Od jakiegoś czasu na blogu same recenzje, a to dlatego, że tematy, które chcę poruszyć są dość kontrowersyjne. Nie mam ochoty pisać o pszczółkach i kwiatuszkach, życie ma więcej szarości niż tęczy, czy tego chcemy czy nie.
Zdaję sobie sprawę, że zaraz pewnie oburzą się wszyscy ci, którzy mają psy rasowe kupione z hodowli. Zanim napiszecie, to przeczytajcie dokładnie dwa razy o czym jest tekst Jeśli nadal czujecie się dotknięci to... chyba jednak w tym poście jest sporo racji. W tekście będzie moje zdanie na temat kupowania i adopcji psów. Nikogo nie oceniam. Pisząc post nie mam nikogo konkretnego na myśli i nie życzę sobie czepiania się o nic, jeśli masz jakieś "ale" to widocznie może sumienie Cię gryzie, że kupiłeś a mogłeś jednak adoptować...?
Dlaczego nigdy nie kupię psa? I nie chodzi tu o kwestie finansowe, że mnie nie stać, jak zaraz ktoś może sobie pomyśleć
- Od kiedy tylko pamiętam przez moje życie przewijały się kundelki, jak to kundelki każdy był inny, wyjątkowy i niepowtarzalny. Zawsze umiały jakieś podstawowe komendy, aportowały, chodziły za mną krok w krok, nawet jak miałam 5 lat i to nie były moje psy, tylko rodziny lub sąsiadów.
- Kundelki zawsze były bliskie memu sercu. Zbierałam kasę na Animals i wpłacałam ją na poczcie. Nie mogłam patrzeć na psy w schroniskach, na ulicy. Kilkakrotnie przyłożyłam na ulicy komuś kto źle traktował psa, niestety w malutkim miasteczku 20 lat temu nie wiedziałam gdzie to zgłosić, komórek jeszcze nie było...
- Jako weganka z ogromną empatią do zwierząt uważam, że moralnie nie mam prawa kupować zwierząt "wyprodukowanych" na potrzeby rynku w sytuacji, kiedy w schroniskach i na ulicach są setki, tysiące, a może i miliony bezdomnych, niekochanych, cierpiących psów (kotów również). Najpierw nimi trzeba się zająć.
- Nigdy, ale to nigdy nie miałam hopla na punkcie jakiejś konkretnej rasy jeśli chodzi o wygląd czy o charakter. Pies to dla mnie pies, kocham duszą i sercem a nie oczami.
- Jest jakieś ziarnko prawdy w tym, że adoptowany pies kocha mocniej i jest bardziej przywiązany do opiekuna. Oczywiście macie się prawo ze mną nie zgodzić.
- Nie uważam, że rasowy pies byłby łatwiejszy w obsłudze, bo każdego psa trzeba szkolić i poświęcać mu czas. Ile? To kwestia indywidualna. Każdy ma swój charakterek, nie kupujemy zaprogramowanego ideału.
- Adoptowany pies bez rodowodu nie jest dla mnie w niczym gorszy ani tym bardziej głupszy czy brzydszy od rasowego kolegi z papierami. Z każdym można coś trenować wedle jego możliwości i startować w zawodach.
- Nie rozumiem dobierania sobie psa po wyglądzie czy kolorze oczu, serio to jest najważniejsze? Dla mnie najważniejsze jest to "coś" przy pierwszym spotkaniu, trochę jak w miłości Między mną a Tajgą zaiskrzyło od pierwszych chwil, to jak we mnie patrzyła...
- Kupiony pies mimo najlepszych rodziców, badań i socjalizacji też może mieć jakąś wrodzoną wadę lub nie być mistrzem w tym w czym mistrzami są jego rodzice i dziadkowie, mogą pojawić się problemy w zachowaniu. Psa nie można zaprogramować jak robota, to żywa istota, a nie towar.
- Nie kupie nigdy psa, bo nie czuję takiej potrzeby. Kocham frisbee, kocham wszelkie aktywności, na które Tajga jest gotowa w każdej chwili, ale to jej wybór. Kolejnego adoptowanego psa także będę obserwowała, pokaże mu wiele aktywności i niech wybierze, to co kocha.
Powyższe 10 powodów, dla których nigdy nie kupię psa i tak nie wyczerpują tematu. Mam też wiele pytań bez odpowiedzi, co w przypadku kiedy ktoś kupuje psa specjalnie do czegoś, według swoich wymagań, ale jednak coś pójdzie nie tak? Zamknie go w piwnicy? Będzie sfrustrowany, że wydał kasę a tu taka klapa? Odda go? Kupi następnego a obecny pójdzie w odstawkę jak zabawka, która się znudziła lub popsuła?
Tajga nie była, nie jest i nie będzie nigdy bezproblemowa i idealna pod każdym względem, ale to nie jest powód, dla którego mam ja wyrzucić lub kupić sobie teraz rasowego psa skrojonego pode mnie. Wolę wyzwania i niewiadomą z kolejnym adopciakiem. Nie uważam, żebym marnowała czas na kundla. Niektórzy się zagalopowują i porównują adopcje psa do adopcji dziecka... serio? Jeśli o tym już mowa, to tak, dziecko też wolałabym adoptować niż urodzić. Miałabym już jakiś pogląd na jego charakterek.
