Życie psa mieszkającego na co dzień w dużym mieście jest pełne wyzwań, hałasów, dziwnych zjawisk. Miejski pies może być mocno zestresowany otaczającym go światem, zwłaszcza jeśli nie mieliśmy okazji zsocjalizować go z miejska dżunglą od małego.
Jak widzicie już po tytule wpisu zabieram Tajgę wszędzie tak, gdzie tylko mogę. Pewnie zaraz wyleje się na mnie fala krytyki, że psu nie jest to potrzebne, że powinien siedzieć w domu. Nie znacie mojego psa i to nie Wam oceniać z góry, to gdzie chodzę z Tajgą. Wierzcie mi lub nie, ale są psy, które pójdą wszędzie ze swoim właścicielem i będą się tam czuły lepiej niż pozostawione same w domu. Tajga uwielbia chodzić ze mną tam, gdzie inne psy raczej nie bywają. Jest wtedy psim aniołem. W końcu nachalne psy jej nie zaczepiają.
Gdzie chodzę z psem?
- na pocztę - jeśli jest duża kolejka to nie wchodzę, próbuje później lub następnego dnia
- do apteki, bo czasem dostajemy receptę u weterynarza a jak wiadomo lepiej podać lek wcześniej niż później
- do banku
- wypłacić kasę z bankomatu
- na bazarek
- do pobliskich sklepów zoologicznych
- do zoologicznego w centrum handlowym - o dziwo ochrona udawała, że nas nie widzi
- do kawiarni/cukierni/knajpy
- dwa razy udało się nam kupić wodę w Żabce
- podpisywaliśmy wspólnie umowę w Play, przenoszenie numerów, cesja wszystko trwało około godziny, a Tajga siedziała sobie lub leżała grzecznie z uśmiechniętą mordką
- do outletu AGD/RTV - pan był bardzo zdziwiony, ale nas nie wyprosił
- odbieramy razem paczki z paczkomatu
- załatwiamy razem różne sprawy na mieście (np, kupuje/sprzedaje coś na grupie, olx, allegro z odbiorem osobistym)
- targi, psie i nie tylko - np. na terenie Konesera, Łapa Targ, Dog Day i inne, które mnie zainteresują
Nasze wczorajsze łupy z bazarku, najlepsze czarne banany! po 60gr/kg |
Nad czym ubolewam? A no nad tym, że nie mogę wejść z Tajgą do Biedronki, Lidla, Rossmanna lub innego sklepu na szybkie zakupy, bo akurat czegoś mi zabrakło i cholernie niepraktyczne jest wychodzenie drugi raz w to samo miejsce, gdzie przed chwilą wracało się z długiego spaceru z psem. Najgorsze jest to, że często widuję na zakupach ludzi z miniaturowymi psami za pazuchą kurtki lub na rączkach i nikt nie robi im problemu. Kurde no, pies wnoszony do sklepu nadal jest psem! Czuje się dyskryminowana! Sami powiedzcie, czy nie chcielibyście mieć możliwości zrobienia zakupów z pupilem w sytuacji kiedy wróciliście z pracy, poszliście z psem na dwugodzinny spacer i jesteście cholernie zmęczenia a koniecznie musicie kupić pieczywo, warzywa, owoce, mleko (nieważne co, wpiszcie tu co chcecie), bo wasza lodówka świeci pustkami, a zaraz musicie szykować obiad na kolejny dzień i zwyczajnie odpocząć.
Mój pies nie zaczepia ludzi, nie wkłada nosa tam, gdzie jej nie pozwalam, nie szczeka w miejscach publicznych, nie ciągnie się, grzecznie czeka aż zrobię swoje i radośnie merda ogonem wpatrzona we mnie jak w obrazek, jest praktycznie niezauważana. Wiem, że nie każdy pies nadaje się na takie wyprawy, ale marzy mi się normalność w naszym kraju.
