Mamy poniedziałek a ja piszę dopiero o piątku i to o piątku 13-stego, który już minął
I dobrze, że się skończył, bo był dla nas naprawdę bardzo pechowy...

Poranek jak zwykle u nas aktywny, ale diabeł mnie podkusił i nie poszłam rano na długi spacer, bo chciałam żeby Tajga po południu popływała w stawie i poaportowała przy okazji do woli. Z parku miałyśmy pójść nad Wisłę, może na bulwary i wrócić autobusem. Niestety tak się nie stało 