Tajga nie była, nie jest i nie będzie nigdy bezproblemowa i idealna pod każdym względem, ale to nie jest powód, dla którego mam ja wyrzucić lub kupić sobie teraz rasowego psa skrojonego pode mnie. Wolę wyzwania i niewiadomą z kolejnym adopciakiem. Nie uważam, żebym marnowała czas na kundla. Niektórzy się zagalopowują i porównują adopcje psa do adopcji dziecka... serio? Jeśli o tym już mowa, to tak, dziecko też wolałabym adoptować niż urodzić. Miałabym już jakiś pogląd na jego charakterek.
Jeszcze raz podkreślam, że nie pisząc to nie mam żadnego konkretnego przykładu na myśli, są to jedynie moje gdybania. Mam prawo gdybać, bo niestety będąc na zawodach frisbee często, zdecydowanie za często widzę jak zawodnicy wyładowują swoje nerwy, frustrację, nieudany start na psie... Tajga jest trzymana krótką ręka, ale przez myśl mi nie przeszło karcenie jej tuż po zejściu z pola startowego, albo gdzieś z tyłu na samochodami, namiotami. Po co tym ludziom pies? Chcieli stawać na pudle i coś nie poszło, realizować swoje ambicje i nie wyszło? Mi też nie zawsze wychodzi. To nie powód do wyładowywania się na psie!
Wracając do tematu kupna psa. Nie wyobrażam sobie kupić psa takiego, siakiego, owakiego, z predyspozycją do (wpisz sobie), skazanego na sukces w (wpisz sobie), w taki sposób kupuję telefon, tablet, blender itp., itd. Nie wyobrażam sobie takiego podejścia podczas powiększania stada. Zwłaszcza, że adoptując psa też mamy w czym wybierać i każdy znajdzie psa odpowiedniego dla siebie, dobranego do jego potrzeb i stylu życia. Nie uważam, że trafiło mi się z Tajgą jak ślepej kurze ziarno, nie wierze, że żaden inny bezdomny pies nie ma naturalnego instynktu do aportu i pracy z człowiekiem.
Nikomu niczego nie narzucam, nie piętnuje tych, którzy psy kupili, nie osądzam, nie latam jak szalona z hasłem na czole "nie kupuj adoptuj", przedstawiam jedynie moje zdanie w tym temacie. Do adopcji często trafiają psy w typie rasy lub nawet rasowe z rodowodem, więc adoptować można nie tylko szarego, burego, czarnego i nijakiego kundla. Adopcja nie jest jednak dla każdego, ba posiadanie psa też zdecydowanie nie jest dla każdego!
Wczoraj był Dzień Kundelka oraz Dzień Ustawy o Ochronie Zwierząt, stąd ten dzisiejszy wpis. Trochę musiałam z siebie wylać. Internet zalała ostatnio fala wyrzuconych szczeniaków, w Radysach jest obecnie około 50 maleństw w fatalnych warunkach, ile przeżyje...?
Czego życzę Kundelkom i wszystkim Zwierzętom? Niczego nadzwyczajnego:
Z okazji Dnia Kundelka oraz Dnia Ustawy o Ochronie Zwierząt
życzę wszystkim
dużo miłości, ciepłego kąta, poszanowania, godności, pełnej miski,
życia bez bólu i strachu...
Marzy się nam jeszcze, żeby zakazano cyrków ze zwierzętami, wszelkich hodowli i farm, uboju rytualnego,
myślistwa, testów i eksperymentów na zwierzętach.
No i aby ludzie przestali bezmyślnie rozmnażać i wyrzucać zwierzęta!
Bardzo Was proszę o jedynie konstruktywne komentarze i powstrzymanie się od hejtów, obrażania i gównoburzy - tego już jest aż nadto w sieci.
Dyskusja stara jak świat. Wydaje mi się, że kynologię trzeba po prostu czuć. :) I też nie zamierzam nikogo przekonywać, chcę tylko sprostować. Naprawdę da się przewidzieć predyspozycje szczeniaka. Jak ktoś kupuje do sportu psa z linii show albo "pseudo-arbajta" po rodzicach bez pasji, jak nie zadaje sobie trudu by tych rodziców poznać to może się srodze przejechać, ale inaczej wiadomo mniej więcej czego się spodziewać. I kolejne "ale" - ta miłość, ta więź. Znam swojego psa odkąd miał dziesięć dni. Wtedy zaczęłam go regularnie widywać i to nam dało fundament do budowania więzi, którego zazdroszczę sama sobie. :)
OdpowiedzUsuńDziękuje za zabranie głosu pod postem :) Ja jedynie bazuje na tym, co obserwuje, inna sprawa, że znam przypadki, że jednak nie wszystkie szczeniaki z miotu były takie hiper super do pracy, ale i nie śledziłam ich drzewa genealogicznego. Zawsze też mogło być tak, ze człowiek odpuścił. Co do więzi i miłości wiem, że bywa różnie. Śmieszy mnie tylko jak czasem w parku z zazdrością niektórzy właściciele rasowych patrzą, że mój kundel chodzi bez smyczy przy nodze, że nie pójdzie z innym człowiekiem itp, ale tu też raczej o umiejętność budowania relacji i więzi chodzi bardziej niż o kupno/adopcje. Niektórzy myślą, ze jak kupią psa, to nic z nim robić nie muszą i się dziwią, że nieposłuszny
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Oczywiście, że nie każdy pies z miotu jest super, hiper wśród psów rasowych też zdarzają się egzemplarze chore i problematyczne. Jednak żaden normalny właściciel nie pozbywa się takiego psa. Trafia Ci się pies problematyczny to z nim pracujesz. Zdarza się chory ? Trudno. Bierzesz się w garść i zapewniasz psu odpowiednie leczenie. Pies zrywa więzadło ? To go operujesz. To, że kupiony maluch nie spełnia jakiś tam wymagań tak naprawdę nic nie znaczy. Priorytety i założenia się zmieniają. Mamy tyle możliwości i sportów, że każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie. Znam tysiące osób posiadających psy z rozmaitymi chorobami i łączy je z nimi niesamowita więź. Nikt nie frustrował się dlatego, że coś nie wyszło. Po prostu zbierał się do kupy i robił wszystko, żeby zapewnić psu jak największy komfort życia. Trochę krzywdzące jest ocenianie ludzi w ten sposób. Ja znam to z tej drugiej strony i patrzę na to trochę inaczej. Każda decyzja za równo ta dotycząca kupna jak i adopcji powinna być przemyślana. Każdy właściciel uważa, że ma najlepszego psa na świecie i każdy ma rację.
