ciasteczka

sobota, 16 kwietnia 2016

Dress Code Psiarza po mojemu (naszemu)

Mamy psa i jesteśmy psiarzami pełną gębą, więc dziś będzie kilka słów o tym, jak zmienił się nasz wizerunek, jak wygląda nasza szafa i nasz styl od kiedy Tajga mieszka z nami.

Z zamiarem napisania tego wpisu nosiłam się już długo, ale zawsze coś stanęło na przeszkodzie i tak ubiegli nas m.in ZMZ i Pies w Warszawie. Zdradzę również w jakich sklepach najczęściej kupujemy ubrania. Zapraszam do lektury. Będzie wesoło. ;)

Poniżej przedstawiam nasze stylówki - bogato ilustrowane ;) Proszę Państwa, oto Dress Code Psiarza w pełnej krasie:

  • Dress Code na menela - nasz niekwestionowany faworyt, jeśli chodzi o outfit z psem! Dres spoko jest! 

Menel - to najlepsze określenie na nasz codzienny styl! Totalnie olewamy to, co inni sobie o nas pomyślą - ma być wygodnie, nic nie może krępować ruchów (dużo się ruszamy, trenujemy). Gorzej jeśli wybieramy się gdzieś dalej i trzeba w obie strony jechać komunikacja miejską, np. na Pole Mokotowskie, czy nad Wisłę lub w słoneczny ładny dzień do Parku Skaryszewskiego, gdzie jest wtedy tak dużo ludzi, jak grzybów w lesie po deszczu. Jak wracamy ze spaceru wyglądamy często tragicznie... (patrz wyżej - fotki) Wzrok "odstawionych jak stróż w boże ciało" spacerowiczów/przechodniów niekiedy jest pełen pogardy i mówi: "hej, jak tak w ogóle można wyglądać?". Początkowo było mi trochę wstyd iść ulicą w tak uwalonym błotem ubraniu, Michał od początku (jak to facet?) nie miał z tym najmniejszego problemu. O wiele łatwiej wyglądać "jak człowiek" latem, gdy jest sucho, ale... no właśnie - latem na moich nogach i rękach niekiedy widnieją różowo-czerwone pręgi od psich pazurów :P więc sami oceńcie, co lepsze ;)

  • Dress Code na wieśniaka - totalnie odjechany outfit, na który (póki co!) nie odważyliśmy się jeszcze w mieście ;) to nasz styl na wiejskie wypady, kiedy spacer na ogół kończy się w przydomowym ogródku, bo po wsi luzem latają psy lub wszystkie ujadają i spacer z Tajgą staje się udręką...

A Wy możecie pochwalić się jakąś przypałową stylówką na wyjście z psem? Niestety zdjęć niewiele, bo i czasu na wiejskie wypady nie mamy dużo... No i tu prym wiedzie mój Michał ;)

  • Dress Code między ludzi - nadal mega wygodnie i głównie dresiarsko, ale tu przynajmniej jesteśmy względnie czyści i nie wyglądamy jak po nocce spędzonej w rowie ;)

W tym wydaniu zdarzają się jeansy, koszule, softshell (zakaz skakania dla Tajgi i zaciągania naszych ubrań pazurami) i buty są względnie czyste - nie przypominają tych z outfitu menela, czyli jakbyśmy wyszli ze stajni w butach oblepionych obornikiem do granic możliwości (taki stajl zapewnia spacer po deszczu w Skaryszaku lub na Kamionkowskich Błoniach Elekcyjnych).
W tle psi plecak rozkoszy - bez niego nie ruszamy się na dłuższy spacer, ale o tym innym razem ;) Tak się prezentujemy na jakichś "psich zlotach", biegu charytatywnym, na świątecznym spacerze, na codziennych zakupach, w wolnym czasie nie mamy kompleksów wpaść tak ubrani z Tajgą na jakąś szamę, bo zgłodnieliśmy po długim spacerze (chociaż preferuje domową kuchnię).
  • Z przymrużeniem oka - to nasz głównie koncertowy look ;) ale nie tylko...

Jak wszyscy widzą, Michał nie wstydzi się nosić niemal oczojebnej kolorystycznie torebki (prawie róż) - to była pierwsza torba wyjazdowa Tajgi, kiedy nie miała tylu rzeczy, co teraz... Damska apaszka z kwiatowym motywem przewiązana na głowie? - no problemo! Świnka? - proszę bardzo! A ja? irokez? - me gusta! Niebieskie włosy? - choćby zaraz (szkoda, że kolor nietrwały a włosy szybko odrastają...)

Uff, to chyba na tyle.

Na szczęście oboje wykonujemy pracę, która pozwala nam nosić, to w czym dobrze się czujemy. Do tego stopnia pokochaliśmy dresy, że dżinsy nie są już tym, co kochamy najbardziej. Praktycznie nie rozstajemy się ze sportowym lookiem. Staliśmy się zepsionymi dresiarzami... 
W szafie mamy jednak podział ubrań na "tylko psie" i "wyjściowe" (chociaż okazji, aby je założyć mamy niewiele). Żyjąc w biegu nie wyobrażam sobie latania na szpilkach i w obcisłej spódniczce/sukience ;) 

Według mnie totalnym must have jest całkowicie oddzielna jesienno-zimowo-wczesnowiosenna garderoba wierzchnia zarezerwowana wyłącznie na psie spacery! Psia kurtka to u nas podstawa! - preferuje model 3w1 - daje radę niemal przez cały rok. Ta używana obecnie pójdzie niebawem na emeryturę. Podobnie rzecz ma się z obuwiem (zwłaszcza, jak w mokre dni nie wiadomo do końca, czy to w co wdepnęliśmy to błoto, zgniły liść, czy psia kupa...). Na niemalże 3/4 roku preferuje obuwie trekingowe (nam prawie 2 lata służyło, to zakupione w Lidlu, za chyba 69zł/para), w ciepłe i suche dni na naszych stopach lądują buty do biegania z niższej półki - mega wygodne, zwłaszcza przy 20 km spacerach ;) Nie lubię przepłacać za ubrania. dlatego stawiam na te z Lidla i Decathlonu - dobra jakość idzie w parze z niską ceną, a jak trafi się na promocje, to nie ma się nad czym zastanawiać, czasem dokupię coś w innym markecie na dziale odzieżowym. Takich ubrań w razie totalnego zniszczenia nie szkoda mi wyrzucać. 

