ciasteczka

niedziela, 5 listopada 2017

Pies i człowiek. Relacje i więź.


Jakie psy kochają mocniej? Adoptowane czy kupione?

Takie pytanie potrafi wzbudzić wielkie emocje u psiarzy i zażarte spory.

Mierzenie miłości to ciężka sprawa i nie mam zamiaru się tego podejmować. Natomiast w tym tekście mam zamiar spojrzeć na to pod kątem przywiązania i siły więzi między psem i człowiekiem. Z góry mówię, że to są tylko moje teoretyczne rozważania, coś co wydaje mi się najbardziej prawdopodobne i nie twierdze to na pewno jest prawdą, a żeby to potwierdzić potrzebne byłyby jakieś badania. Ciekawi mnie Wasza opinia na temat tych przemyśleń.


Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, że będę pisał o psach adoptowanych i kupowanych, a nie kundlach i rasowych bo to całkiem inny podział. Można kupić psa w typie rasy z jakiejś pseudohodowli, a można adoptować rasowego, którego ktoś się pozbył itp.
To jaka powstanie więź zależy od psa oraz od człowieka i tak mam zamiar podejść do tematu.

Pies

Według mnie dużą różnicę między psami adoptowanymi a kupowanymi jest to jakie miały przeżycia zanim trafiły do swojego aktualnego właściciela. Psy adoptowane częściej doświadczały bezdomności, porzucenia, pobytu w schronisku itp. Natomiast psy kupowane przeważnie nie były narażone na to, bo z hodowli trafiały do właściciela. Można dyskutować nad poziomem umysłowym psów ogólnie, ale myślę, że te adoptowane są w stanie powiązać poprawę swojego położenia z człowiekiem do którego trafiły. Czy można by określać ich uczucia jako wdzięczność? nie wiem, lecz nawet jeśli nie to moim zdaniem są w stanie spojrzeć na tą sytuację w sposób praktyczny, zgodny z instynktem przetrwania: dzięki temu człowiekowi mam lepiej, więc dobrze abym się jego trzymał. Natomiast psy kupowane w dużo większym stopniu unikają takich przeżyć, miały dom, miskę, człowieka opiekującego się nimi itd. Dla nich to normalność i możliwe, że jak i u ludzi działa tu mechanizm, iż doceniamy coś dopiero gdy to stracimy.
Druga kwestia, nad którą się zastanawiam to umiejętności społeczne psów. Uważam, że psy adoptowane częściej, z wcześniej wspominanych powodów cięższych przeżyć, wykształcają bardziej rozwinięte umiejętności społeczne (np nie ufają każdemu, ale jak już zaufają to przywiązują się mocniej itp), na podstawie swoich doświadczeń wykształcają bardziej rozbudowane relacje na poziomie pies-człowiek (na poziomie pies-pies oczywiście też). Psy kupowane z hodowli często nie mają takich możliwości rozwoju emocjonalnego (nie twierdze, że dobrze byłoby dla nich, aby przeżywały to co psy porzucane, a tylko zastanawiam się nad skutkami wynikającymi z tych różnic), mają przeprowadzaną socjalizacje w większym lub mniejszym zakresie, ale do pewnego stopnia to jednak jest proces sztuczny i możliwe, że nie dostarczy odpowiednich bodźców do pełnego rozwoju emocjonalnego psa.
Dodatkowo zastanawiam się nad tym czy na późniejszą siłę więzi nie może wpływać też to, iż w przypadku psów kupowanych mogą być one "uczone", że mówiąc upraszczająco: wszyscy ludzie i psy są fajni (bo to ułatwia przyszłym właścicielom obchodzenie się z takim psem, a w mojej opinii nie odpowiada naturalnym instynktom psa, który jest raczej ostrożny). Może to powodować, iż dla takiego psa właściciel nie jest jakość szczególnie "ważny" w porównaniu z innymi osobami, bo przecież wszyscy ludzie są dobrzy.