UsuńUsuń
Postawiłam tylko pytania, nigdzie nie napisałam, że każdy pozbywa się psa z jakimś problemem. Gdyby jednak każdy był tak odpowiedzialny jak Pani, to nie byłoby przyprowadzanych do lecznicy na eutanazje psów z byle powodu... Niestety sa i tacy co przychodzą uśpic psa, bo jest już stary (8 lat np) i już nie biega jak dawniej a kupili już nowego szczeniaczka i tego nie chcą. Bywa, że właściciel nie operuje psa tylko go wyrzuca, albo zostawia po wypadku żeby skonał w męczarniach - patologia nie ludzie... Takie tragedie dotykają i rasowe psy i kundelki :/ Czasem pies wymaga podawania systematycznie leków lub musi nosić pieluszkę, przejawia jakąś agresje. Niestety nie każdy bierze to na klate i jest z psem do końca. Łatwiej pozbyc się problemu. Nie wspomnę juz o modzie na psy-miniaturki i buldożki oraz mnożenie się pseudohodowli, bo tylu chętnych na pieska za 200-600 zł, ale to temat na oddzielny post. Za dużo cierpienia, za dużo psów czeka na domy, za dużo umiera nie zaznając nigdy miłości, odchodzą cierpiąc, samotne, zapomniane... przecież nie prosiły się same na ten świat...
UsuńPozdrawiam :)
Patologia zdarza się wszędzie, nawet wśród właścicieli. Z moich obserwacji wynika jednak, że są oni w mniejszości. Jeżeli ktoś traktuje psa przedmiotowo i świadomie wybiera pseudo bo można wyrwać tam pieska za 300 zł to ja nie mam pytań. Pamiętam jak na na moim osiedlu kobieta wszystkich ostrzegała przed kupnem psów za 300 zł z bagażnika przy netto. Pani chciała bordera po powrocie z psem okazało się, że z borderem piesek wspólny ma jedynie kolor. Pani była szczerze zdziwiona, że facet ją oszukał. Prawda jest jednak taka, że żaden normalny człowiek nie kupi psa z bagażnika na jakimś parkingu. W dodatku bez kompletnej wiedzy o tym jak szczeniak w tym wieku danej rasy powinien wyglądać. To właśnie tacy ludzie wspierają bezdomność i przyczyniają się do cierpienia zwierząt na szeroką skalę. To właśnie oni traktują zwierzęta przedmiotowo. Ale tak jak już pisałaś jest to temat na trochę oddzielną dyskusję. Tak czy siak uważam, że to czy ktoś kupuje psa z dobrej hodowli czy go adoptuje nie ma znaczenia byle by brał za niego odpowiedzialność.
UsuńZdecydowanie zgadzam się z pkt. 3, dla mnie zbyt wiele jest bezdomnych psów aby rozmnażać i "produkować" następne. O ile w dobrej, prawdziwej hodowli nienastawionej na zyski, ma to jakiś sens jeszcze. Tak bezmyślne rozmnażanie "bo suka raz w życiu musi mieć młode" i "ja bym chciał/a aby mój pies sobie ulżył/miała młode/poczuła się matką (wstaw inne)" jest krzywdą dla tych zwierząt, bo większość albo traci życie przez głupotę ludzką, albo jest bezdomna.