Od kiedy mam psa muszę być zawsze zdrowa (nawet jak nie jestem :P) i gotowa na spacer, więc teraz jeśli tylko zrobi się zimno zakładam czapkę - nie ma, że boli, że źle wyglądam, że włosy przeżywają dramat, na długich spacerach w chłodne dni po prostu musi mi być ciepło i koniec! Podobnie nie wyobrażam sobie, kiedy temperatura spada poniżej zera, a ja wychodzę na 2-4 godzinny spacer bez bielizny narciarskiej. Stosujecie takie rozwiązanie? Założenie kilku cieńszych warstw ubrań sprawdza się u nas o wiele lepiej niż jedna gruba warstwa - w razie potrzeby można coś zdjąć, rozpiąć kurtkę. 

Dodatki i biżuteria? - najlepszy naszyjnik, to smycz! przewieszona nonszalancko na szyi lub przez ramie - jak szarfa. U dołu "dynda" plastikowe etui kostka z woreczkami na psie kupki oraz kaganiec baskerville. Niekiedy na tzw. "smyczy na klucze" noszę też na szyi kliker i gwizdek na psa trixie. Wszelkie saszetki-nerki są mile widziane, jakoś nie przepadam za woreczkami na smaczki - inne psy próbują ukraść z nich smaczki a Tajga przechodzi w tryb bestii broniacej zasobów. W niemal każdej kieszeni mamy of course walające się luzem, często po kilka sztuk "śniadaniówki" z Lidla - tanie i mocne u nas świetnie sprawdzają się jako kupotorebki ;) 

A jak to wygląda u Was? Próbujecie dobrze wyglądać z psem w parku/na spacerze pod blokiem, czy raczej stawiacie na komfort i zero złości w przypadku totalnego zabrudzenia? Przejmujecie się tym, jak postrzegają Was inni? My nigdy nie lubiliśmy  strojów Ą i Ę mocno wizytowych i teraz mamy dobrą wymówkę by takich nie nosić ;)  



5 komentarzy:

  1. Haha jakbym czytała o sobie;) woreczki śniadaniowe to hit cenowy! Buty treningowe służą cały rok,w okresie upałów używam adidaskow za 2dychy z rynku;) czapki to moje odkrycie na bad hair day;) Niestety praca nie pozwala mi na ubieranie dresu/dresa i w "wyjściowym" stroju czuje sie co najmniej dziwnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "bad hair day" z psem rano zdarza się niestety często :P a co do woreczków, to bywało, że specjalne psie na kupki puszczały na szwach... lub po włożeniu ręki dziura się robiła - dobrze, że zanim załadowałam "ładunek" :P Lidlowskie śniadaniówki nigdy nas nie zawiodły, niestety... kupa w nich nie wygląda estetycznie haha Pozdrawiamy!

      Usuń
  2. Jak wychodzimy gdzieś wśród ludzi to staram się wyglądać przyzwoicie, chociaż też nie zawsze to wychodzi. Kiedyś nie wyobrażałam sobie wyjścia z domu w dresach, teraz zdarza się to przy spacerach bardzo często, bo i to wygodne, i nie trzeba się przebierać przy wychodzeniu. Codziennie rano myję włosy i wcześniej nie wyobrażałam sobie wyjścia w związanych (bo związuję na noc) i nieumytych, a teraz na spacerach rano to bardzo częste, tym bardziej kiedy mamy wolny dzień, bo zazwyczaj śpimy trochę za długo i nie ma czasu na mycie przed. Kilka razy zdarzyło mi się też wyjść na spacer w piżamie - wprawdzie miałam założoną kurtkę, ale po spodniach było widać, że dopiero wstałam. Takie spacery to norma w momencie kiedy np. pies obudzi mnie w nocy, bo on jużteraznatychmiast musi wyjść i wtedy nawet nie mam siły myśleć o przebraniu się w coś normalnego.
    Mam parę spodni termoaktywnych i muszę przyznać, że na chłodne dni się sprawdzają, a przy okazji są wygodne i nie ma żadnego problemu z założeniem czegoś na nie. Czapki nie noszę nigdy, ale często zdarza mi się zapomnieć rękawiczek i przy długich spacerach w taką pogodę jak teraz moje ręce mnie nienawidzą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyzwoicie można wyglądać nawet w dresie ;) :D a tak serio z wiekiem człowiek przestaje się przejmowac wyglądem, bo to nie on wyznacza kim jesteśmy ;) Mając psa wrzuciłam na wielki luz i bardzo mi z tym dobrze! W młodości też chodziłam bez czapki - na starość zmądrzałam i wole ciepełko niz super fryz ;)
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  3. wysoko oceniam ten blog. Na pewno zostanie na tym blogu.

    OdpowiedzUsuń

tajgaowczarekmazowieckikelpie.blogspot.com