Człowiek

Do budowania więzi odpowiedniej nie wystarczy jednak tylko pies chcący tej więzi, potrzebny jest też człowiek. Myślę, że każdy zgodzi się z tym, iż psy potrafią mocno odbierać ludzkie emocje i ma to wpływ na ich zachowanie, więc teraz zastanówmy się nad różnicami między osobami, które kupują a tymi, które adoptują.
Jedną z podstawowych różnic dla mnie jest powód posiadania psa. Wśród adoptujących częściej spotyka się podejście, że ludzie chcą mieć psa po to aby... mieć psa, opiekować się nim. Natomiast wśród kupujących powody niejednokrotnie bywają trochę inne, np: ktoś chce mieć psa bo podoba mu się wygląd danej rasy, bo to modne, bo chce się pochwalić, bo chce z nim ćwiczyć jakiś sport itd. Doprowadza to czasem do sytuacji, że pies jako taki jest mniej ważny od tego powodu, co może skutkować słabymi relacjami miedzy ludzi i psami, które nie czują emocjonalnej więzi z właścicielami.
Inna ważna dla mnie kwestia to wiedza ludzi o psach. Uważam, że uśredniając ludzie adoptujący psy są bardziej świadomi tego jak należy zajmować się psami, co jest dla nich ważne, dobre, a kupujący częściej robią to bez przemyślenia swojej decyzji i z tego powodu adoptującym może częściej udawać się nawiązać prawdziwie mocną relację.

Oczywiście uważam, iż każdy pies bez względu na pochodzenie zasługuje na miłość i przywiązanie. Nie mam zamiaru oceniać kogokolwiek, tak samo jak ktoś może kupić psa i zapewnić mu szczęście i rozwój, tak samo ktoś może adoptować i potem zaraz pozbyć się jego. Nie patrzcie na ten tekst pod kątem Waszej konkretnej relacji z psem, a bardziej w globalny sposób jak na zjawiska zachodzące w otaczającym Nas świecie. Wiem, że to co napisałem to tylko skrótowe poruszenie tematu, ale chciałem zasygnalizować te parę problemów, które moim zdaniem mogą skutkować faktycznymi różnicami miedzy więziami psów kupowanych i adoptowanych. Jestem ciekaw co Wy myślicie w tych kwestiach. Jeszcze raz zaznaczam, że to są tylko moje teoretyczne rozważania, więc wszelkie 

Wasze opinie, punkty widzenia zgodne, czy nie są mile widziane, bo przecież o to chodzi, aby uczyć się i zdobywać wiedzę i korzystać z niej dla dobra psów.

-Michał

19 komentarzy:

  1. Zastanawia mnie czy w ogóle którekolwiek z Was wzięło pod uwagę to, że ktoś KUPUJE psa bo chce mieć przyjaciela z którym będzie się dobrze dogadywać i pracować? I nie chce mieć psa z bagażem doświadczeń. Po prostu chce mieć NORMALNEGO psa i nie chce podejmować ryzyka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że nie do końca dobrze rozumiesz cel mojego posta. Zgadzam się, że dużo osób kupuje psa w przemyślany sposób i to co ja napisałem NIE DOTYCZY KAŻDEGO KUPUJĄCEGO. Myślę, że można by powiedzieć nawet, że ten post nie dotyczy prawie na pewno osób, które go czytają. Bo skoro szukasz na necie wiedzy o psach, czytasz co mają do powiedzenia inni psiarze, to znaczy że zależy Ci na tym aby dobrze wychowywać swojego psa itp. W tym poście chodzi najbardziej o tą resztę osób, która nie czuje potrzeby zdobywania wiedzy i im wystarcza to, że mają psa. O tych co np chcą mieć psa modnej rasy, ale nie chcą wydać kilku tysięcy, więc kupują gdzie najtaniej.
      Tak jak pisałem w tekście, tego postu nie ma sensu porównywać ze swoim własnym konkretnym przypadkiem.