Będę teraz okrutna i bezwzględna, ale dzieci są w takich miejscach cholernie uciążliwe, może tak więc zakazać wejścia z nimi do centrum handlowego, do banku, na pocztę etc.? Jakieś 2 lata temu w Tesco byłam świadkiem jak na oko około 2-letni dzieciak specjalnie idąc obok półki z jakimiś szklankami i kieliszkami strącił na ziemie i potłukł cały rządek stojących tam szkieł. Mój pies w życiu czegoś takiego by nie zrobił! Krew mnie zalewa kiedy widzę dzieciaki biegające samopas bez kontroli po sklepie tak, że można je niechcącą rozdeptać jak wpadnie zza roga pod nogi. Mój pies idzie tuz przy nodze nawet bez smyczy. Nie raz i nie dwa byłam świadkiem jak znudzony dzieciak obmacuje i przekłada pieczywo w sklepie, czy miał czyste ręce - wątpię, aż się boje pomyśleć ile bakterii zostawił na pieczywie... Mojemu psu do głowy by coś takiego nie przyszło, ona jest skupiona na wciąganiu nosem nowych, fascynujących zapachów i ogląda sobie wszystko krocząc tuż obok mnie. Dodam do tego drące się, ryczące i awanturujące się często o nic dzieciaki i rodziców, którzy nie umieją zapanować nad swoją latoroślą. Ktoś powie, że pies brudzi - mniej niż człowiek zabłoconymi buciorami.
Wracam do sedna, czyli do miejskiego psa. Im częściej zabieram Tajgę w nietypowe miejsca tym mniej jest "zdziczała" i lękliwa, zmniejsza się też jej rezerwa do obcych ludzi i nie patrzy na każdego jak na intruza. Widzę po niej, że jest z siebie bardzo zadowolona z faktu, że może mi towarzyszyć w nietypowych dla psa czynnościach. Dodam, że wszelkie te sprawy załatwiamy po aktywnym spacerze, nigdy przed, nie ma też mowy o wyjściu na pocztę lub do banku zamiast spaceru! Dobro psa i nasz wspólny czas spędzony na spacerze jest najważniejszy. Magiczne jest to, że kiedy powiem Tajdze "idziemy na zakupy/na bazarek", to ona cała zadowolona siada żeby przypiąć jej smycz w parku i sama prowadzi mnie na bazar a potem na stoiska, na których najczęściej coś kupujemy. Podobnie kiedy mówię jej "idziemy na pocztę" lub "odbierzemy paczkę" - w pierwszym przypadku prowadzi mnie na małą psiolubna pocztę, gdzie wysyłamy paczki, a w drugim do paczkomatu, z którego najczęściej odbieramy przesyłki. Czasem dziwie się skąd tyle mądrości w jej małej główce.
Ja wiem, że to nie są miejsca przeznaczone naturalnie dla psa, ale idąc tym tropem miasto też nie jest dla psa, jazda autobusami, samochodami i tramwajami również nie. Według mnie każdy powinien mieć prawo wejść z psem ta gdzie chce, oczywiście w granicach rozsądku, bo doskonale wiemy na ile bodźców oraz nietypowych zjawisk nasz pies jest przygotowany. Tajga zawsze jest nagradzana smaczkami, głaskami lub dobrym słowem za porządane zachowanie. Możecie się ze mnie śmiać, ale nie lubię chodzić do bankomatu bez psa lub wyjmować na bazarku portfel, z Tajgą w takich sytuacjach zawsze czuję się bezpieczniej i pewniej. Nie mam dużego psa, ale pies to zawsze pies w dodatku Tajga ma zapędy psa obronnego i jestem pewna, że w sytuacji kiedy ktoś wykonałby jakiś gwałtowny ruch w moją stronę i miał złe zamiary, to od razu zaczęłaby ostro szczekać a nawet skakać na tą osobę w celu odepchnięcia jej ode mnie.
Niektórzy pewnie wiedza, że Tajga ma problemy z kontaktami z innymi psami, ale o tym szczegółowo innym razem. Na psich targach byłam zdumiona jej postawą, nawet kiedy do ciasnej windy wsiadł z nami duży pies Tajga nie mrugnęła nawet okiem! Kiedy inne psy naciągają się na smyczach i wszczynają jakieś awanturki ona jest niewzruszona - w parku natychmiast biegłaby rozdzielać inne psy i próbowałaby przejąć kontrole nad sytuacją.
