ciasteczka

wtorek, 3 października 2017

Straszenie dzieci psem skuteczniejsze niż Baba Jaga?

Tak wygląda bestia pożerająca dzieci żywcem

Od paru tygodni chodził mi po głowie temat histerycznie reagujących na widok psa dzieci oraz wielokrotne obserwacje rodziców/opiekunów dzieci, którzy nieposłuszne dziecko straszą psem. Nie do końca wiem, jak to ugryźć. Nie jestem pewna, czy mnie zrozumiecie. Zapraszam jak zwykle do wyrażania swojego zdania w komentarzach.


Epizod I "Obdzieranie żywcem ze skóry"
Idę z Tajgą przez niemal pusty park. Cisza, spokój, suka jak zawsze luzem tupta sobie maksymalnie 1,5 metra od mojej nogi. Wolnym krokiem wracamy do domu. Skręcamy z głównej alejki w boczną ścieżkę, którą idzie matka z na oko 8-10 letnim synem jadącym na hulajnodze. Tajga poszła przodem, bo zna doskonale drogę do domu. Jak zwykle mija ludzi jak powietrze lub drzewa, nie szuka z nimi kontaktu, przechodzi jakby nigdy nic. Nagle dzieciak drze się wniebogłosy tak jakby go ze skóry żywcem obdzierali... Rzuca hulajnogą na oślep, tupie, ucieka, macha rękami i drze się nadal. Nigdy nie widziałam mojego psa tak przestraszonego psa, jak w tamtej chwili. Szczerze to sama podskoczyłam, bo nie bardzo wiedziałam co się dzieje. Dobrze, że Tajga szybko ogarnęła, że nic się nie dzieje, nie szczekała, nie uciekła, podbiegła do mnie, skuliła uszy i patrzyła zdumiona na drącego ryja i miotającego się bachora. Mnie chwilowo wmurowało i też patrzyłam. Nigdy nie widziałam takiej reakcji na psa. Jeśli ktoś się bał, to 2-3x z daleka słyszałam, żeby zabrać pieska, bo go kiedyś ugryzł i się boi. Rozumiem, odwołuje wtedy psa i przypinam na chwilę na smycz. Tym razem nic takiego nie miało miejsca. Matka chłopaka chyba też lekko zdumiona była, roześmiała się i pyta się "Jasiu (imię zmyślone) co ty robisz? No przestań, to tylko piesek, bardziej się przestraszył niż ty. Uspokój się". Nie wiem co dalej. Nie pamiętam, ale chyba rzuciłam coś w stylu żeby na przyszłość tak nie histeryzował, bo zwierzęta bardzo się boją w takich chwilach i inny pies ze strachu, czy paniki faktycznie może ugryźć. Poszłyśmy do domu. Tajga przez dobry tydzień na widok dzieci, nawet w oddali reagowała nerwowo i wpadała w stres, omijała je największym łukiem jak tylko było to możliwe. Na szczęście szybko jej to minęło, bo obserwowała uważnie dzieciaki i zachowywały się normalnie, jak na dzieci 

Epizod II "Idź wytarmoś pieska"
Letnie niedzielne popołudnie, ciepło, ale nie za gorąco. Tłumy w parku. Czasem świadomie biorę Tajgę w zatłoczone miejsca pełne różnych zapachów i odgłosów dla odświeżenia socjalu miejskiego. Bardzo dobrze sobie radzi w takich sytuacjach, ale nie odbiegam od tematu. Zeszłam na boczną ścieżkę, miałam na trawniku chwilę się z nią pobawić. Idzie młoda rodzinka - matka, ojciec, na oko 2-letni synek i ktoś jeszcze z nimi był. Tajga luk na dzieciaka i myk na bok żeby tylko przypadkiem nie mieć z dzieciakiem nic do czynienia. Zwłaszcza, że mały na jej widok się ucieszył i chyba chciał podejść. Na co matka "Idź wytarmoś sobie pieseczka". No szlag jasny mnie prawie na miejscu trafił. Pytam, czy jej jeszcze nikt porządnie nie wytarmosił. Wielkie oburzenie paniusi i coś tam gada, że to dziecko i jak mam psa, który nie da się głaskać to nie mam prawa z nim wychodzić a już na pewno do parku przychodzić. Serio? Na tym zakończę, bo jak dla mnie, to nie ma czego tłumaczyć. Mój pies jest mój, nie jest maskotką publiczną. Amen.