      Usuń
    2. Mi się wydaje, że dobrze rozumiem. Porównujesz świadomych adoptujących do nieświadomych kupujących aby wyciągnąc takie wnioski jakie Ci pasują :P Ogromne rzesze ludzi adoptuje bardzo nieświadomie, nie mając w ogóle pojęcia o potrzebach psów. Sama tak zrobiłam 20 lat temu biorąc psa ze schroniska (właściwie to rodzice wzięli). Zrobili tak bo to było tanie rozwiązanie i powielali mnóstwo mitów dotyczących posiadania psa. Tak na dobrą sprawę nie był nawet dobrze odrobaczony i nie był zaszczeniony na wirusówki pomijając wściekliznę. Co więcej ta nieświadomość często prowadzi do dalszych tragedii jak np powtórne porzucenie psa bo: 1) sikał w domu 2) gryzł 3) był agresywny 4) wokalizował.
      W ogóle twierdzenie, że adoptowany kocha bardziej jest nie tyle krzywdzące dla psów które zostały kupione ale też szkodzi samym psom adoptowanym bo powiela mity na temat adopcji. Adoptowane psy potrafią być bardzo niewdzięczne, często nie nawiązują żadnej więzi z nowym właścicielem bo albo zostały przez ludzi potwornie skrzywdzone albo po prostu mają taki charakter (szczeniak to nie do końca czysta karta, geny bardzo się liczą. Połowa to udział człowieka a połowa to co siedzi w genach). Najwięcej adoptujących kieruje się wyglądem, te ładne młode psy schodzą najszybciej. O adopcji trzema mówić bez ubierania jej w cukierkowe teorie, tutaj potrzebne są fakty bo im bardziej ludzie będą świadomi tym lepiej dla samych psów.

      Usuń
    3. Ja wtrące swoje trzy grosze - Michał miał tu raczej na myśli świadomą adopcję. I my i nasi znajomi mieli/mają jazdy z adoptowanym psem i nie wywalili go do lasu, nie oddali. Temat adopcji i kupna ja osobiście uważam za zamknięty i na tej płaszczyźnie nie będzie już poruszany na blogu.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Wydaje mi się że nadal traktujecie kupowanie psa po macoszemu...
    Nie zgodzę się z fragmentem o większej odpowiedzialności i świadomości adoptujacych psa - tacy ludzie idą na łatwiznę (często nikt o nic nie pyta, nie zagląda), a przeciętny Kowalski też adoptuje psa bo mu się podoba wizualnie, a niestety wiele schronisk i fundacji nawet nie sprawdza porządnie potencjalnego domu, wysyła tylko ankietę (o ile w ogóle) w której można napisać wszystko. Hodowca rozmawia z potencjalnym domem, często wymaga odwiedzin w hodowli by na żywo przyjrzeć się zainteresowanemu kupnem jego szczeniaka, dzięki czemu może lepiej wybrać (na żywo łatwiej zauważyć gdy ktoś kłamie, kręci).
    Nie wiem w jakich statystykach znajdujecie tę odpowiedzialność adoptujacych, ale to te psy częściej wracają z adopcji niż psy zakupione do hodowli. Adopcja psa jest darmowa, dlatego ludzie jakoś nie podchodzą do niej zaawansowanie, ale kiedy muszą zapłacić te 3000 to już zaczynają się zastanawiać czy to dobry pomysł, czy na pewno takiego psa chce
    Psu adoptowanemy* często po czasie wychodzą 'problemy' (lek separacyjny, agresja, pilnowanie zasobów, niszczenie) i człowiek zderza się z szarą rzeczywistością, a nie żyje w tym kolorowym świecie, gdzie wszyscy krzyczą, że pies adoptowany to kocha ponad wszystko i będzie wdzięczny - >no jak wdzięczny to czemu niszczy, czemu drze jape? No nie kocha mnie...


    No i kwestia 'sztucznej' socjalizacji (w ogóle ciekawi mnie con masz na myśli używając tego stwierdzenia?) ... No nie wiem czy pies, który siedział całe życie na łańcuchu, zamknięty w klatce czy przeganiany przez ludzi wytworzył cały wachlarz komunikacyjny z psami i ludźmi? Nie sądzę.
    No i właśnie fakt który ciągle poruszacie, że kupując psa z hodowli mamy jakieś oczekiwania wobec niego - no tak i to właśnie daje większą świadomość potrzeb psa, prawdopodobnych problemów i ewentualnego rozwiązania ich i chęci pracy.
    Na koniec powiem, że relacje psa z człowiekiem nie wypływają z tego skąd pies pochodzi, tylko z nakładu pracy człowieka, który stara się z psem coś robić (wspólne życie też jest robieniem czegoś, nie tylko sporty).
    I nadal uważam, że odnoszenie się do psów kupionych, nie mając ich i porównując w taki kuriozalny sposób jest poprostu nie na miejscu.