Reakcja ludzi na psa w publicznych miejscach. Nikt nigdy nie powiedział nam złego słowa, nie zwrócił uwagi, że z psem nie wolno, nic z tych rzeczy. Powiem Wam, że jest wręcz odwrotnie, ludzie uśmiechają się do Tajgi, patrzą na nią czule, coś tam mówią "taki to pies", "ale grzeczny piesek", "jak go tak pani wyszkoliła", "ale mądra psinka", często ktoś nas zagada i wywiąże się z tego miła rozmowa, zwłaszcza na bazarku. Klienci w banku, na poczcie lub w aptece początkowo maja bardzo zaskoczone miny, ale są tak zaskoczeni obecnością psa, że nic nie mówią. W banku kiedy musiałam podpisać jakiś papierek, to pan obsługujący mnie zapytał nawet czy potrzymać smycz - z uśmiechem i sympatycznie, Tajga w tym czasie poszła na głaski do pani siedzącej w boksie obok, też się miło uśmiechała i nikt nie był zniesmaczony obecnością psa. Jedna pani aptekarka nawet wychodzi zza okienka jeśli nie ma ludzi i wita się z Tajgą. To bardzo miłe, zdaję sobie sprawę, że pewnie po części przez stosunkowo niewielkie rozmiary Tajgi nikt nie patrzy na nas krzywo.
Co jeszcze? Wykorzystuję miejskie przeszkody do ćwiczeń z Tajgą. Slalom miedzy słupkami, wskakiwanie na murki i chodzenie po nich lub siadanie/leżenie, utrzymywanie równowagi na półkolach (zdjęcie). Niestety nie mam zdjęć i filmików z załatwiania różnych spraw z Tajgą, bo ciężko jest w pojedynkę robić kilka rzeczy... ale niewykluczone, że na kolejne wojaże podepnę suce kamerkę lub skupię się na jakichś fotkach i wrzucę je na FB oraz Instagram.
Rozpiera mnie niesłychana duma, mój pies taki ogarnięty i tak świetnie sobie radzi w stresujących sytuacjach. Pewnie duża w tym moja zasługa i wewnętrzny spokój, że będzie dobrze, po prostu idziemy i załatwiamy, to co mamy do załatwienia w taki sam sposób jak chodzimy do parku na spacer, jak aportujemy lub trenujemy frisbee. Mój pies ma do mnie pełne zaufanie. Mam nadzieje, że kiedyś nasz kraj będzie bardziej psiolubny. Planuje zabierać Tajgę wszędzie tam gdzie to tylko możliwe i udowadniać ludziom, że dobrze wychowany, zsocjalizowany pies nie stanowi problemu w przestrzeni publicznej i nie jest żadnym utrudnieniem ani tym bardziej nie stanowi zagrożenia.
I jeszcze jedno, nie pytam przepraszając, że żyję "Czy mogę wejść z psem?" Zwyczajnie wchodzimy, jakby to była najnaturalniejsza rzecz na świecie, pies zachowuje się bez zarzutu i wytracam ludziom argument do wyrzucenia nas, czy puszczenia niemiłej wiązanki w naszą stronę, bo nie mają się do czego przyczepić.
Nie dajmy się wykluczać z przestrzeni publicznej oraz użytkowo-usługowej tylko dlatego, że towarzyszy nam pies! W planach mam odwiedziny w Pepco. A Wy zabieracie psy ze sobą załatwiając przy okazji jakieś sprawy? Jeśli tak do jakie macie doświadczenia z tym związane? Jak reagują ludzie?
Osobiście wychodzę z założenia, że spacer z psem to spacer z psem. Dopiero później sama latam załatwiać przeróżne sprawy. Nie widzę sensu wchodzenia z psem do sklepów czy niektórych lokali gastronomicznych. Natomiast rozumiem wizyty w sklepie zoologicznym bo to jednak jest okej. No i nie róbmy na siłę z psa człowieka.. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, Biscuit Life!
Szkoda, że nie przeczytałaś postu ze zrozumieniem ;) Dla mnie pies jest członkiem rodziny i towarzyszy mi w wielu miejscach i sytuacjach życiowych, co nie oznacza, że robię z niego człowieka. I spacer z psem jest u nas nadal spacerem z psem, jedno drugiego nie wyklucza ;) Rozumiem, że nie każdy ma taką potrzebę, ale ja mam i nie chcę być wykluczana tylko dlatego, że towarzyszy mi pies.
