Jest taki dzień w życiu każdego z nas, że zdajemy sobie nagle sprawę, że dalej na spontanie i w chaosie nie pociągniemy. Życie bez planu świetnie sprawdza się tylko w czasach szkolnych i studenckich.
Jak pewnie wszyscy wiecie słabo u mnie z planowaniem i ogarnianiem rzeczywistości. Jednak praca z domu, regularne posty w mediach społecznościowych, zdjęcia, zakupy, posiłki, pilne sprawy, treningi moje i Tajgi oraz posty na blogu i czas dla siebie trzeba jakoś sensownie zaplanować. Inaczej idzie zwariować w dwa tygodnie. Jesteście ciekawi jaki mam na to wszystko sposób? Zapraszam, bo nie jest to słynny bullet journal.
Nie musisz umieć w bujo żeby planować i tego się trzymam. Bujo niby ma być prosty, pomocny i dopasowany do naszych potrzeb. Jednak jak się ma zero talentu i w ogóle nie kuma tych tabelek a do tego bazgrze się jak kura pazurem, no a inspiracje z pinteresta zamiast motywować frustrują... Odpuść! Bujo widocznie nie jest dla Ciebie. Ja mam problem z otwieraniem zeszytu, systematycznością i szukaniem na stronach tego, co chce sprawdzić. Dlatego kalendarze i notatniki szybko rzuciłam w kont. Pozostaje też kwestia, co z nimi potem zrobić? Bujo to także zużyty papier, niby mało, ale jednak zawsze. Mam też wrażenie, że dużo czasu zajęłoby mi rozrysowanie miesiąca czy tygodnia a potem uzupełnianie. I tak moja doba jest na ten moment dla mnie za krótka.
Planery, z których korzystam znajdziesz tutaj (klik!) |
Planuj!!! ...albo giń!!!
Doszłam do takiego etapu, że pomysły goniły w głowie jak szalone, terminy i zobowiązania nagliły, nie miałam czasu na ogarnięcie domu a o spokojnym zjedzeniu obiadu lub czasie dla siebie nie było mowy... Wiem, że niektórzy z Was też tak mają.
Powiedziałam stop i usiadłam w styczniu nad zeszytem. Zapisałam plany na ten rok, minimalistyczne, bo plany planami a życie potem płata figle i wszystko nam weryfikuje. Zajrzałam tam w maju i okazało się, że prawie wszystko już zrealizowałam albo jestem w trakcie. Tylko moje treningi i dieta leżą i kwiczą... Potem zaczęłam w tym samym zeszycie lub w kalendarzu - zależy, co miałam pod ręką spisywać pomysły na tematy na bloga, na treści publikowane na Instagramie. Powoli nabierało to kształtów a ja mogłam złapać chwilę dla siebie. Pomysły zostawały i nie wyparowywały z głowy. To nadal nie było jednak to.
Jeśli jesteście z nami dłużej, to być może pamiętacie wpis z lipca zeszłego roku o zarządzaniu czasem? Polecam Wam tam zajrzeć, ja sama sobie odświeżyłam techniki zarządzania czasem i organizację i patenty tam zapisane. Myślałam, że już wszystko wiem, ale po kilku miesiącach zluzowałam sobie i znów się zakręciłam. Nie używam już aplikacji w telefonie do wyznaczania sobie pracy, bo początkowo skuteczna zaczęła mnie z czasem odciągać od pracy i zadań. A to sprawdzę to i tamto, a i jeszcze czegoś poszukam, odpiszę na komentarz, obejrzę...
Ratunek dla mnie - planery suchościeralne
I tak ratując się przed śmiercią z przemęczenia lub szaleństwem sprawiłam sobie pod wpływem chwili planery suchościeralne. To takie zalaminowane planery, które wypełniamy czym chcemy i jak chcemy za pomocą markerów lub cienkopisów suchościeralnych (polecam te marki Rystor).
Wybrałam planer miesięczny, który dodatkowo ma niżej plan tygodniowy z godzinami od 6 rano do 22 wieczorem i trochę miejsca na notatki na dole strony. Tak miesiąc maj przeżyłam bez stresu, bez spiny i bez noża na gardle, bo znów zostawiłam sobie coś do zrobienia na dzień przed terminem.
Zainwestowałam także w planer aktywności z psem, dlaczego? Czasem mylą mi się dni tygodnia, czasem coś mi wypadnie, bywa, że tracę pomysł na to, co by tu porobić z Tajgą. Taki planer da mi wgląd w nasz tygodniowy rozkład jazdy. Mimo, że ma tam wyznaczone aktywności, to spokojnie można obok zapisać swoje. Jest miejsce na jakieś swoje uwagi, mini notatki, można z powodzeniem w rubryce z długością spaceru wpisać odległość jaką przeszliśmy. Zacznę z niego korzystać w pełni, kiedy ogarnę swoje życie lepiej. Można zamówić także pusty planer i zapełnić go tak jak chcemy i potrzebujemy.