    *oczywiście kupionemu szczylowi też mogą wyjść takie problemy, ale wtedy wiemy że to nasza wina a nie psa, którego dostaliśmy z ustrką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież w tekście napisałem, że nie jest to oparte na jakichkolwiek statystykach, a to tylko takie moje przemyślenia i piszę to właśnie po to, aby rozmawiać o tym :)
      Myślę, że podstawowe nieporozumienie między nami polega na podejściu do tematu kupowania psów. Wydaje mi się, że Ty pisząc o kupujących psy masz na myśli tylko osoby kupujące z normalnych prawdziwych hodowli, a ja piszę o kupujących ogólnie, z dowolnego źródła. Mam wrażenie, że w Polsce nadal większość kupowanych psów pochodzi z pseudo czy innych podobnych miejsc i wszystko to co pisałem dotyczy właśnie najbardziej ich. Może się mylę w ilości, tak byłoby najlepiej. Zgadzam się z tym, że jeśli wziąć pod uwagę świadomość osób które wydają 3000 na psa aby mieć takiego jakiego pragną to wygląda to dobrze, ale jak jaki byłby wynik sprawdzenia tej świadomości u osób kupujących "okazyjnie" psy po kilkaset złotych? Podobnie ma się sprawa z socjalizacją, prawdziwi hodowcy robią to na pewno jak najlepiej umieją, ale co z całą resztą, z tymi pseudo? Również temat oczekiwań wydaje mi się, że wygląda podobnie, kupując psa za te 3000 człowiek ma często pojęcie jak pracować, aby zrealizować te oczekiwania, ale co z tymi co podstawowym oczekiwaniem jest aby kupić psa tanio i żeby np miał tylko odpowiedni wygląd?
      Oczywiście, że psy adoptowane mają częściej problemy, ale ja nie pisałem tu na temat z jakimi psami jest więcej problemów tylko na temat więzi i to więzi ze strony psa, a nie więzi ze strony człowieka. To że jakiś pies sprawia duże kłopoty nie wyklucza tego, że odczuwa więź i przywiązanie do człowiekiem.
      Nie zgodzę się z tym, że to skąd pochodzi pies nie ma wpływu na to jak buduje on później relacje, można by dyskutować o tym co i jak wpływa, ale uważam że przeżyta przeszłość odbija się w charakterze psa.
      A co do tego, że piszę o psach kupowanych bez posiadania takowego... ja nie piszę na temat jak się żyje z psem kupionym, jak go szkolić itp, ja piszę na temat więzi miedzy psami a ludźmi, oczywiście nie twierdzę, że mam rację, ale w pewnym zakresie opieram to co napisałem na tym co widzę podczas spacerów, jak zachowują się tam spotykane osoby z psami które zostały kupione (tacy zwykli Kowalscy, co chcą mieć psa), jak w mojej ocenie wygląda więź miedzy nimi itp. I myślę, że tak jak każdy mam prawo do wyrażenia swojego zdania na temat tego co obserwuję.
      Wiedziałem, że tym co napiszę wywołam kontrowersje, ale o to mi chodziło, a jednocześnie miałem nadzieje właśnie, że osoby komentujące nie będą ograniczać się do "hejtowania" tylko tak jak Ty napiszą swój punkt widzenia i będzie możliwość rozmawiania spierania się itp.

      Usuń
    2. Tyle, że Twoje zdanie budowane jest wyłącznie na obserwacji (tutaj zacytuję 'oczywiście nie twierdzę, że mam rację, ale w pewnym zakresie opieram to co napisałem na tym co widzę podczas spacerów, jak zachowują się tam spotykane osoby z psami które zostały kupione (tacy zwykli Kowalscy, co chcą mieć psa), jak w mojej ocenie wygląda więź miedzy nimi itp.') bez realnego odniesienia. Jasne można gdybać dalej, ale obserwacja psa który jest na spacerze z właścicielem nie musi wcale być równomierne z tym jak pies zachowuje się w domu. Zresztą patrząc na psa na ulicy chyba nie da poznać się jego historii, doświadczeń i życia, a nie każdy właściciel potrafi o tym opowiedzieć, a wszystko to ma wpływ na to jak pies się zachowuje w danej sytuacji.