OdpowiedzUsuńMoim głównym przesłaniem do adopcji jest żeby jakiemuś zwierzakowi uratować życie. Ale też jestem za świadomą adopcją, a nie na chybił trafił "bo ten jest taki śliczny, to go weźmy". ;)
Ja na ładność psów patrzyłam tylko jako dzieciak i to taki mały, z wiekiem coraz bardziej podobały mi się takie "zwyklaczki" jak Tajga - setki podobnych jest w schroniskach :/ U nas adopcja była odruchem serca i nie do końca to przemyśleliśmy, ale jak widać na naszym przykładzie odpowiedzialność i dla chcącego nic trudnego ;) ! Pewnie niewielu by z tą małą zołzą wytrzymało i trafiłaby na ulice lub do lasu. Dobrze, że do nas trafiła :)
UsuńĄ ja się z większością nie zgadzam. Po pierwsze na jakiej zasadzie adoptowany pies kocha bardziej ??? Ja to można sprawdzić ? Nie rozumiem takiego podejścia. To adopcja jest jakimś wyznacznikiem miłości ? Znam wiele rasowych psów które kochają swoich właścicieli (jeżeli w ogóle można tu użyć takiego określenia ) i przywiązały się bardziej niż wielorasowce (to nie jest jakaś reguła i serio nie rozumiem takiego podejścia ) po drugie co do chodzenia bez smyczy i tesknych spojrzeń rasowców to jest to kolejna bzdura i wylewanie żalów ... nie zawsze to zależy od tej "więzi " w wielu przypadkach jest to zwyczajnie wypracowane nie z miłości a ciężką pracą więc nie każdy pies sam z siebie będzie się pilnował i to nie jest zależne od żadnego pochodzenia to jest indywidualna cecha każdego psa . Nie czaję w ogóle idei tego postu... Powody dla których nigdy nie kupię psa przeplatane z dygresjami o zawodach ... Co ma piernik do wiatraka ? To tylko właściciele psów rasowych kiedykolwiek wyzyli się na swoje psy po zawodach ? To jakaś kolejna reguła? Czytam to i jedyne co myślę to dla czego ludzie którzy niby chcą dobrze wylewaja swoje żale w tak idiotyczny sposób ? Jedyne z czym się zgadzam to że za dużo jest porzuconych zwierzat by "produkować" nowe. Dodam że miałam i adopciaka i psa którego kupiłam i osobiście nie widzę żadnej różnicy ... Oba kochałam tak samo każdy był wyjątkowy na swój sposób i nie potrzebuje wylewać swoich żali w Internecie bo dla mnie nie ma znaczenia czy pies jest rasowy czy nie i który kocha bardziej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWylewanie żali...? I gdzie ja napisałam, że tylko na rasowcach się ktoś wyładowuje? Podałam przykłady, które widuje regularnie na DG. Każdy interpretuje tekst jak chce - norma. Co ma piernik do wiatraka? Sporo ;) Masa jest opinii, że jak chcesz coś robić z psem to tylko z rasowym, dlatego wspomniałam o zawodach. To jest mój punkt widzenia, którego nie zmienię. O miłości i przywiązaniu już wyżej w komentarzu pisałam. Dziękuje za wyrażenie swojego zdania.
UsuńPozdrawiam :)
A mnie się ciśnie na myśl zawsze jedno, skoro pies jest członkiem rodziny, to jest idealne porównanie. Dużo dzieci jest w domach dziecka, pogotowiach opiekuńczych itd. Rozumiem, że nie masz dzieci i nigdy nie wyprodukujesz żadnego niepotrzebnie? Czekam na post 10 powodów dla którego nie urodziłabym nigdy niepotrzebnego dziecka skoro w domach dziecka jest ich tyle. Tekst jest o dupie maryni za przeproszeniem. I tak mam psa adoptowanego, ba mam 2 adopciaki ale tak durnych argumentów, to w życiu nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńMi ciśnienie co innego podnosi, w kwestii dzieci: http://wegankaijejswiat.blogspot.com/2016/09/dziecko-nie-dziekuje-o-bezdzietnosci-z.html?zx=61f516f1df8705d0 - moje zdanie.
UsuńPozdrawiam :)
Jak sama zauważyłaś na początku notki, życie to nie bajka i zawiera wiele odcieni szarości. Trochę nie rozumiem, jak to się ma do późniejszego operowania na skrajnościach, połączonego z powielaniem popularnych mitów (chyba, że jest jakiś wiarygodny, naukowy test lub badanie na dużej populacji psów mierzące poziom miłości?). Rozumiem, że możesz woleć psy z adopcji i to jest super spoko, bo każdy zasługuje na takiego psa, jakiego chce, uważam jednak należy trzymać się faktów. A fakty są takie, że pies kocha tak, jak to sobie człowiek wypracuje, bez względu na to, czy ma papier czy nie. Dodatkowo, zwracam Twoją uwagę na błąd formalny: frisbee rządzi się nieco innymi prawami, bo nie podlega pod FCI, ale w przypadku sportów takich, jak obedience, aglity, coursing, czy IPO rodowód jest konieczny jeżeli chcemy startować we wszytskich zawodach.
OdpowiedzUsuńJedna rzecz mnie w Twoim blogu denerwuje najbardziej - bardzo często umieszczasz w jakimś miejscu klauzulę, która praktycznie uniemożliwia inne stanowisko niż Twoje. Zawsze jest coś w stylu ''nie życzę sobie czepiania się o nic, jeśli masz jakieś "ale" to widocznie może sumienie Cię gryzie'', co powoduje brak możliwości normalnej dyskusji.
OdpowiedzUsuńW tym akurat wpisie jest jeden problem - można z niego wywnioskować, że nigdy nie miałaś psa z hodowli, a większość punktów niejako się do tego odnosi. Skąd wiesz, że adopciak kocha mocniej lub skąd pogląd, że hodowlany pies nie jest łatwiejszy ''w obsłudze''? Jeżeli nie miałaś nigdy psa z hodowli to raczej tego wiedzieć nie możesz.
Ja mam psy z hodowli, ale sporo czasu spędziłem w kundelkami w ramach wolontariatu w schroniskach i z doświadczenia mogę napisać, że naprawdę sporo kundelków boryka się z różnymi problemami behawioralnymi. ''Od szczeniaka'' jeśli mamy psa to wszelkie błędy są naszą winą. Decydując się na dorosłego psa ze schroniska niejako bierzemy w pakiecie wszelkie jego poprzednie doświadczenia.