Epizod III "Chcem, ale nie umim, albo jednak nie chcem" 
Właściwie powinien być jako I, ale uznałam, że tak będzie ciekawiej. Tajga nie była jakoś specjalnie socjalizowana z dziećmi. Ja ich nie mam i mieć nie będę. Znajomi bliżsi też raczej ludzkich szczeniąt nie posiadają. Nie chciałam też żeby Tajga jakoś mocno dzieci polubiła i biegała do nich w parku, na ulicy, bo ludzie mogą sobie tego nie życzyć, a ja chcę mieć komfort chodzenia wszędzie z psem bez smyczy. Osiągnęłam stan idealny - olewka i unikanie. Na unikanie jak ognia i obawę przed bliższym kontaktem dzieciaki same sobie zapracowały. Takie 2-5 letnie maluchy na ogół maja naturalna ciekawość świata i chcą kontaktu ze zwierzętami. Nawet wiedzą, że psom rzuca się piłkę lub patyk, ale... No właśnie, takie dzieciaki mają jeszcze nieskoordynowane ruchy, idąc potrafiła się przewrócić jak długie. Wydają dziwne dźwięki, machają niepotrzebnie rękami, nieporadnie jeżdżą rowerkami i innymi pojazdami. Niby idą głaskać a za chwilę uderzają po głowie lub szczypią, ciągną za ogon. Proszone o niegłaskanie nagle przytulają się do psa lub chcą dawać buziaki - o zgrozo, Tajga jakoś to wszystko zdzierżyła. Raz tylko szczeknęła i kłapnęła zębami tuż przed nosem, bo 6-letnia dziewczynka nie rozumiała jak prosiłam żeby przestała, bo pies ma dość i za chwile ewentualnie będzie mogła pogłaskać jak trochę odpocznie. Nawet odsuwanie jej nie pomagało. Ostatnie ostrzeżenie Tajgi poskutkowało i już się do niej nie zbliżała - i dobrze! 
Inna kwestia, że takie dziecko potrafi się nagle rozmyślić a już jest blisko psa i z euforii przechodzi w krzyk i płacz, już nie wyciąga przyjaźnie rączki tylko przeraźliwie nimi macha. Jeszcze inne podchodzą, ale od tyłu i chcą szybko i nerwowo klepnąć psa, bo boją się głaskać a jakoś chcą dotknąć. Są też takie, które zamiast rzucić patyk psu rzucają go prosto w psa, albo gonią psa wymachując patykiem i bardzo są z siebie dumne... Tak te, inne i podobne historie spotkały nas podczas spacerów w parku lub na ulicy. Szczerze? Czasem miałam ochotę złapać takiego bachora i porządnie nim potrząsnąć, albo jeszcze lepiej jego matkę. Są też dzieci, które za wszelką cenę chcą ukraść psu jego zabawkę. Dobrze, że Tajga załapała szybko, że dziecko nie ma z nią szans i w ogóle się tym nie przejmuje, mam czas zabrać zabawkę albo odejść. Słabe jest też, że jak proszę żeby zabrać dziecko, zawołać do siebie lub najpierw nauczyć dziecko, ze trzeba zapytać czy psa można głaskać, bo nie wszystkie psy lubią albo są w trakcie szkolenia. Reakcja? Często niestety w stylu "Choć, ten kundel jest brzydki, głupi, brudny, gryzie" - wstawcie sobie co tam chcecie. Pocieszające, że dziecko często zaprzecza tym obelgom wystosowanym w stronę psa. 

Epizod IV "Mogę pogłaskać? Ale i tak zrobię, to na co mam ochotę"
Nieco starsze dzieci na ogół podbiegają i pytają czy mogą pogłaskać pieska - super! Niestety są takie, którym odmówię i niby wzruszą ramionami, powiedzą, że rozumieją, że piesek nie lubi i odbiegając w swoją stronę i tak pacną łapskiem Tajgę... Dobrze, że mój pies jest opanowany, ale to tylko utwierdza ją w przekonaniu o tym, że dzieci to zło! Nie dziwię się jej. Na pogłaskanie zgadzam się niezwykle rzadko, jeśli widzę, że Tajga pozytywnie reaguje na dziecko, jeśli dziecko wydaję się normalne i rodzic/opiekun coś tam miło do mnie zagada. Robię to dosłownie raz na sto i to głównie dlatego, żeby Tajgę przekonać o tym, że nie każdy mały człowiek jest diabłem wcielonym. 