      Najbardziej boli to że Twoje (Wasze?) posty na temat rasowy vs adoptowany są negatywne do tych pierwszych, co w moim odczuciu jest nie fair bo pies to pies bez względu na pochodzenie :)

      Usuń
    3. Nadal widzę niezrozumienie treści posta :)
      Po pierwsze nie piszę nic o rasowych psach a kupowanych, a to całkiem co innego.
      Po drugie nie oceniam negatywnie psów jakichkolwiek, zgadzam się że wszystkie są równe bez względu na pochodzenie. Jak już mówić o ocenianiu negatywnym to tylko w stosunku do ludzi których działania szkodzą psom (jeżeli kupowany pies ma zła socializację to wina człowieka nie psa, jeżeli ktoś kupuje psa tylko po to aby miał się czym pochwalić to wina człowieka nie psa itd, ogólnie można powiedzieć że przeważająca większość psich problemów zawiniona jest przez ludzi i jak już to psy są tylko ich ofiarami).
      Po trzecie chodzi mi o dyskusję na temat moich przemyśleń, jeśli chodzi o ogólne procesy zachodzące, a nie konkretne przypadki (nie mam zamiaru ocenia. Chodzi mi o możliwość takich zależności przyczynowo-skutkowych. Jeżeli uważasz, że w tym co pisałem jest błąd logiczny, że moje jakieś założenia co do istniejącej sytuacji są złe, albo moje wnioski, co do skutków jakie mogą one przynieść uważasz za nieuzasadnione, to napisz które i dlaczego tak uważasz.

      Usuń
  3. Ale po co to rozkminiać? Ja jestem za tym, żeby po prostu cieszyć się obecnością psa w swoim życiu. Obojętnie skąd się zjawił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tym, że najlepiej cieszyć się z bycia razem z psem :) ale uważam, że warto rozmawiać na różne tematy, nawet takie, bo przecież miedzy innymi na tym polega rozwijanie się aby rozkminiać różne rzeczy ;)

      Usuń
    2. Nie no jasne.

      Dyskusje potrafią być bardzo ożywcze. Ale ten temat może zaboleć, a niepotrzebnie - przecież w ten sposób (po przeczytaniu notki na blogu) nie zmieni się pogląd danej osoby na to czy jego pies z hodowli kocha go mniej czy bardziej od adoptowanego psa sąsiada.

      Może więc starajmy się szukać tematów, które mogą wspólnie prowadzić do dyskusji w kierunku - co zrobić, żeby w jakiejś sferze było lepiej? Zacierać granice a nie je budować.

      Usuń
    3. W tym momencie nie chodzi mi o zmienianie poglądów, a o dyskusję. Mam wrażenie, że zrobiły się takie czasy, iż ludzie nie potrafią rozmawiać na argumenty, nie starają się wsłuchać, wczytać w to co mówi inna osoba ze zrozumieniem. A ja bym chciał, aby była prawdziwa rzeczowa wymiana poglądów z szacunkiem, bez przypisywania złych intencji nieistniejących :) bo w ten sposób buduje się wzajemny szacunek pomimo różniących się opinii. Myślę że to bardziej może pomóc zacierać granice i potem działać razem w bardziej istotnych i ważnych sprawach, w których obie strony się zgadzają :)

      Usuń
    4. Ja się zgadzam z Kundelkiem, ta dyskusja nie ma na celu budowania mostów tylko tworzeniu podziałów.

      Usuń
    5. Mostów nigdy nie będzie :/ ciągle co jakiś czas ktoś rzuca "bo to kundel", "po co to robisz?", "kundel jest gorszy, głupszy". Osobiście mam tych podziałów serdecznie dość, wolałabym żeby były tylko takie ze względu na wielkość czy kolor psa. Ludzie są niestety różni. Michał chciał się wypowiedzieć, to napisał co myśli. Ja uważam temat za wyczerpany i zamykam go.
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  4. Jestem zdania, że jeśli człowiek i pies jest szczęśliwy to należy zostawić to w spokoju. Nie rozstrzygać kto, kogo mocniej kocha, kto jest bardziej przywiązany, a kto nie. To tak samo, jak z ludźmi - ten, który przeszedł wiele w życiu może nie doceniać każdego kolejnego dnia, ale osoba, u której dobrze się wiedzie, może być najbardziej wdzięcznym człowiekiem na świecie. Tego się nie da zmierzyć. Każdy odpowiada przed sobą.

