ciasteczka

wtorek, 28 listopada 2017

"PSIEGO NAJLEPSZEGO, czyli BYŁ SOBIE PIES na święta" [recenzja książki]


Pewnie wszyscy z Was słyszeli już o książce "Psiego najlepszego", która jest najnowszą powieścią autora bestsellerowego i kultowego "Był sobie pies". Mam sporą tremę, bo to moja pierwsza recenzja książki na blogu. 

Książka w moje ręce trafiła od Wydawnictwo Kobiece, któremu serdecznie dziękuje za możliwość zatopienia się na dwa wieczory w tą ciepłą obyczajową powieść, która utrzymana jest w klimacie nadchodzących świąt.


Przyznam szczerze, że kiedy na Instagramie otrzymałam wiadomość od Wydawnictwa to szybko zerknęłam o czym ta książka jest i przyznaje się bez bicia, że tylko początek był taki jakiego się spodziewałam. Dalsze losy Josha, Lucy, szczeniaków i Kerry zaskoczyły mnie. Szczególnie historia głównego bohatera i jego przemiana.  

Jeśli jeszcze jakimś cudem nie wiecie jeszcze o czym jest książka "PSIEGO NAJLEPSZEGO, czyli BYŁ SOBIE PIES na święta" to niżej krótka zachęta:

Nowa książka autora bestsellerowej powieści Był sobie pies! 
Wspaniała i zabawna historia o miłości i przywiązaniu, idealna na święta. 
Josh Michaels zajmuje się ciężarną suczką Lucy, a później jej rozkosznymi szczeniaczkami. Wraz ze śliczną Kerri ze schroniska planują przygotować psiaki do adopcyjnego programu świątecznego. 
W trakcie wspólnej przygody przy wychowywaniu pupili nawiązuje się między nimi ciepła relacja. Kiedy trzeba oddać zwierzaki, Josh orientuje się, że chce, aby zostały w jego życiu.
I nie tylko one. [Wydawnictwo Kobiece]


Jeśli mam być szczera to od skończenia studiów niestety nie miałam zbyt wiele wolnego czasu na czytanie dla przyjemności... Kiedyś uwielbiałam czytać, a książki dosłownie pochłaniałam jednym tchem. Trochę podchodziłam do "Psiego najlepszego" jak pies do jeża, bo bałam się przesłodzonej i infantylnej książeczki w świątecznym klimacie. Na to także wskazywała okładka. 

Internet huczy od haseł:
"Najsłodsza psia historia, która wzruszy i rozbawi do łez każdego czytelnika!"


Na szczęście słodycz książki była do przełknięcia dzięki retrospekcją do życia bohatera. Nie będę ukrywała, że nie lubię lekkich, słodkich opowieści, które nie dają do myślenia, które czyta się gdzieś między kawą, pracą a obiadem lub spacerem z psem. Wolę kryminały, thrillery i horrory, które trzymają w napięciu niemal do ostatniego zdania. Książka ani mnie nie rozbawiła, ani nie wzruszyła do łez. Zmusiła jednak do pewnych refleksji i przypomnienia sobie niektórych ważnych kwestii.


Dla kogo jest ta książka?
Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. To książka idealna dla każdego psiarza, zwłaszcza takiego, który przygarnął psa. W moim przypadku okres adopcji Tajgi zbiega się z chwilą kiedy na progu domu Josha stanęła suczka Lucy. Lektura może przekonać niektórych do świadomej adopcji psa. Młodszy czytelnik skupi się na historii szczeniaczków, starszy wyciągnie głębsze wnioski po lekturze. Nie będę za wiele zdradzała. Sami musicie przeczytać tą pozycję, bo uważam, że to jak czytelnik odbierze tą powieść w dużej mierze zależy od naszych doświadczeń życiowych.

Osobiście nie przepadam za komercyjnym i przesłodzonym klimatem świątecznym, samych świąt także szczególnie nie lubię. Jednak ta książka powinna przypaść do gustu nawet takim odmieńcom jak ja


"PSIEGO NAJLEPSZEGO, czyli BYŁ SOBIE PIES na święta" czyta się szybko i przyjemnie. Pozycja w sam raz na długie jesienno-zimowe wieczory w łóżku. Jak widzicie na zdjęciach świetnym dodatkiem do jej lektury jest mizianie psa w przerwach od czytania lub okład z psa jak kto woli

Mam nadzieję, że nie zdradzę za wiele poniższymi ulubionymi fragmentami z książki, które trafiły prosto do mojego serca:




...a może przekonałam tymi cytatami z książki nieprzekonanych?

"Był sobie pies" nie czytałam, bo recenzje filmu i doniesienia o złym traktowaniu zwierząt na planie skutecznie zniechęciły mnie do poznania tej historii, ale po przeczytaniu "Psiego najlepszego" mam w planach nadrobić tę zaległość. Mam dobre wieści dla tych, którzy tak jak ja nie czytali pierwszej książki W. Bruce'a Camerona - jest to odrębna książka, nie jak niektórzy sądzą kontynuacja, czy druga część.

No więc... czy jest tu ktoś, kto oprze się ciepłemu, ufnemu, głębokiemu i pełnemu miłości spojrzeniu psa? A co powiecie na aż sześć par takich oczu? Oczu, dla których jesteś najważniejszą osobą na świecie...

Jestem bardzo ciekawa czy Wy już czytaliście "Psiego najlepszego" i jakie są Wasze wrażenia po lekturze książki? A może dopiero planujecie ja przeczytać lub zamówiliście ją w liście do Mikołaja?

6 komentarzy:

  1. Ja jestem w połowie historii ;) moją opinię będzie można poznać już w Mikołajki na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) na pewno zajrzę! Mi druga połowa lepiej się podobała niż pierwsza
      pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Słodki piesio <3
    Pamiętacie o kleszczach w te zimne dni? Polecam od siebie fiprex :) kropelki działąją jak ta lala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) jak widać na fotkach Tajga nosi Foresto (różnie się spisuje) dodatkowo suplementuje ją czystkiem. Kropelki ze względu na częste spacery w deszczu, pływanie w stawie, możliwość podrażnień, alergii i częstą aplikację odpadają, ale dziękuje za polecenie :)

      Usuń
  3. Ja już też jestem po lekturze tej książki :) Również nie jest to mój ulubiony rodzaj literatury, ale książka mi się podobała i pozytywnie przeniosła w świąteczny klimat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super :) Czasem dla odmiany warto coś słodszego przeczytać ;)

      Usuń

tajgaowczarekmazowieckikelpie.blogspot.com