ciasteczka

poniedziałek, 26 września 2016

Po DOG GAMES FALL '16 jesteśmy bogatsi o nowe doświadczenia


Jesienne zawody Dog Games to nasze trzecie zawody w tym roku i tym samym trzecie zawody frisbee w ogóle, w których startowałyśmy. Niby nic już nie powinno mnie zaskoczyć, niby miałam czas na przemyślenia, wyćwiczenie techniki i dopracowanie tego, co nie wychodziło, ale życie pełne jest niespodzianek i nie zawsze wszystko idzie zgodnie z naszym planem. Z DOG GAMES FALL 2016 wróciłam bogatsza o kolejne doświadczenia i uświadomiłam sobie z czym mamy największy problem.

Sobota rozpoczeła się dla nas o 5 rano - ciemna noc, chmury, potem dość silny wiatr i deszcz... Na szczęście szwagier Michała nas podrzucił do Kaput i nie musielismy się tłuc komunikacja miejską. Pogoda była potem łaskawa i mimo przejmujacego chłodu (założyłam czapkę!) nie było opadów deszczu.
Fot. Kasia Niedolistek
W niedzielę pobudka przed 6 i podróż komunikacja miejską, pogoda zacna, słoneczko nas rozpieszczało a wiatr nie płatał figli.

W całych zawodach najbardziej zaskoczyło mnie to, że to był nasz najgorszy występ... W sobotę nawaliła Tajga, no i ja ciut za bardzo spięta byłam. W niedzielę nawalił system, a raczej to, że tym razem trzymano się sztywno regulaminu i podczas Time Trial Michał nie mógł stać zbyt blisko startu (ani w kwietniu, ani w czerwcu ani też w sobotę podczas Dog Dartbee nikt nie prosił o pozostanie tylko 1 osoby blisko startu). Efekt? I próba okazała się totalną klapą, Tajga biegnąc do pierwszego rzutu oglądała się gdzie jest Michał i nie dogoniła dysku a wracając pobiegła do niego jakieś 10-13 m za linie startu. Kolejne rzuty wyglądały tak samo, mi puściły trochę nerwy. Nasz Time Trial to była heroiczna walka, inaczej tego nazwać się nie da. Na 10 sekund przed końcem I próby poprosiłam o jej zakończenie. II próba rozpoczęła się idealnie! Mój rzut był szybki, prosty, nie za niski i nie za wysoki, taki w sam raz, Tajga bezbłędnie go złapała i szybciutko wróciła do mnie - nie pobiegła do Michała! Drugi rzut niestety spieprzyłam, bo chciałam zrobić go jak najszybciej. W końcu Time Trial to dyscyplina, w której liczy się szybkość. Niestety drugiego rzutu Tajga nie złapała, bo dysk poleciał za blisko prawego baneru... Dodatkowo pies znów postanowił sprawdzić, czy ze stojącym z tyłu Michałem wszystko ok i nie pomógł nawet mój niemal idealny trzeci rzut, który Tajga pięknie złapała i wróciła z dyskiem do mnie. Niżej filmik z walki o czas.
Time Trial miejsce 30/40 czas 35.62 sec.
To było niestety (decyzją organizatorów) pożegnanie z tą konkurencją, która była naszą ulubioną. Żal i smuteczek. Teraz ma być rozgrywany Time Warp.


http://dogshots.pl/
Fot. Piotr Furtak
Sobotnie Dog Dartbee miejsce 34/54 50 pkt nie poszło tak jak powinno... Moje rzuty idealne nie były, wiał chwilami mocniejszy, boczny wiatr, ale wszystkie 9 rzutów było w tarczę, to Tajga nie mogła się skupić i banery końcowe były według mnie jak dla niej za blisko (moja sucz nie lubi się rozpędzać, jak w coś może wpaść...). Niżej filmik z tej katastrofy :P
Na plus dla mnie było to, że tym razem można było oddać od razu 9 rzutów do tarczy i nie rozdrabniać się na 2 rundy (4+5 rzutów). Zgodnie z regułą podczas DD wiał chwilami przeszkadzający wiatr, ale ja tym razem byłam silniejsza od wiatru! :) Liczyłam na to, że przy 9 rzutach Tajga oswoi się z banerami, z sędzią, który "przeszkadza" jej stojąc przy tarczy i z ogólna atmosferą zawodów. Niestety, postanowiła, że nie będzie się przemęczała i złapie tylko 1 rzut, no cóż... przynajmniej za 50 pkt a nie za 10 ;)

 Piękne niedzielne niebo nad Kaputami, a my tuż przed 11 żegnamy się z tym miejscem. 
Weganie na wyjeździe jakoś muszą sobie radzić - batony mocy ;) 
Jak widać na zdjęciach towarzyszyły nam personalizowane gadżety od KYNO ART - w swoim czasie będzie recenzja bluz i plecaka, na recenzje koszulek zapraszam TU.

Mój najlepszy pies i Michał, czyli "techniczny" na zawodach ;) 
Mam nadzieje, że wbrew pogłoskom nie były to ostatnie zawody DOG GAMES. Złapałam bakcyla i wielka szkoda jeśli nasz pierwszy rok z zawodami miałby okazać się również ostatnim :( Nie wyobrażam sobie przyszłego roku bez DOG GAMES.

Organizacja i atmosfera super! Trochę tylko niektórzy zawodnicy kazali na siebie czekać lub mieli kłopoty z zabraniem/złapaniem swojego psa ;)

Tym razem nie zeżarł mnie stres i raczej nie przekazywałam psu mojej złej energii. Nie miałam ochoty po nieudanym występie rzucić dyskiem, tupnąć nużką i uciec. W piątkowy wieczór roznosiła mnie pozytywna energia. Tajga potrafiła odpoczywać w namiocie i ogólnie była o wiele bardziej wyluzowana niż w kwietniu, czy w czerwcu. Nadal jestem beznadziejna technicznie, ale jakoś sobie radzę ze swoją własną techniką rzutów i nie miotam dyskami w kosmos. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że będę z własnej nieprzymuszonej woli wstawała bladym świtem po to, żeby grzać komunikacja miejską na jakieś niemalże odludzie na zawody z namiotem, kocem i prowiantem to zwyczajnie bym go wyśmiała... no ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ;)

Z pozytywów dodam jeszcze to, że nauczyłam się rzucać dyskami hero :) początkowo po fastbackach i flexach totalnie mi nie szło z hero. A i saga o frisbee się reaktywuje ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

tajgaowczarekmazowieckikelpie.blogspot.com