    OdpowiedzUsuń
  5. :) bardzo dziękuje za wyważony komentarz bez atakowania kogokolwiek. Ja uważam, ze wszystko zależy od charakteru i osobowości człowieka oraz psa. Róbmy tak, żebyśmy nie mieli niczyjej krzywdy na sumieniu.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim zdaniem - będzie ogromna różnica pomiędzy adopcją psa ze złych warunków w wieku 2 miesiący, a w wieku kilku lat. Szczenięta w wieku poniżej 2-3 miesięcy (czy nawet nieco starsze) bardzo szybko zapominają złe doświadczenia i uważam, że w dużej mierze można w przyszłości porównać je do psa kupionego lub przygarniętego z warunków dobrych. Miałam oba przypadki adopciaka w domu i o ile po psie adoptowanym w wieku szczenięcym z kiepskich warunków nie było widać w zachowaniu śladów jego przejść, tak już u kilkulatka dość wyraźnie. Kwestia socjalizacji i kontaktów społecznych - zależy jakie przejścia miał ten nasz konkretny pies. Jeśli adoptowaliśmy go po kilku latach stania na łańcuchu czy mieszkania w stodole to jego socjalizacja jak i umiejętności społeczne będą o wiele uboższe niż w przypadku "sztucznie" (?) socjalizowanego psa z hodowli. Nieufność wobec obcych też trudno mi podpiąć pod te społeczne umiejętności, bo po pierwsze to cecha w całkiem sporym stopniu uwarunkowana genetycznie, po drugie - jej wystąpienie u psa z natury jednak ufnego to raczej skutek urazowych doświadczeń lub wręcz kiepskiej socjalizacji, a nie lepszej. Tak samo jak określenie "rozwoju emocjonalnego" jakoś nie bardzo mi pasuje do ciężkich przeżyć psa ;) to nie człowiek, że przepracuje coś na terapii, przemyśli i stanie się przez to bardziej świadomą jednostką; u psa działa to bardziej mechanicznie i jeśli już to raczej generuje lękliwość czy inne zaburzenia, niż "ubogaca emocjonalnie". "Ważność" innych ludzi w porównaniu do swojego pana też z moich obserwacji nie zgadza się za bardzo z przedstawionym wizerunkiem, bo po pierwsze często bardzo przywiązane do swojego pana wydają się psy z natury nieufne do obcych (powiedzmy jako rasa), mimo że zostały kupione i były zawsze dobrze traktowane, a po drugie bywa to kwestią osobniczą. Spośród psów, które miałam/mam, za najbardziej przywiązane uznałabym psa adoptowanego z ulicy w wieku kilku lat, oraz jednego z rasowców, który zamieszkał u mnie w wieku 9 tygodni - a i tu mam pewne wątpliwości, na ile u obu jest to przywiązanie, a na ile zachowania, które można podciągnąć pod agresję czy lęki (bronienie mnie, niechęć do wychodzenia z innym domownikiem i inne). Cdn.