Tak naprawdę nie rozumiem pewnego uprzedmiotowienia psa w Twoich poglądach. Moje zdanie jest takie, że każda żywa istota jest taka sama i nie ma różnic między psem hodowlanym, a schroniskowym. ''Pies to dla mnie pies, kocham duszą i sercem a nie oczami. '' - no właśnie nie - masz konkretne poglądy, a Twoje nastawienie ma cechy rasizmu wobec konkretnej grupy psów. Możesz w swoim poście napisać tysiąc razy ''Nikomu niczego nie narzucam, nie piętnuje tych, którzy psy kupili, nie osądzam'', ale jeżeli jednocześnie piszesz, że jakaś grupa psów ''kocha bardziej'' to przepraszam bardzo :)
Zgadzam się w 100 % z twoją odpowiedzią. Nie wiem skąd się wziął wniosek, że adoptowany kocha bardziej, pies nie rozumie, że ma być wdzięczny, że już nie siedzi w schronisku, a właśnie bywają i psy ze schroniska problemowe co potwierdzają wypowiedzi innych. Pies z hodowli może mieć naprawdę trudny charakter, a może być taki co będzie bardzo zwracał uwagę na właścicielu tak samo może być z kundelkami tymi ze schroniska jak i z tymi wychowanymi od szczeniaka.
UsuńOsobiście nie rozumiem wpisów i haseł typu ''nie kupuj - adoptuj'', bo uważam, że każdy pies zasługuje na dom. Nie możemy zmuszać ludzi do adopcji, ale tak samo nie możemy zmuszać do kupowania.
UsuńTakie wpisy ''czemu nigdy nie kupię psa'' to wiadomo - niby autor nic nie zabrania, nikogo nie osądza, ale wszyscy wiemy o co chodzi. O wciskanie adopcji.
Moim zdaniem zmuszanie innych do adopcji - nawet jako pewnego rodzaju presja społeczeństwa, nigdy nie jest dobre. Jeżeli ktoś adoptuje wbrew sobie to nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Uważam, że każdy ma prawo do własnego zdania i wyboru jakie argumenty bardziej przemawiają do niego. Dla jednych ważniejsze są argumenty za adopcją, dla drugich argumenty za kupnem psa. Ale jeśli chodzi o ten komentarz, to rzuca mi się w oczy brak spójności i logiki, szczególnie w drugiej części.
UsuńNp twierdzenie o uprzedmiotowieniu psa w poście... prędzej już bym tam widział za bardzo emocjonalne i empatyczne podejście, a określając sprawę w brutalny uproszczony sposób to zwykle właśnie kupuje się przedmioty a nie je adoptuje...
Zgadzam się całkowicie z twierdzeniem, że każdy pies zasługuje na dom, tylko jak dla mnie to jest argument za adopcjami. Hodowcy raczej starają się tak planować, aby mieć zapewniony "zbyt" na wyhodowane psy, co za tym idzie psy z hodowli mają relatywnie małe szanse na bezdomność. Natomiast kundelki wprost przeciwnie, więc walka o ich prawa do tego domu ma większe uzasadnienie niż w przypadku psów rasowych, którym w większości bezdomność nie grozi.
Nie rozumiem twierdzenia o presji społecznej na adoptowanie psa. Nie widzę aby właściciele psów rasowych byli gdzieś represjonowani, żeby byli narażenie na ostracyzm społeczny itp. Jeżeli zwykły człowiek chce kupić psa to go kupuje i potem nie jest wytykany palcami przez innych. Jedyne co mi przychodzi do głowy w tym zakresie, to sytuacje, gdy jakaś osoba mniej lub bardziej publiczna, specjalnie chce wywołać pozytywne reakcje wobec siebie i świadomie dokonuje adopcji czy np działań charytatywnych z powodów poprawy swojego wizerunku i idących za tym korzyści. Zgodzę się, że w takim przypadku działa jakaś presja społeczna, ale chyba mało kto nie zgodzi się, że takie działanie nie jest godne pochwały.
Ogólnie lepiej czytać treść dokładnie ze zrozumieniem i wtedy komentować, a nie w pośpiechu, jakby odbierając to personalnie, bo wtedy mimo dobrych chęci można napisać coś mało adekwatnego do tematu.
to teraz ja :D "nie kupuj adoptuj" czadowe hasło, ja rozumiem je tak- mam 2 adopciaki jeden bardziej kundlowaty niż drugi :)
Usuńczęsto wrzucając posty z zawodów z suczami dopisuję to. ale moim celem jest pokazanie że z kundlem, z jakimiś tam swoimi problemami i schizami też można się bawić w psie sporty i nawet wygrywać :D Staram się delikatnie pokazywać, że jeśli nie mamy planów co do zawodów , jak właśnie IPO, OBI itd , choć w obi też widziałam zawody dla nierodowodowców, takie o, na moim poziomie :P , a chce się jak my- bawić, próbować i mieć fun nie musi mieć maliniaka, bołdeł koli czy co tam :)
Mam taki osobisty cel- promowanie świadomej adopcji, pokazanie że nie tylko pies z papierami potrafi . ale niech to będzie świadoma decyzja. Chcę psa do kochania, moze wezmę jakiegoś staruszka ze schronu , chcę pociskać w OBI, wybieram psa z dobrej linii i jedynymi właściwymi papierami . Moim zdaniem jaki prowadzący mały funpage powinnam z kulturą o tym mówić. ale tak, sama złapałam się na myśli o tym co będzie jak Pufa przejdzie na emeryturę i nie będzie mogła z nami wszędzie jeździć. rozważam psa z papierami, nie wiem jeszcze jaka rasa, pewnie jeszcze długo będę myśleć, potem jakie krycie blaablalaabla ale nie uważam że zgrzeszę ;)
promujmy adopcje ale nie negujmy. w żadną stronę :) łapa dla Tajgi ! Pufa i Bu pozdrawiają :*
Pufoświat. Bardzo dziękuje za wyważony komentarz :) Wybacz, że krótko odpiszę, ale powtórzę swoje - ja psa nie kupie nigdy, ale nie mam nic do osób, które z rozwagą i świadomie planuja zakup czworonoga. Nie mogę jednak patrzeć na sezonową modę na jakąś rasę, na to, że później z tymi psami się nie pracuje, że przypadkowo sie rozmnozyły bez uprawnien. Niestety rasy są także coraz częściej psute przez samych hodowców - nie moge patrzeć na wiele owczarków niemieckich z zadem tak niskim, że ledwo chodzą. Może i to pseudo - nie mam czasu na śledztwa. Yorki, mopsiki, buldożki itp... lata mi to wszędzie, bo małe i słodkie, dziamie na Tajgę, ba nawet usiłuje gryźć, ale to mój pies jest ten zły, bo w końcu zaczyna się miotać na smyczy kiedy ma dość, kiedy właściciele nie reagują na prosby o zabranie psa, kiedy pies jest nieodwolywalny... Ok dość! odbiegłam od tematu :P
UsuńTajge na starość wpakuje w wózek, podczepie do roweru i ruszymy na podbój świata ;)
Pozdrawiamy serdecznie! Głaski dla Pufy i Bu :)
Odpowiedź zbiorcza, bo szkoda mi życia i energii, którą można w inny sposób niż słowne przepychanki wykorzystać. Dziękuje bardzo wszystkim za tak liczne komentarze oraz ogromne zainteresowanie postem.