UsuńMi się wydaje, że Biscuit Life dobrze zrozumiała, ponieważ mam podobne odczucia. Rozumiem, że Twój pies jest super i nie sprawia problemów, ale nie wszystkie takie są. Powszechne pozwolenie na wchodzenie psów do tego typu miejsc mogłoby stanowić problem dla innych osób.
UsuńNie ukrywajmy - super grzeczne psy są w mniejszości :) Małe sklepy prywatne mogą pozwolić sobie na luźniejszą politykę bo to sprzedawca/właściciel decydują kto wchodzi, a kto nie. Natomiast korporacje mają takie rzeczy narzucone z góry i nie mają co dyskutować nawet.
Wydaje mi się, że i tak coraz lepiej jest psiarzom - coraz więcej miejsc pozwala na wejście z psem, więc naprawdę widać poprawę. Może niedługo Biedronki też się otworzą na psy? Kto wie.
Osobiście mam psa, ale wolałbym, żeby zakaz wchodzenia z psami do sklepów nadal pozostał.
A ja nie rozumiem dlaczego mam "cierpieć" i być dyskryminowana za to, że ktoś nie umie ogarnąć psa. Zakazy wprowadzania psów powinny zniknąć, ale powinien być wyraźny zapis prawny (bezwzględnie egzekwowany), że za zniszczenia itp. odpowiada materialnie właściciel psa. Myślę, że wtedy osoby, które zdają sobie sprawę z tego jakiego mają psa nie pchałyby się na siłę do sklepów znając konsekwencje. Smutne jest to, że często psiarz psiarzowi wilkiem...
UsuńPodobnie nie zgadzam się z zamykaniem coraz większej ilości parków i terenów zielonych przed psami z powodu kup, których inni nie sprzątają, ale to temat na oddzielny wpis ;)
Pozdarwiam :)
Dyskryminacja to mocne słowo w tego typu sytuacji. Zawsze będzie ktoś pokrzywdzony - dlaczego ktoś, kto nie lubi/boi się psów ma cierpieć dlatego, że ktoś inny chce wejść z psem do sklepu? Nigdy kompromisu nie uzyskamy.
UsuńPoza tym są również kwestie higieniczne - w sklepach jest żywność, do której jest swobodny dostęp. Wydaje mi się, że to również częściowo powód, dla którego zwierzęta nie są mile widziane w takich miejscach.
Ogólnie to kwestia to osobistej interpretacji - każdy na pewno ma inne zdanie. Ja mam 2 psy, a nie chodzę z nimi do sklepu i również nie chciałbym, aby inni swoje zwierzaki wprowadzali do sklepów. I tak często jest w takich miejscach za duży tłok.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że nie jestem za tym by ciągać psa wszędzie ze sobą z racji tego, że wiele osób nie lubi psów i najzwyczajniej w świecie może im to przeszkadzać. Nawet sam fakt, że pies w spożywczym się wytrzepie i jego futro, piasek itp spadnie na bułeczki :P Doskonale znam sytuacji kiedy nagle na spacerze okazuje się, że muszę iść do sklepu. A częściej po spacerze po prostu jadę do sklepu, bo wracając z pracy pędzę do psów by wyjść na spacer, ale wówczas psy zostają w aucie. Rzadko kiedy zabieram je w takie miejsca jak już - w celach socjalizacji, ale to wybieram wtedy urzędy, banki - miejsca bardziej uniwersalne. ;) Ale inną kwestia jest to, że ja mam duże psy no i niestety budzą respekt, wiec nie widzę sensu stresować starowinki w kolejce do kasy :) Coraz więcej sklepów, miejsc, galerii otwiera się na psy ale trzeba zachować umiar. Pisałam o bułeczkach, ale przypomniałam sobie o galerii handlowej, wyobrażając sobie śliniącą się tosę, która idzie kupić z pańcia T-shirt przedzierając się przez ciasno postawione wieszaki... Także wszystko zależy od odpowiedzialności opiekuna i słowa umiar. Dla socjalizacji raz na jakiś czas - tak, w sytuacjach kryzysowych - tak. Na co dzień - nie, bo ostatecznie odbije się to psiarzom czkawką, a wystarczy jedna wtopa, czy mini afera rozdmuchana przez media...
