ciasteczka

wtorek, 21 czerwca 2016

DOG GAMES Summer '16 - przemyślenia

DOG GAMES Summer '16 w Kaputach były naszymi drugimi zawodami. Tym razem byliśmy lepiej przygotowani niż wiosną! Mały namiot, klatka materiałowa, ręcznik do zimnych okładów dla Tajgi, koc, miś dla Tajgi dla odstresowania, więcej wody. Wyjechaliśmy też wcześniej rano - tramwaj 5:57, aby uniknąć stania w wielkiej kolejce do zapisów. Mieliśmy być wcześniej i na spokojnie na miejscu, ale jak to u nas bywa nie obyło się bez "przygód". Ruszając pieszo z Ożarowa do Kaput z przystanku Sanktuarium podczepił się do nas (do Tajgi) mały, beżowy piesek. Nie miał adresatki i uparcie za nami szedł. Michał zadzwonił na tutejszą Straż Miejską, na szczęście przyjechali w ciągu około 10 minut, bo mieli blisko i zabrali pieska żeby sprawdzić czy ma chipa. Później oczywiście praktycznie w każdej bramie witał nas ujadający pies, co stresowało trochę Tajgę, ale jakoś dotarliśmy, chyba na godzinę 8.
SOBOTA, DZIEŃ I DOG GAMES SUMMER '16
Darowałam sobie SpeedWay. Nie chciałam w taki upał przemęczać psa, no i nie było okazji do potrenowania. Dokładnie tydzień przed zawodami Tajga wymyśliła sobie biegunkę... Skończyło się na wecie i zastrzykach, całe szczęście sucz była i jest w wyśmienitej formie, tylko głodówka i dieta jej doskwierały :P Z racji napiętego grafiku i wizyt na zastrzyki nie miałam nawet kiedy poćwiczyć na świeżo rzutów, które niestety kuleją. Wiatr wiejący w sobotę nie nastrajał mnie optymistycznie - zwłaszcza, że w Dog Dartbee liczy się precyzja. W pierwszej rundzie niestety moje rzuty były za niskie i Tajga żadnego nie złapała w locie. W drugiej rundzie rzucałam wysoko licząc się z tym, że mogę pozabijać ludzi za banerami... raz wyrzuciłam dysk za baner, ktoś miły podał go Tajdze i szybciutko do mnie wróciła. Efekt? zdobyłyśmy 10 punktów i 28/34 miejsce, odpadłyśmy i wróciliśmy do domu zbierać siły na kolejny dzień.
NIEDZIELA, DZIEŃ II DOG GAMES SUMMER '16
Początkowo zapowiadali burze na niedziele, więc wahałam się czy jechać, bo Tajga boi się burzy i bardzo nie lubi deszczu. Na szczęście dzień był ciepły - za ciepły, bardzo słoneczny i niemal bezwietrzny. Jechałam pełna optymizmu, bo Time Trial to "nasza konkurencja", ale przed zapisami stchórzyłam i ostatecznie Michał był handlerem. Tajga i tym razem miała problem ze skupieniem się i łapaniem dysku... Ostatecznie po nieudanej pierwszej próbie, druga próba dała im 12/25 miejsce z czasem 26,28 sekund - niestety w 3 rzutach, bo Tajga nie ogarnęła pierwszego. Gdyby nie to mieliby czas poniżej 20 sekund i pewne miejsce w ścisłej czołówce, kto wie może nawet 2 miejsce. Mieliśmy zwijać się do domu tuż przed 10, ale nie było akurat autobusu. Później okazało się, ze fuksem przeszliśmy do finału, bo jeden zawodnik już pojechał do domu, a inny zrezygnował z uwagi na późniejsze konkurencje, bo nie chciał przemęczać psa. Tak wskoczyliśmy do I dywizji na 10 miejsce. Totalnie nieprzygotowany na taki obrót spraw Michał nie zwarł dostatecznie pośladów i przegrali w obu bezpośrednich pojedynkach. Efekt? 10 miejsce