OdpowiedzUsuńCo do miłości i badań naukowych - mój blog jest moimi osobistymi przemyśleniami i nie ma charakteru naukowego, nigdzie też nie napisałam, że pies kupiony nie kocha.
Jak wyżej napisano "każdy pies zasługuje na dom", to tylko potwierdza, że najpierw dom należy dać psom, które już są na świecie i nikt ich nie chce. Pan w swojej wypowiedzi sam sobie zaprzecza.
Tak, racja - nigdy nie miałam psa z hodowli i mieć nie muszę, aby mieć swoje stanowisko w temacie adopcji zwierząt. Podobnie, jak nie muszę nosić naturalnego futra aby za rok czy dwa odkryć, że noszenie na sobie zabitych okrutnie zwierząt nie jest mi do szcześcia potrzebne i jest w moim mniemaniu niemoralne. Pies to przyjaciel, członek rodziny - tak było od zawsze, od zawsze też w mojej rodzinie dawało się ten dom potrzebującym zwierzętom i nigdy tych decyzji nie żałowaliśmy.
Nie trzeba też startować w międzynarodowych zawodach aby w ogóle robić coś z psem. Prawda jest taka, że każdy pies potrzebuje pracy z człowiekiem, wysiłku fizycznego i umysłowego. Można sobie luźno ćwiczyć posłuszeństwo, elementy obi, samokontrolę, sztuczki i co tam ktos jeszcze sobie wymyśli mieć z tego satysfakcję, wzmacniać relację z psem. Zawody nie są elementem niezbędnym do szczęścia, zwłaszcza psa, który czesto mocno sie na takich imprezach stresuje. Coraz częściej są jednak organizowane zawody amatorskie, pokazy na piknikach, więc każdy ma szanse zaprezentować umiejętności swoje i swojego psa publiczności. Rozumiem też osoby, które od dawna wiedziały czego chcą i bardzo świadomie wybrały psa pod konkretny sport, czy rodzaj pracy. Niestety część ludzi idzie za modą, bo teraz każdy cos z psem robi, więc i ja sie pokaże, a przecież do tego musze mieć rasowego psa! Nie uwierzę, że nikt z Was nie zna choćby 1 takiej osoby.
Co do tego, że kogoś mój blog denerwuje - przykro mi, ale jest na to sposób ;) Ja nie czytam blogów, które podnoszą mi ciśnienie, poruszają nieistotne wg mnie tematy. Czas poświęcony na czytanie i komentowanie, czegoś, co mnie nie interesuje i nie dotyczy wolę wykorzystać na pracę z psem, relaks lub miłe chwile spędzone z bliskimi.
Niektórym czytelnikom zalecam także czytanie tekstów z większym zrozumieniem i nie traktowanie wybiórczo jakichś fragmentów, do których dopisywana jest nadinterpretacja. Z mojej strony temat został wyczerpany.
Życzę wszystkim udanego weekendu oraz wiele miłości, bo to o niej najczęściej wszyscy wspominali. Pozdrawiam :)
Cyrk ze zwierzętami jest ok ale tylko wtedy, gdy są to zwierzeta towarzyszące czylu udomowione, trenowane dla obustronnej przyjemności a nie zysku, no i w odpowiednich warunkach. Ale to na pewno nie miejsce dla zwierzat dzikich!
OdpowiedzUsuńCyrk nie jest miejscem dla żadnego zwierzęcia, no chyba, że zaczna mówić i same wyrażą na to zgodę. W co wątpie
UsuńPozdrawiam :)
Spróbuję się odnieść do kilku rzeczy jako osoba, która była w posiadaniu zarówno kundelków, jak i psów rasowych; która działała jako dom tymczasowy, jak też w hodowli ;)
OdpowiedzUsuńNie da się "nikogo nie oceniać" pisząc o moralności jakiegoś postępowania, ponieważ jest to ocena z definicji.
Niespójne z deklarowaniem nieoceniania nikogo jest tym bardziej pisanie, że "jeśli ktoś ma jakieś ale do tego tekstu, to widocznie gryzie go sumienie" - to też ocena moralna, do tego oparta na bardzo mglistych założeniach, bo autorka raczej nie wie z czym hipotetyczna osoba się nie zgadza i jakie ma na to argumenty, ale już wie dlaczego :D może to miała być asekuracja przed atakami czytelników, ale wyszedł atak sam w sobie.