OdpowiedzUsuńAle chyba przyznasz, że są w życiu sytuacje, że wejście z psem do sklepu bardzo by je ułatwiło ;) ja np planuje wybrać sie na samotna wedrówkę z Tajgą wzdłuż polskiego wybrzeża, ale właśnie zakaz wejscia z psem do sklepu (cos jeść muszę i pic) skutecznie uniemozliwia mi moje plany :( Wy macie samochód i możesz zostawić w nim psiaki na ta chwile, ale wyobraź sobie, że są ludzie, którzy samochodu nie maja ;) Co do wielkości psów to zgadzam się, że im wiekszy tym ludzka niecheć raczej wzrasta, Tajga raczej wszystkich rozczula. Przyczepie się do bułeczek, które są w gablotkach, więc poes nie może tam piachu natrzepać :P a dzieci pchaja tam brudne i zaslinione rączki... Wiem, że medal ma 2 strony, ale uwierz mi, że moja sucz naprawde woli iść ze mną nawet w przysłowiowy ogień niz siedziec sama w domu. Przepraszam za brak konstruktywnej odp, ale dzis na spacerze ludzie tak zszargali mi nerwy, że mam chwilowo dość... Jeszcze o flexi nie napisałam, a już mam temat na kolejny kontrowersyjny i pełen żalu, złości i wylewania jadu na nieogarnietychj psiarzy post. Life is brutal
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Też zabieram psa na tyle ile jest to możliwe w różne miejsca, ale przy tym mam też na uwadze to czy na pewno nie będzie to jednak zbyt dużo dla niego. Sklepy zoologiczne to oczywista oczywistość, na poczcie też zdarzało nam się być razem, raz też kto inny był w środku z psiakiem i nikt nie robił żadnych problemów. Nie ma na drzwiach zakazu to dlaczego mam nie wejść? To ja odpowiadam za psa i wiem, że potrafi się zachować, więc wchodzę. Parę razy zdarzyło nam się wejść razem do galerii, czy to do zoologicznego, czy żeby kupić lody. Na galerii jest znaczek, że psiolubna, w lecie widziałam nawet wystawione miski z wodą - nikt się nie czepiał, ochroniarz nawet na nas uwagi nie zwrócił, psiak grzecznie dreptał koło nogi i wszyscy byli szczęśliwi. Z jednej strony fajnie, że pies może mi towarzyszyć, ale nie zabrałabym go ze sobą do galerii wiedząc, że będę wchodzić do każdego sklepu i spędzę tam kilka godzin, bo wiem, że nie byłaby to dla niego przyjemność. Muszę się przyznać, że widząc zakaz nigdy nie wzięłam psa na ręce i nie udawałam, że go nie widać. Generalnie rozumiem te zakazy z jednej strony - patrząc na to, ile na spacerach spotykamy nieogarniętych psów i właścicieli, to co by było, gdybyśmy spotkali ich w sklepie? Z jednej strony zakazy ranią osoby, które mają wychowane psy, ale z drugiej zapobiega takim sytuacjom jak chociażby kradnięcie jedzenia z półek czy broń boże pogryzienia (tłok, a jeszcze ktoś machnie psu ręką przed pyskiem albo przypadkowo stanie na łapę i nie wszystkie psy odejdą z takiej sytuacji bez wzdrygnięcia), bo jestem pewna, że tego byłoby pełno. Jeżeli chodzi o wchodzenie podczas spacerów do sklepu to to jest faktycznie potrzebne, bo może wody będziemy potrzebować, albo czegokolwiek innego, a zostawienie psa przed nawet na te kilka sekund nie wchodzi w grę. Co do dzieciaków to się zgadzam, bo widziałam pełno tak nieogarniętych dzieci w sklepach, że aż szkoda słów, a rodzicom to nie przeszkadzało - podejrzewam, że gdyby tacy ludzie przyszli z psami, a nie z dziećmi, to sytuacja byłaby podobna, niestety. Wchodzenie z psem do różnych miejsc to fajna rzecz (tym bardziej kiedy jedziecie na urlop i chcecie coś zwiedzić), ale skoro ludzie nie potrafią ogarnąć własnych dzieci, a co dopiero psów to nie sądzę i w sumie się nie dziwię, że sporo osób ma jednak uprzedzenia. Ale popieram, że boli i ogranicza.