ciasteczka

piątek, 4 marca 2016

Jak to się stało, że mam psa?

No właśnie, jak to się stało, że mam psa? - najwspanialszą, najukochańszą, najmądrzejszą, naj... TAJGĘ. Cóż... przypadkiem!
fot. Pani Ania, wiosna 2015 r.
Psy (i koty) towarzyszyły mi całe życie - już jako 4-latka przyniosłam do domu swojego pierwszego psa, malutkiego biało-czarnego szczeniaczka. Teraz już wiem, że psów nie można ot tak sobie rozmnażać, wtedy jako dziecko nie byłam tego świadoma... Pies okazał się być sunią... no, ale nie o tym jest ten wpis!

Zamarzyło mi się zostać domem tymczasowym, ale trochę się bałam. Brakowało mi zwierzaka. Michał (mój facet) podpuścił mnie, że skoro tak bardzo chce, to możemy się jakimś zaopiekować. Pracę mieliśmy taką, że czasu dla psa trochę mieliśmy. Mieszkaliśmy wtedy w wynajmowanej kawalerce na 4 piętrze, bez windy. Nie pytałam, co właścicielka na to - wiem mało rozsądnie, ale wyszło dobrze :) Odezwałam się do przyjaciółki - Ewy, która ma swoje zwierzaki plus pomaga bezdomniakom, znamy się od przedszkola. To był początek listopada 2013 r. chyba piątek, w niedzielę wieczorem psiak był już z nami. Szybka akcja.
fot. Ewa - Tajga jako szczeniak na tymczasie 
fot. Ewa - Tajga jako szczeniak na tymczasie
Trafiła do nas w wieku mniej więcej 7-8 miesięcy, znaleziona  w lesie jak miała ok. 2-3 miesiące. Mała przez pewien czas mieszkała w szpitalnej klatce w Multiwecie - przy okazji z poważniejszymi sprawami, czy badaniami specjalistycznymi jeźdźimy właśnie tam. Nawet nie chce wiedzieć jak tam trafiła, jakim cudem przeżyła, co stało się z jej matką, z rodzeństwem... nie wiem jakim trzeba być człowiekiem, żeby wyrzucić psie dziecko. I tak Tajga miała szczęście, że ja wyrzucono, a nie zabito. Miała zostać u nas dopóki nie znajdzie domu, ale więź, która nas połączyła sprawiła, że już po 3 dniach nie wyobrażałam sobie oddania jej komuś innemu. Wtedy jeszcze sama przed sobą się do tego nie przyznawałam, chyba po około tygodniu, może 2? nie pamiętam, klamka zapadła - Tajga oficjalnie zamieszkała z nami na zawsze! Z perspektywy czasu, wiem, że była to decyzja serca i intuicji a nie rozsądku.
Tajga u nas, chyba 2 dnia - widzicie to spojrzenie? jak mogłam jej nie pokochać?
Miała nie sprawiać problemów i nic nie wskazywało, na to, jaka z niej sportsmenka i bestia ;) Ale to już historie na oddzielne wpisy!

Ewa, jeszcze raz, tym razem na blogu, dziękuje Ci bardzo, bardzo, bardzo za Tajgę. Nie wyobrażam sobie bez niej życia! Chociaż nie powiem, bywały z nią przeboje i do tej pory nie możemy narzekać na nudę ;) 

A jaka jest Wasza historia? Czekamy na komentarze!

4 komentarze:

  1. Tajek adoptowany z fundacji, Mia ze mną od maleńkości, znajomi mieli szczeniaczki a a miałam wtedy 16 lat- to mój pierwszy pies :) A DT super sprawa, sama prowadzę regularnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajga nie jest na tyle stabilna psychicznie i ja nie mam tyle czasu aby móc prowadzić DT :(

      Usuń
  2. No nie można jej nie pokochać! Nie dziwię się,dlaczego u Was została:)
    Ja bardzo chciałam mieć psa,odkąd zamieszkalam sama z mężem,mąż miał to delikatnie mówiąc gdzieś;) W końcu dostałam taką pracę,że mogłam sobie pozwolić na psa(w sensie czasowo),jakoś ubłagałam męża:p pojechaliśmy do schroniska i przywiezlismy mała,gruba,beżowa kulkę:) Tylko,że z tej kulki wyrosło coś czego się nie spodziewałam,owczarek Malinois-wersja podręczna;) Cale nasze życie wywrócila do góry nogami-z osób które uwielbiamy leżeć na kanapie przed tv zrobiła niezłych piechorow i rannych ptaszków;) oczywiście w życiu nie zamienilabym jej na spokojnego psa :D a mąż w niej zakochany bardziej niż we mnie:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój facet też jest teraz w niej mega zakochany ;) na upartego nasza mogłaby też robić za miniaturkę Maliny, zwłaszcza z jej "obronnością" członków stada, rzeczy na spacerze i mieszkania

      Usuń

tajgaowczarekmazowieckikelpie.blogspot.com