Kwestia wyboru adopcji zamiast kupna - to zawsze indywidualna sprawa. Natomiast w punkcie trzecim opisano hodowlę jako "produkcję zwierząt na potrzeby rynku". Owszem, w przypadku hodowli towarowej zwierząt gospodarskich taka definicja ma dokładne odzwierciedlenie w rzeczywistości. Jednak w hodowli psów rasowych chodzi o coś więcej. Rasy psów są częścią dorobku kulturowego człowieka. Niektóre z nich przetrwały w niezmienionej postaci tysiące lat, są reliktem starożytności. Inne zapisały się znacząco w historii niektórych krajów, czy nawet są uznane za skarb narodowy. Sednem hodowli psów rasowych, kynologii jako takiej, nie jest tylko "wyprodukowanie" 3-kilogramowej ozdóbki, która dobrze się sprzeda. A bardzo nieładnie ze strony autorki oceniać hodowlę jako taką przez pryzmat jednostek, które sedna istnienia kynologii i psich ras w ogóle nie rozumieją, lub dla korzyści finansowych wypaczają. Hodowla psów rasowych owszem, służy również otrzymaniu psów sprawdzających się w określonych zajęciach, ale ogromna większość ras użytkowość ma tylko we wspomnieniach swoich miłośników, lub nawet w ogóle nie posiadała innej aniżeli towarzyszenie człowiekowi. I nie da się z przyczyn czysto biologicznych odstawić hodowli na bok na kilka lat i "najpierw zająć się psami bezdomnymi" - bo będzie to oznaczało koniec większości ras. To musi dziać się równolegle, jeżeli chcemy mieć jedno i drugie. Być może autorkę postu nie interesują losy światowej kynologii, ale dla mnóstwa osób jest to życiowa pasja.
Samo zresztą stwierdzenie "nie mam prawa zrobić czegoś tam, bo gdzieś tam ktoś tam coś" też jest bardzo śliskie i łatwo można je pociągnąć dalej, dopływając do granic absurdu. Można zacząć od "nie mam prawa kupić rasowego psa, kiedy tyle innych cierpi", a skończyć na "nie mam prawa mieć psa i mu dogadzać, kiedy tyle dzieci w Afryce umiera z głodu", tudzież "nie mam prawa wyjechać na wakacje, kiedy tylu chorych ludzi nie ma pieniędzy na leki". I tylko od naszego widzimisię zależy, na czym się zatrzymamy ;)
Świetnie rozumiem, że autorka nie miała nigdy hopla na punkcie konkretnej rasy - co jest doskonałym powodem do wyboru kundelka. Tylko czemu musiała okrasić to tekstem "kocham duszą i sercem a nie oczami"? Psy rasowe kocha się oczami, kupuje tylko po to, żeby je oglądać? Kolejna zawoalowana, ale dość ostra ocena, zawierająca niesłuszne, a krzywdzące domniemanie na temat podstaw czyichś uczuć żywionych do psa.
I ciąg dalszy, z racji ograniczonej długości komentarzy:
OdpowiedzUsuń"Adoptowany pies kocha mocniej" - oczywiście, że się nie zgodzę, i w przeciwieństwie do autorki mam do tego realne podstawy w postaci swoich własnych psów, zarówno kupowanych, jak i zgarnianych na mrozie z ulicy. Siła przywiązania psa do nas jest wypadkową jego charakteru i pracy jaką wkładamy w relację. A te przejścia jeśli już oddziałują, to nie zawsze pozytywnie. Bardzo wiele psów pod wpływem ciężkich przeżyć się na człowieka zamyka i mimo starań nie jest w stanie ani nie chce nawiązać z nim tak głębokiej więzi, jak wychowane od małego, zawsze pełne zaufania do opiekuna szczenię. Ile psów i historii - tyle odcieni szarości. Nie da się tego zaszufladkować biorąc pod uwagę wyłącznie drogę nabycia psa. W ogóle jak można zmierzyć miłość i przywiązanie? Pies posłuszny to bardziej kochający? Pies mało samodzielny, lękowy, bardziej "przyklejony" do naszych nóg kocha bardziej? A pies z lękiem separacyjnym, wyjący i demolujący dom, bo nie może znieść rozłąki z nami, kocha naj-naj-najbardziej? Chyba niekoniecznie. To jak to ocenić? Po spojrzeniu? No litości ;)
W kolejnych punktach, nie chcę już ich opisywać pojedynczo, uderza przekonanie, że psa rasowego kupuje się z nieskalaną realizmem myślą o posiadaniu ideału, który będzie wykonywał wymyślone dla niego zajęcia i cieszył oko, i zakłada chyba kompletny idiotyzm i niedojrzałość nabywców psów rasowych, którzy wg autorki wpisu najwidoczniej nie posiadają świadomości, że pies rasowy jest jak każdy inny przede wszystkim istotą żywą, która może mieć wady czy nie nadawać się do określonej aktywności, mimo predyspozycji rodziców, a przy wyborze malucha nigdy nic nie "iskrzy", bo przecież pies rasowy to rzecz do określonych celów i nikt nie kupuje go po prostu dla towarzystwa.