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że ktoś jednak rozumie moje podejście do sprawy i super, że chciało Ci się napisac tak obszerny komentarz :) Ja oczywiście absolutnie nie mam na mysli zabierania psa na jakis wielogodzinny shoping, malo tego sama nigdy na takim nie byłam :P zakupy załatwiam jak najszybciej się da, to co mogę kupuję przez Internet. Z urlopem dałaś bardzo słuszną uwagę :) Ja nie mam absolutnie na celu namawiania do nagminnego ciągania psa ze sobą, ale są takie sytuacje w życiu, że mozliwosc zrobienia szybkich zakupów, które sa koniecze razem z psem ułwtiłaby znacznie zycie. Trochę mi smutno, bo jak ktoś skoczy po chleb do osiedlowego sklepu i zostawi pda majac na niego oko przez okno - źle, chce kupić chleb razem z pupilem, jeszcze gorzej. Doskonale wiem, że nie każdy pies odnajduje się w takich sytuacjach, że ktoś może się bać i to jest dla mnie zrozumiałe, że do zatlocznego sklepu bym sie nie pchała z Tajgą. Przepraszam za chaotyczną ospowiedź, ale dziś na spacerze moje nerwy zostały zszargane do granic mozliwości :/ o tym będzie kolejny post, który znów pewnie wywoła burze w szklance wody...
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Zawsze w komentarzach staram się ograniczyć, a nagle magicznie wychodzą mi takie obszerne. Dokładnie, tym bardziej jeżeli np. idziemy z psem na długi spacer i akurat będziemy przechodzić koło sklepu, do któremu później i tak z mieszkania musimy się wrócić, a to np. czas przed pracą/szkołą i zamiast wstawać godzinę czy ileś wcześniej spokojnie można byłoby to załatwić za jednym razem. Akurat z osiedlowym sklepem miałam takie szczęście, że praktycznie zawsze wchodziłam z psem i zazwyczaj brałam go na ręce, a sama sprzedawczyni mówiła, żebym go postawiła, bo nie ma potrzeby noszenia i widziałam też innych ludzi z psiakami w tym sklepie. Dla niektórych to niestety nie jest zrozumiałe i pewnie wciągaliby psa na siłę do takiego sklepu, gdyby stanął przed drzwiami i nie chciał się ruszyć. Jasne, a my będziemy czekać na kolejny post!
UsuńWszystkich komentarzy nie przeczytalem, ale juz pierwsze trzy pozwalajä mi na bardzo mocne wsparcie autorki. Mam psa i röwnież często zabieram wszēdzie. Kwestia wychowania psa jest istotna w tej dyskusji i uważam, że jesli ktoś posiada psa niepotrafiäcego zachować sie w miejscu publicznym to odpowiada za to jego opiekun. Kiedy przeczytalem negatywne komentarze to zrobilo mi sie zwyczajnie przykro. Ja nie marudzē kiedy dziecko przez 12h placze w samolocie obok mnie a na koniec zrobi kupe kiedy jem posilek. Nie marudze kiedy pijany dziad zasika scianę kamienicy, nie marudze kied pijana mlodzież zarzyga siedzenia w metrze... Kazdemu sie to moze zdarzyć, prosze mi wierzyć, że jest to milion razy bardziej niesmaczne niż piesek stojäcy w kolejce do lasy ze swoim przyjacielem, czlowiekiem. Szanujmy siē i bądzmy wyrozumiali. Na koniec wspomnē o niepisanym prawie w cywilizowanych panstwach - NIECH KAŻDY ROBI TO NA CO MA OCHOTĘ JEŚLI PRZY OKAZJI NIE ROBI DUGIEJ OSOBIE KRZYWDY
OdpowiedzUsuń