Epizod V "Edukacja. Dzieci mądrzejsze od rodziców"
Serce rośnie, jak mijamy spacerująca rodzinkę i ktoś z dorosłych cmoka na Tajgę lub o zgrozo szybko wyciąga rękę do głaskania. No, bo przecież jak pies idzie grzecznie w parku bez smyczy to musi być maskotką - fuck logick! Tajga albo się szybko odsuwa, albo szczeka i/lub warczy, bo nie lubi być głaskana przez obcych jeszcze znienacka. dziecko na to "Ale nie można głaskać nieznajomych piesków bez pytania, bo mogą ugryźć". Chwała przedszkolom i szkołom, bo skądś ten dzieciak ta wiedzę wynieść musiał. I to raczej nie z domu rodzinnego.  

Epizod VI "Bo cię ten pies ugryzie!"
Jakże często słyszę to lub podobne zdanie z ust rodzica lub opiekuna, który za cholerę nie potrafi sobie poradzić z dzieckiem na spacerze i akurat widzi, że idę z Tajgą w ich kierunku. Dzieciak nie chce wrócić do wózka? Postraszę psem, może pomoże. Dzieciak wchodzi do kałuży mimo zakazu i tenisówek na nogach? Postraszę psem, może pomoże. Dzieciak ucieka, nie chce wracać do domu - wpisz dowolne też postraszę psem, może pomoże. Efekt? Dzieciak na ogół zatrzymuje się, przerywa swoją czynność i z kamienną mina patrzy na Tajgę. Opiekun lub rodzic cały w skowronkach i dumny z siebie, bo okiełznał bachorka. Ale jakim kosztem?! Wróć do epizodu I jeśli nie pamiętasz. Za moich czasów dzieci bały się Baby Jagiduchów, Buki z Muminków, potwora w szafie (nie pamiętam już co tam jeszcze było), babcia czasem straszyła, że Cyganie mnie zabiorą jak nie słuchałam. Dawniej pewnie co innego było postrachem, np. czarna wołga. Czy w XXI wieku modne stało się straszenie nieposłusznych dzieci psem? Czy dorośli wychowujący dzieciaki w taki sposób nie są świadomi konsekwencji? Przecież takie dziecko wyrośnie na zeschizowanego człowieka, bojącego się psów bez żadnego powodu. Zrozumieć jeszcze można tych, które mają złe doświadczenia. I potem idę przez park i bywa, że nastolatek czy nastolatka boi się przejść obok Tajgi, albo łapie koleżankę/kolegę za ramię i słyszę przerażony głos "Pies!!!"

Epizod VII "Nadzieja"
Po tym wszystkim chyba nie dziwicie się, że zarówno ja, jak i moja suka mamy mocną alergię na dzieci i rodzinki. Wolimy w krzaki wleźć albo w błoto po kostki żeby takich ominąć. Bywa i tak, że taka mamusia, czy babcia/opiekunka zagadują do nas z daleka. Zaczyna się na ogół "Jaki ładny piesek!" Tajga się cieszy podchodzi, czasem nawet sama chce się witać. Okazuje się, że mają psa w domu, lub kota, albo planują zwierzaka, ale dziecko u sąsiadów czy znajomych kontakt ze zwierzakami ma. Takie dziecko nie krzyczy, nie macha dziwnie rękoma, jest uśmiechnięte, wyluzowane, chce się bułką z pieskiem dzielić, albo rzuca kawałek przed siebie patyk a Tajga ochoczo go aportuje, ale przynosi do mnie. Latem w stawie w parku raz nawet dwójka dzieciaków, takich starszych 12-15 lat bym powiedziała wskoczyła z Tajgą do wody i na przemian aportowali patyk i wrzucali lub pływali na wyścigi. Mojej suce nawet się to spodobało, ale szybko podłapała, że skoro dzieci aportują to ona postoi i popatrzy na brzegu, bo po co się przemęczać? 