Pytania bez odpowiedzi: co jeśli pies rasowy nie spełni oczekiwań hodowlanych czy sportowych - to zależy. Może zostać domowym pupilem w dotychczasowym domu. Może trafić do innej rodziny, która żadnych planów hodowlanych nie ma i będzie dla niego doskonałym kochającym domem. Może w wersji pesymistycznej "iść w odstawkę", albo zostać oddany w byle jakie ręce, albo porzucony. To nie jest zależne od faktu, czy był kupionym psem rasowym, czy przygarniętym kundelkiem. Internet pęka w szwach od ogłoszeń "oddam kundelka" - bo nie spełnił oczekiwań. Po lasach wisi na drzewach pełno kundli, które zagryzały kury. Bo może autorkę wpisu zaskoczę, ale oczekiwania wobec psa ma praktycznie każdy właściciel, nie tylko nabywca psa rasowego. Skoro kundelki adoptuje się tylko z dobrego serca, to skąd tyle zwrotów z adopcji? Z uzasadnionych powodów typu agresja wobec dzieci, ale i absurdalnych, takich jak "zniszczył nam drogą kanapę", "ciągle sika w domu", "nie słucha się", "on jednak jest za duży" (2 dni po adopcji!) czy "jednak pies zabiera za dużo czasu"? Mało tego, pod wpływem emocjonalnych wpisów "nie kupuj - adoptuj", te oczekiwania wobec psa z adopcji nierzadko rosną do kosmicznych rozmiarów: ma być grzeczny, kochający, bezproblemowy i wdzięczny, co w przypadku psa po przejściach bywa zwyczajnie nieosiągalne bez ciężkiej pracy, a przy czym zaczynają blednąć wymogi nabywcy psa rasowego, który oczekuje jedynie typowego dla rasy eksterieru i temperamentu, a jest przy tym świadomy, ile zależy od jego własnych wysiłków i że niekoniecznie wszystko będzie idealne.
I ostatni odcinek, obiecuję :D
OdpowiedzUsuńDalej - frustracja. Czy tylko właściciele psów rasowych się frustrują? Czy tylko oni mają ambicje? Na zawodach raczej nie bywam, na wystawach owszem, i wyładowywanie się na psie za nieudany start to przypadki jednostkowe, bardzo źle widziane przez otoczenie. A wystarczy wyjść do parku i obejrzeć całą plejadę frustratów, właścicieli kundelków, nierzadko przygarniętych, którzy robią z psa karuzelę, bo pociągnął ich znudzony do innego zwierzaka; którzy drą się na niego i wstydzą, bo nie przychodzi na wołanie - "miał być taki wierny, a on taki durny". I mało kogo to tam dziwi, mało kto zwraca uwagę - tak jest i już.
Wpis mi się nie do końca spodobał - przede wszystkim ze względu na to nierealne i krzywdzące spojrzenie na hodowlę i osoby nabywające psa rasowego, jak również uparte wypieranie się oceniania innych, gdzie pośrednio można było się na to natknąć co kilka zdań. Jeśli świadczy to o moim bólu sumienia, trudno ;) tymczasem życzę miłego dnia, jak najmniej frustracji, a dużo radości z psa, kundelka czy nie, spełniającego oczekiwania, czy też nie do końca ;)
Drogi Anonimie/Anonimko? ;) Bardzo dziękuje za tak obszerny komentarz i omówienie tematu bez niepotrzebnych emocji. Wielki szacunek za wkład czasu! Post wyszedł jaki wyszedł, jestem tylko człowiekiem i zdarza się mi napisać coś bardziej emocjonalnego niż wypada. Nigdzie nie napisałam, że kundle nie są porzucane - wszystkie zwierzęta są, ludzie często, gęsto biorą/kupują psa bezmyślnie, uważają, ze pies sam się wychowa - błąd. Tajga miała i ma swoje jazdy i problemy, wzięliśmy to na klate. Nie wywaliliśmy jej do lasu, ba nawet coś tam sobie wspólnie robimy i jestem z niej cholernie dumna ;) Życzę wszystkim przemyślanych decyzji i bycia odpowiedzialnym aż do końca za to co oswoili! A ja zawsze będę sercem za adopcją. Nikt ani nic tego nie zmieni.
UsuńPozdrawiam cieplutko :)
Ok.
OdpowiedzUsuńŻyjmy i dajmy żyć innym. Rozmawiajmy, mówmy o swoich poglądach, słuchajmy argumentów innych stron.
I kochajmy zwierzaki, bo czynią nas lepszymi. A jak już będziemy troszkę lepsi to może uda się zainspirować kogoś by zrobił podobnie jak my.
<3 <3 <3
Usuńpozdrawiamy serdecznie i cieplutko! bo u Was chyba już zima się rozkręca? ;)
Moje życie z psem jest świetne i nie zamieniłabym tego na nic innego! Nasz futrzak jest nieco mniejszy, ale za to jest bardzo szalony i powiem, że czasami sama za nim nie nadążam. Dużo nie brudzi, dlatego w nagrodę raz na jakiś czas zamawiam mu przysmaki na stronie https://petinio.com/ . W ofercie mają również dla Ciebie zabawki, smycze, szelki i wiele, wiele innych. Myślę, że dobry kontakt z naszym psiakiem mają przede wszystkim dzieci. Cieszę się, że psiak jest dla dzieci kolejnym członkiem naszej rodziny.
OdpowiedzUsuńMam 4 pupili i nigdy bym nie kupiła również psa. Jest ich tyle w schronisku, czekają żeby ich adoptować. A można znaleźć różne pieski, w różnym wieku, wielkości. Takie otoczą największą miłością. A jak już adoptujecie to może zainteresuje Was możliwość wykupienia takiego pakietu https://pethelp.pl/ . Opłacasz stały abonament i nie ponosisz dodatkowych kosztów za wizyty, badania, szczepienia. Są także teleporady w cenie i zniżka na zakupy w sklepie zoologicznym.
OdpowiedzUsuń