MOJE PRZEMYŚLENIA I WNIOSKI
Jestem na siebie wściekła!!! Zeżarł mnie stres... na wiosennym debiucie miałam w DD 100 pkt, w sobotę 10 i rzucałam fatalnie :P Na treningach w parku, kiedy mam widownie złożona z gapiów rzucam o niebo lepiej i to nawet przy sporych powiewach wiatru! Nie mam jednak powtarzalności rzutów i nie jestem opanowana, nie umiem poukładać sobie wszystkiego w głowie, działam na emocjach, za bardzo się spinam, bo chce wypaść dobrze. Tajga podczas treningów nie rozprasza się, stara się łapać nawet najgorsze rzuty - i łapie! Na zawodach jest zupełnie inaczej :/ Sucz mi się rozprasza, pewnie nie jest też dostatecznie zmotywowana na dysk, chociaż podczas ćwiczeń tego nie zauważam. Muszę nad tym mocno popracować do września! Tajga za bardzo zwraca uwagę na sędziego z chorągiewkami, na kogoś kto akurat na nią spojrzy, albo na osoby stojące za banerami, które jej kogoś przypominają.

Na ćwiczeniach do TT mamy czas oscylujący wokół 17 sekund i ładne 2 złapane po sobie rzuty. W kwietniu TT skończyłyśmy z wynikiem niecałych 21 sec. Mam nadzieje, że do września się ogarniemy.

W DD to totalna loteria, ale jeśli wypracuje u Tajgi łapanie dysku, to może być lepiej. Mimo nieumiejętności rzucania i silnego wiatru oddaje rzuty w miarę jako takie i do tarczy. Okazuje się jednak, że za długie i muszę stawać spory kawałek za linią startową :P
TAJGA pokochała NAMIOT ! :)
Wściekłość miesza się we mnie z żalem i goryczą, mam poczucie, że marnuje wrodzony, naturalny talent Tajgi do frisbee. Zarzucam sobie, że taki wspaniały pies jak ona zasługuje na lepszego przewodnika i handlera... Dostałam po dupie i po doświadczeniach z wiosny i teraz z lata obiecałam sobie mocne postanowienie poprawy i wzięcie się za swoja głowę oraz za powtarzalność rzutów, muszę też mocniej skupić się na nagradzaniu Tajgi za złapane rzuty. Może to zaskoczy i da efekty? I to nie jest tak, że przeceniam jej możliwości. Ja po prostu wiem, że gdyby mój czynnik nie zawodził mogłybyśmy być świetnym duetem na zawodach. Tajga nie ma problemu z szybkością, z aportem, z wracaniem, z oddawaniem dysku, co zauważam u innych startujących psów. Nigdy nad tym natomiast nie pracowałam, nie uczyłam jej tego, ona sama z siebie to ogarnia. Tu popełniłam błąd zakładając, że na zawodach Tajga da sobie radę tak samo jak w parku. Jedyne przytłacza ją atmosfera zawodów. Muszę spróbować znaleźć większe rozproszenia do treningów.

Genialnie, że tym razem w pojemnikach była woda do moczenia psów, bo Tajga inaczej nie dałaby rady na zawodach w pełnym słońcu. Szkoda tylko, że woda z soboty nie została wymieniona na czystą w niedziele, ale nie można mieć wszystkiego :P Atmosfera była bardzo miła. Załapałam bakcyla zawodów, podoba mi się to coraz bardziej ;) Tylko muszę się ogarnąć! Tu chyba wychodzą braki w doświadczeniu, niedostateczna nieznajomość tematu, brak seminariów itp, ale mam nadzieję, że sama też jakoś to ogarnę. Może klucz tkwi w tym, żeby przestać się spinać i wyjść na start, tak jak na trening w parku i potraktować to jako zabawę, nic więcej. Zostało nam 3 miesiące do DOG GAMES FALL, czy damy radę...? Kto będzie za nas trzymał kciuki? ;) A może są osoby, które uważają, że powinnam sobie odpuścić?
Odsypiania zawodów, wstawania o 4:30 rano i w sumie 6 godzin jazdy komunikacja miejską końca nie widać, zwłaszcza, że 20 czerwca w poniedziałek Tajga i Michał wzięli udział w warsztatach z Pullerem i jego twórcą Warszawa - Puller workshop pokaz treningów z Shkot Serhii i Petrenko Varvara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

tajgaowczarekmazowieckikelpie.blogspot.com