Później w mediach tragedia, że pies znów pogryzł dziecko lub zaatakował... Ja jestem zdania, że to praktycznie zawsze wina dziecka, a raczej rodzica/opiekuna, który nie dopilnował dziecka, nie zareagował w porę na sygnały uspokajające psa. Tajga mimo swej reaktywności i gwałtownych reakcji pięknie potrafi się komunikować i nawet w stresowych sytuacjach zachowuje zimną krew. 

Czy straszenie dzieci psem w dzisiejszych czasach jest rzeczywiście skuteczniejsze niż Baba Jaga? Chyba niestety tak, bo pies jest realny, Baby Jagi dziecko nie widzi, nie zna, a w bajkach widziało pewnie gorsze rzeczy niż wspomniana Baba Jaga. Nie polecam jednak straszenia dzieciaków psem, bo może to mieć fatalne skutki w przyszłości. 

A czy Wy spotkaliście się kiedyś z tym, że Wasz pies służył jako straszak na cudze dzieci?

12 komentarzy:

  1. Na mnie takie straszenie nie działąło ... zapraszam do mnie : https://hyggelifestyle.wordpress.com/2017/10/01/blog-zmiany/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się nie bałam, ale są dzieciaki, które potem mają dziwne lęki i fobie przez takie straszenie

      Usuń
  2. Znam rodzinkę, która nie tylko dziecko straszy psem (że szczeka, może ugryźć), ale również: wronami, czarnymi ptakami (wrona może też być szara), piłą łańcuchową, cyganami, jakimiś odgłosami w oddali, burzą, złym panem, ogólnie mówiąc wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak się cieszę, że już nie mieszkam w bloku... Pamiętam to: "Bądź grzeczny, bo Cię oddam tamtemu psu", a potem się dziwiłam, że dziecko drze się na pół miasta na widok Donnera... brrrry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W bloku akurat mamy zajebistych sąsiadów ;) ale na ulicach i w parkach to już loteria z ludźmi...

      Usuń
  4. To ja mam chyba jakieś szczęście, bo mieszkam wśród naprawdę miłych i tolerancyjnych ludzi :) Nigdy mi się nie zdarzyło, aby ktoś straszył dziecko moim psem. Hehe...ale jak tu straszyć małym Russellkiem, który każdemu kojarzy się z filmem "Maska". Mimo to popieram Twoje zdanie. Jak Sonia była mała, dzieci do niej lgnęły, jednak rzadko kiedy pozwalałam głaskać (no chyba że ktoś zagadał i wyglądał sympatycznie :) I nie wynikało to z "nie bo nie", a nie chciałam, aby mój pies w przyszłości skakał na innych ludzi. Pomogło. Teraz przechodzi obojętnie, nawet jak ktoś do niej ciumka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja oczywiście wybrałam same smaczki z kilku lat ;) Całe szczęście takie sytuacje nie są na porządku dziennym. Niestety straszenie psem często słyszę i to nie jest złośliwe, ale ma zmotywować dzieciaka do słuchania - WTF? Tajga ma w nosie ludzi i dzieci oraz inne psy, chyba, że ktoś/coś ją zaczepia to reaguje na bodźce.
      Pozdrawiamy :)