    OdpowiedzUsuń
  7. Co do więzi jako wzajemnego porozumienia - tu z mojego doświadczenia zupełnie odwrotnie niż w Twoim wpisie: od im młodszego wieku pies jest ze mną, tym więź bliższa, rozumienie wzajemnych sygnałów, czytanie zachowań jest lepsze, a mam porównanie od psa mieszkającego u mnie od urodzenia, przez psy brane w wieku 2 oraz 6 miesięcy, po adoptowanego kilkulatka. Nawet 2 a 6 miesięcy to już różnica na "korzyść" młodszego. Oczywiście zawsze dużą rolę będzie tu grał czas poświęcany psu. A jeśli chodzi o czynnik ludzki - ja ze swoich doświadczeń myślę dokładnie odwrotnie. To kundelki częściej są moim zdaniem brane pod wpływem impulsu, bez wiedzy i przygotowania. Po pierwsze dlatego, że są za darmo, po drugie przez pokutujące w społeczeństwie przekonanie, że kundel zje byle co, nie choruje i sam z siebie jest mądry, i w ogóle nie ma potrzeby się tak nim przejmować i dbać jak o delikatnego rasowca. O wzięciu kundelka częściej też decydują względy emocjonalne - "weźmy go bo on jest taki biedny" niż realna ocena sytuacji, swoich możliwości i wiedzy. Pieska trzeba ratować, a potem "jakoś to będzie". Natomiast ludzie kupujący psa rasowego na ogół czytają choć trochę o rasie, zastanawiają się nad jej cechami i wymaganiami, ba, potrafią dzwonić i pisać do hodowcy wiele miesięcy przed pojawieniem się szczeniąt, poznawać rasę i przygotowywać na przybycie psa (albo to ja mam takie szczęście do mądrych nabywców maluchów), choć zazwyczaj szukają "po prostu psa", a nie zwierzaka do sportu czy na wystawy. A tak poza wszystkim - wpis bardzo fajny, poruszył ciekawą tematykę ;) a wszystko o czym piszemy to tak naprawdę zawsze kwestia indywidualna, choć miło się pobawić i poteoretyzować o ogólnych tendencjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cieszy mnie fakt, że ktoś na tak drażliwy temat potrafi zabierać swój głos tak racjonalnie, że poświęca tyle czasu na szczegółowe skomentowanie i porusza wiele kwestii w wypowiedzi :) Ja odpowiem w skrócie ze swojego punktu widzenia i z tego jaka jest Tajga, jakie mam doświadczenia i czym dla mnie jest dobra socjalizacja. Zacznę od tego, że od kiedy pamiętam były u dziadków na wsi psy, każdy z nich wybierał sobie "swojego pana" - zawsze padało na dziadka, im byłam starsza to ta pałeczka mi przypadała. Teraz po wielu latach Tajga też we mnie widzi lidera, ze mną chętniej pracuje, jest bardziej karna. Zawsze wydawało mi się normalne, że "mądry" pies nie wychodzi z każdym kto złapie za smycz - taka jest Tajga. Znam psy, które przychodzą do niemal każdego i każdemu dadzą zapiąć się na smycz. Nie wiem czy to kwestia więzi, ale dla mnie to dziwne. Nic dziwnego, że można ukraść psa ot tak z parku, Tajga nie pozwala sobie na kontakty z obcymi. Nie wygląda mi na psa lękowego, bardziej na podejrzliwego, nieufnego, dużo myślącego i przewidującego.
      "sztuczną socjalizacją" (i złą) jest dla mnie uczenie psa od szczeniaka, że wszyscy ludzie są dobrzy, że dają smackzi, głaszcza i można a nawet trzeba się z nimi witać. I tak potem lata taki beztroski pies po parku i szuka niewiadomo czego i kogo. Tajga była uczona ignorowania ludzi i psów, akceptowania ich obecności, ale nie podejmowania interakcji bez pozwolenia. W sumie to niewiele musiałam ją uczyć, miałam ją od kiedy skończyła 7-8 miesiąc i taka już była. Chadzała własnymi ścieżkami, ale zawsze przy mojej nodze, ludzie jej nie przeszkadzali, ale na cmokaczy i głaskaczy wypinała się dosłownie tyłkiem :D :P
      Adoptując ją miało nie być większych problemów. Były jednak małe i duże, wydatki, weterynarze, badania, czerniak, zawody itp itd wzięliśmy wszystko na klatę, dokształciliśmy się - nie wyobrażam sobie inaczej jak jest sie odpowiedzialnym człowiekiem.
      Co do kupna w internecie aż huczy od tekstów "kupie joreczka, bo będzie robił w kuwete, bo taki mały, sliczny, bo dla dziecka..." Noż kurde! Przecież to jest terier. Hodowca takiej nie sprzeda ale pseuduch już tak i to po okazyjnej cenie. Potem taki ugryzie dziecko, innego psa lub listonosza, bo przecież smyczy to taka lala nie uznaje, a małe to niech ujada... Ja wiem, ze to patologia, ale to sie zdarza i to chyba za często. W takim porównaniu to jednak my biorący kundelka na spontanie wykazaliśmy się większą odpowiedzialnością ;)
      Jak już napisałaś, można ten temat ciągnąć w niemal nieskończoność i przytaczać różne przykłady i opowiadać historie, nawet 1000 książek wydać a i tak chyba temat nie będzie wyczerpany.

      Pozdrawiam serdecznie! Niesamowicie cieszą mnie tak inteligentni czytelnicy! :) <3

      Usuń

tajgaowczarekmazowieckikelpie.blogspot.com