ciasteczka

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Piątek 13-stego, czyli gdyby Tajga nie pływała, to by opuszka była cała...

Mamy poniedziałek a ja piszę dopiero o piątku i to o piątku 13-stego, który już minął   I dobrze, że się skończył, bo był dla nas naprawdę bardzo pechowy... 

Poranek jak zwykle u nas aktywny, ale diabeł mnie podkusił i nie poszłam rano na długi spacer, bo chciałam żeby Tajga po południu popływała w stawie i poaportowała przy okazji do woli. Z parku miałyśmy pójść nad Wisłę, może na bulwary i wrócić autobusem. Niestety tak się nie stało 

Właściwie to diabeł mnie podkusił i rzuciłam jeszcze raz Liker do Jeziorka Kamionkowskiego, bo Tajga coraz śmielej wchodziła do wody i to bez szukania gruntu i zastanawiania się. Wypływała nawet do połowy jeziorka, więc rzuciłam znów i to był o jeden rzut za dużo - mam za swoje. Tajga wyszła z wody, podbiegła na ścieżkę za moimi plecami, bo szedł tam jakiś labek i chciała sprawdzić, czy jej nie przeszkodzi, kiedy nagle zaczęła dziwnie trzepać lewą tylną łapą. Dopóki do mnie nie podeszła to byłam pewna, że ja jakiś skurcz złapał albo coś sobie nadciągnęła. Podchodząc do mnie zostawiała jednak spore ślady krwi na trawie  Trochę spanikowałam, bo byłam pewna, że porządnie rozwaliła sobie łapę a akurat nie miałam przy sobie nic do zrobienia opatrunku czy dezynfekcji. Chwila szoku i zawinęłam łapę w szmatkę z mikrofibry, w której noszę zawiniętą butelkę z wodą dla psa, bo lubi z niej przeciekać. No i stoję tak i kminię, co mam zrobić w środku parku z rozwaloną psią łapą. Szczęście w nieszczęściu wyjątkowo miałam przy sobie portfel z kartą miejską i niewielką ilością gotówki i kaganiec, bo planowałam powrót z długiego spaceru autobusem. 


Wzięłam psa pod pachę i z małymi przerwami na wysikanie się po pływaniu doszłyśmy na przystanek tramwajowy skąd jeżdżą tramwaje do lubianego przez nas gabinetu weterynaryjnego. Są  inne bliżej parku, ale mają zła sławę lub ja mam niemiłe doświadczenia z weterynarzami tam pracującymi, no i nie ma do nich dojazdu komunikacja miejską. Nie wiem też czy opatrzyliby mi psa i ewentualnie zszyli "na kreskę". Powrót do domu po kasę, but i opatrzenie rany mijał się z celem, bo jeśli łapa miałaby byś szyta to liczy się czas, no i  wygodniejszy dojazd do lecznicy miałam z parku niż z domu. Na szczęście okazało się, że na strachu się skończyło, rana nie jest tak głęboka jak myślałam, szycie zbędne, ale niemal całkowite ograniczenie aktywności daje się nam obu mocno we znaki już po 2 dniach . Nigdy nie wierzyłam w przesądy i piątek 13-stego aż do ubiegłego piątku... 


Dobrze, że chociaż po ubiegłorocznej operacji umiemy zmieniać sami opatrunek na psiej łapce, mamy też normalne i większe buty do ochrony opatrunku, no i mamy opatentowany sposób na zachowanie suchego opatrunku nawet podczas ulewy i burzy jaka z naszym szczęściem była w piątek w porze wieczornego spaceru . Kałuże też nam nie straszne! Chcecie poznać nasze sekrety? Nic prostszego! Jak zrobić opatrunek na psią łapę w wersji super hiper level hard strong waterproof?! buty jakich teraz używamy na zmianę to Wilcze Buty Wild Soul Dog Gear, które bardzo polecamy, zarówno zwykłe, jak i te z antypoślizgiem. Na gruby i pancerny opatrunek od weterynarza Tajga ma 1 buta w rozmiarze M, na nasze lżejsze i cieńsze opatrunki robione teraz wyłącznie na spacery spokojnie mieszczą się standardowe w rozmiarze S, których używaliśmy zimą. 


