatwością mógłby wypaść. Dlatego zdjęcia z rejsu są jakie są - byłam sama i nie miał kto ich robić. Sam rejs trwa bardzo krótko, nie mierzyłam czasu, ale raczej na pewno poniżej 5 min. 


Promy od 29 kwietnia do 30 czerwca pływają tylko w soboty, niedziele i dni świąteczne oraz dodatkowo 2 maja i 16 czerwca. Od 1 lipca do 31 sierpnia również w dni powszednie, a we wrześniu w pierwszą i drugą sobotę i niedzielę.


Tajga samym promem była bardzo zainteresowana. Bez problemu przeszła po trapie, śliski pokład promu też nie był dla niej problemem. Trochę walczyła z kagańcem. Nie spodobało się jej uruchomienie silnika, bo jest on pod podłogą i dość głośno hałasuje zwłaszcza podczas odbijania i przybijania do brzegu. 


Jednak, co widać na zdjęciu Tajga nie miała jakiejś traumy po rejsie, uśmiechała się od ucha do ucha pozując do zdjęcia. Idąc schodkami nad Wisłą bardzo ciągnęło ją do wszystkich łodzi, promów, statków, tramwajów wodnych, które były tam zacumowane. W niektórych są knajpo-puby. 


Dzień był idealny na taką wycieczkę. Było ciepło, ale nie gorąco. Słońce często chowało się za chmury i wiał chłodny wiatr. 


Tajga za wszelką cenę próbowała wciągnąć mnie do stacji metra, chyba się jej tam podoba  Ja jednak nie uległam i poszłyśmy odwiedzić Syrenkę. Tajga chętnie pozowała do zdjęć, ale mocno ciągnęło ją do Wisły. Pewnie gdybym jej pozwoliła to wskoczyłaby popływać, ale jak wiadomo byłoby to bardzo niebezpieczne. 

Pospacerowałyśmy trochę po zielonym skwerku, posiedziałyśmy w cieniu, Tajga powęszyła w nowym dla siebie miejscu i wróciłyśmy na przystań promu przy Moście Poniatowskiego, aby wrócić na plażę przy Stadionie Narodowym. Początkowo planowałam powrót tramwajem lub autobusem, bo nie chciałam za bardzo stresować psa jak na jeden dzień, ale Tajga chętnie szła w stronę promu. Jak widać na zdjęciu niżej ciągle obserwowała jak przepływał przez rzekę i jak tylko zacumował to chciała iść na pokład. Nie było więc chyba tak źle 


W sumie to czekamy na jesień i zimę, bo wtedy plaża jest pusta i nie ma tylu śmieci i resztek jedzenia. Na ścieżce wiodącej wzdłuż Wisły nie będą też usiłowali zabić nas rowerzyści 


Ciekawa jestem, czy Wy macie jakieś doświadczenia związane z pływaniem statkiem, łodzią, rowerkiem, kajakiem po rzece, stawie, jeziorze? Mi podoba się pomysł wzięcia na kajaki psa, ale sama nie umiem pływać i mam fobie, że kajak się przewróci, że nie da się do niego wejść bez zaliczenia kąpieli. Ale kto wie... może kiedyś? Do odważnych świat należy! 

Ahoj przygodo!