Za co uwielbiam planery suchościeralne?
- Mogę je mieć pod ręka na biurku albo zawieszone na ścianie, czy tablicy korkowej
- Dostępne są w 2 rozmiarach - A4 i A3, wybrałam większy format, żeby móc więcej wpisać i żeby móc się sama po sobie doczytać z czym bywa, że mam problem
- Są wielokrotnego użytku a przez to zużywam mniej papieru w ciągu roku
- Jeśli coś mi się zmieni, wizyta u weterynarza czy spotkanie zostanie odwołane/przełożone nie muszę nic kreślić ani mazać - wystarczy, że zetrę wpis gąbeczką lub szmatką.
- Minimalistyczne
- Przejrzyste
- Pozwalają mi zaplanować stałe dzienne czy tygodniowe czynności, jak również zrobić ramowy plan na cały miesiąc i wpisać, to co już wiem, że mam do zrobienia. Widzę wtedy, czy i kiedy mogę wziąć coś dodatkowego.
- Pozwalają mi wygospodarować czas dla siebie
- Motywują do zrobienia np. zamówionego tekstu czy przygotowania posta, relacji z wyprzedzeniem. Koniec z panicznym wymyślaniem czegoś na szybko
- Idealne dla mnie, która nie umie w bujo
- Nie zniechęciłam się do korzystania z nich po miesiącu
Po 1 - nic nie zrobi się samo i nikt nie ogarnie Twojego życia i spraw za Ciebie.
Po 2 - im szybciej przełamiesz swojego lenia i wewnętrzny opór przed planowaniem, tym szybciej znajdziesz czas dla siebie.
Po 3 - nie musisz planować perfekcyjnie żeby miało to sens.
Po 4 - nie planuj każdej pierdoły, bo załamiesz się ilością rzeczy do zrobienia, lepiej planuj tylko to, co musisz zrobić w danym terminie.
Po 5 - daj sobie margines błędu lub czasu, czyli jeśli coś nie wyjdzie, będziesz mieć obsuwę, bo coś się zadziało, to zrób swoje później. Ale zrób zamiast zawalić. To nie planowanie jest złe ani nie Ty jesteś do dupy, czasem życie płata figle.
Po 6 - jeśli masz kreatywną pracę, prowadzisz bloga, media społecznościowe, to miej zawsze pod ręką zeszyt do zapisania pomysłu. Możesz też to robić w telefonie jeśli jesteś poza domem i potem dopisuj do zeszytu żeby mieć wszystko w jednym miejscu.
Po 7 - nie porównuj się do innych, nie biczuj się, że mało robisz albo, że nie umiesz estetycznie planować. Liczy się efekt a nie to czy wymalowałeś plan na niego niczym Picasso.
Po 8 - skup się a planowaniu i nie trać 3 dni na przeglądaniu akcesoriów, dodatków i gadżetów do tego przeznaczonych.
Po 9 - zamiast narzekać i załamywać ręce działaj! Po co tracić czas na negatywną energię?
Po 10 - duże projekty rozkładaj na mniejsze cele i zawsze odhaczaj nawet najmniejsze sukcesy, to może dodać skrzydeł i zmotywować do dalszego działania.
Minimalizm w planowaniu może dać maksymalne efekty
Nie trzeba mieć wiele ani umieć w artystyczne rysunki i tabelki. Wybierz najlepszy i najprostszy sposób planowania dla siebie. Często mniej znaczy więcej, tak też minimalistyczne planowanie z nawet 1 planerem, 1 zeszytem, 1 długopisem, 1 markerem na czystym biurku może dać Ci maksymalne efekty. Wszystko zależy od Ciebie! Nie daj sobie wmówić, że musisz kupić cały zestaw do planowania za grube hajsy.
Próbowaliście kiedyś korzystać z planerów suchościeralnych, a może zamierzacie?
Jak planujecie swój czas, prace, posty w mediach społecznościowych, wyznaczacie sobie cele?
W jaki sposób to robicie i czy w ogóle to robicie?
Co Wam się sprawdza i pomaga a co okazało się niewypałem?
A może wciąż działacie na spontanie i jakoś to wychodzi?
Faktycznie, sama mam coś podobnego i sprawdza się idealnie :)
OdpowiedzUsuńSuper! Długo używasz takich planerów? Ja dopiero zaczynam 😉
Usuń