      Usuń
  5. Z dzieciakami chyba już tak bywa, że zachowują się czasem głupio (z naszego punktu widzenia), nawet jeśli rodzic upomina (np. ostatnio tłumaczyłam, że dużego psa można głaskać, mały natomiast się boi - mama przekazała to pociechom, a one i tak próbowały zakumplować się z mniejszym), dlatego staram się zachować zimną krew i nie wściekać na każdy wybryk. Niemniej część opisanych przez Ciebie sytuacji może wyprowadzić z równowagi; klepanie, bicie, celowe rzucanie przedmiotami w psa jest niedopuszczalne i na to z mojej strony nie ma już akceptacji. Ja na szczęście nie mam zbyt wielu negatywnych doświadczeń z dziećmi i moimi psami, ale gdyby jakieś próbowało np. kopnąć, to na pewno spotkałoby się z konkretnym opieprzem. Mnie najbardziej irytuje nie sam strach dziecka - najgorsze są przypadki, kiedy to dorosły utwierdza dziecko w przekonaniu, że jest się czego bać, robiąc z daleka szopkę na widok psa, który kompletnie nie jest zainteresowany interakcją z ludźmi. Kiedyś mijaliśmy ogrodzony (!) ogródek - gdy chłopiec zauważył Jima (na smyczy) wspiął się mamie na kolana (w butach), a ta odprowadzała nas nienawistnym wzrokiem, nie próbując uspokoić w żaden sposób dziecka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale to dorośli są wszystkiemu winni. Jak tak obserwuje świat na spacerach, to dochodzę do wniosku, że psy są lepiej wychowane niż dzieciaki o ile ktoś z psem pracuje ;) Na szczęście kopać tylko raz jakiś dziadek chciał, mało mu nóg z dupy nie powyrywałam, zwłaszcza, że Tajga stała i patrzyła na wiewiórkę, która była jakieś 2 m ponad ziemią na drzewie. Na ogół unikamy ludzi, często matki z wózkami ustawiają się dookoła łączki kiedy ćwiczymy frisbee i oglądają, dzieci chodzące trzymają za kaptury żeby pieskowi nie przeszkadzały :P
      Pozdrawiamy :)

      Usuń
  6. Znamy to znamy!!Akurat mamy szczęście, że w bloku mamy psiarzy,kociarzy i mieszankę młodych rodziców z dziećmi i w większości są entuzjastami zwierząt.Niestety żeby przejść na Nasze ukochane pola i łąki musimy minąć ogrodzony plac zabaw i tłumy plotkujących rodziców przed bramką.Oczywiście ludzie nie mają taktu żeby przejść koło nich i żadne nie zejdzie ze ścieżki,ale Paniom z wózkami i rowerzystom zawsze schodzimy na bok w krzaki żeby mogli przejechać koło czarnego psa bez strachu w oczach. Uwielbiamy dzieci krzyczące,piszczące z daleka,jakby to była ich ostatnia chwila w życiu bo zbliża się czarny labrador,który nie zwraca uwagi na ludzkie otoczenie.Mamo czarny pies, czarnyyyyy!!!Nie patrz na psa,chodź tutaj bo Cię pogryzie!!Ah,codzienność☺Całe szczęście zdarzają się też wisienki na torcie podczas spaceru z Mią.Podczas deszczowego spaceru,gdy bawiliśmy się pullerem szedł Tata z wózkiem,a w Naszą stronę biegła kilkuletnia dziewczynkaja odruchowo przeszłam na poboczną łączkę żeby uniknąć okrzyków Tatusia,że ten pies jest na pewno zły!Tymczasem dziecko podbiegło krzycząc z uśmiechem-Dzień dobry, czy mogę rzucić pieskowi to fioletowe kółko?Patrzę na dziewczynkę i na Jej Tatusia,tłumaczę,że pies brudny, puller obśliniony,na co ku mojemu zaskoczeniu,Tata mówi-prosimy,możemy?A Mii nie trzeba namawiać na aportowanie więc radosna kilkulatka rzuciła z pełną radością,po czym mówi- dziękuję,dziękuję Pani bardzo,Do widzenia!Nie ukrywam,ze uśmiech nie schodził z mojej twarzy przez cały dzień��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, czarny pies to już w ogóle Lucyfer z piekła rodem w najokazalszej postaci :D Dobrze, że te wisienki na torcie się zdarzają ;) Dają nadzieje. U nas na klatce jest tylko 2 dzieci, starszy boi się psów i rodzice nie wiedza dlaczego, a młodszy zawsze kombinuje jak tu pogłaskać Tajgę ;) W bloku raczej starsi ludzie mieszkają, więc jest ok. Często się też zdarza, że rodzic pokazuje na mojego psa i mówi "widzisz pies mądrzejszy od ciebie" albo coś w ten deseń, że się lepiej słucha ;) No, ale co ja czasu Tajdze poświęcam i ile mnie to pracy kosztuje to moje.
      Pozdrawiamy :)

      Usuń

tajgaowczarekmazowieckikelpie.blogspot.com