Powyżej widzicie umęczonego i zadręczonego nudą pieska skazanego na niemal całkowity areszt domowy i bezruch. Łatwo nie jest. Jest foch, strajki, protesty, szarpanie i dzikie zrywy na smyczy, popiskiwanie, nie załatwianie potrzeb fizjologicznych w ramach strajku na brak biegania i długich spacerów... Nawet po sterylce i wycięciu czerniaka łożyska pazura ze szwami chodziłyśmy na dość długie spacery, skaleczona opuszka bez szycia to jednak inna bajka. Mam nadzieje, że do weekendu jakoś się wygoi i uda się powoli wrócić do dłuższych spacerów. 

Pod wielkim znakiem zapytania stanął niestety udział w Dog Games Spring 2018, które odbędą się w ostatni weekend kwietnia, a wiązałam z nimi spore nadzieje... Jestem cholernie wściekła na siebie, bo gdyby mnie nie podkusiło o ten jeszcze jeden rzut piłką do jeziora, to nic by się nie stało i trenowałybyśmy do zawodów a tak, to nawet nie ma pewności czy pobiegniemy na Hard Dog Race  Tym bardziej jest mi żal, bo z różnych powodów to miał byś prawdopodobnie ostatni sezon frisbee jeśli chodzi o starty w zawodach. I pies i ja dokładnie się do niego przygotowywaliśmy, ale jest jeszcze opcja, że zamiast w 4 planowanych konkurencjach wystartujemy w 1 lub w 2, bo Tajga ma ten plus, że zwykle wszystko goi się na niej jak na przysłowiowym psie  No i jak to ona parę sekund po ustaniu największego krwawienia popatrzyła na łapę "e cała jest! rzucaj mame ej! ej, czemu nie rzucasz?!". Nie rozumiała też dlaczego spacer się skończył. Dorze, że u weterynarza była bardzo dzielna i grzeczna - mój najwspanialszy pies. W domu wietrzy łapkę, w nocy też nie nosi opatrunku, bo ani przez sekundę nie interesowała się opuszką i nie próbuje jej lizać

A jak Wam minął piątek 13-stego? Ja na kolejny chyba pozamykam się w domu i zainstaluje kuwetę dla Tajgi na balkonie 

Być może "sprzedam Wam" w kolejnym poście raczej nietypowe patenty na zmęczenie psa w okresie ograniczonej aktywności fizycznej i dodam, że to nie będzie mata węchowa, zwykła samokontrola ani szukanie smaczków w domu czy rozrywanie pudełek w celu ich wyjedzenia, bo Tajga ma to gdzieś lub totalnie ją to nie męczy a wręcz nakręca jeszcze bardziej. No i nie mogę ciągle jej wypełniać czasu żarciem, bo jeszcze odrobinka nam została do osiągnięcia formy życia. Zanosi się także na testy Wilczych Butów w wodzie, bo z pływania nie zrezygnujemy a strach przed kolejnym rozwaleniem łapy będzie ogromny...

2 komentarze:

  1. Biedna Tajga :( Trzymamy kciuki, żeby łapka jak najszybciej wyzdrowiała <3 My ostatnio też niestety nie mamy szczęścia i już drugi raz w ciągu 2 tygodni Negra ma rozwaloną opuszkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :( najgorsze jest to, że tak naprawdę nie wiem kiedy wrócić do normalnej aktywności, bo weterynarze straszą, że trzeba uważać a psa nosi... Na moje oko to to już wygląda dobrze, skończyło się delikatne krwawienie na gazę przy zrywach na smyczy, powoli wydłużamy spacery. Dziś tydzień mija od rozcięcia. To jest masakra, ta ilość szkieł i wszelkich śmieci dosłownie wszędzie w Warszawie :/ i w innych miastach także niestety z tego co wiem :/
      Zdrówka dla Negry <3

      Usuń

tajgaowczarekmazowieckikelpie.blogspot.com