Brzmi znajomo? Znasz kogoś kto ma ciągnącego na smyczy psa? A może sam bezskutecznie zmagasz się z tym problemem? To nie wstyd, że z czymś sobie nie radzisz albo nie masz wystarczającej wiedzy. Nie ma idealnych piesków ani ludzi! Niechaj pierwszy rzuci psim chrupkiem, ten, kogo pies nigdy nie pociągnął się na smyczy!
Dlatego we współpracy z behawiorystą powstał na moim Instagramie cykl #behawioralnypiatekztajga #akademianaszpiesedukuje. Sama borykałam się i borykam się nadal z różnymi problemami Tajgi. Niestety kilka lat temu nie trafiłyśmy w ręce dobrego specjalisty a ja na długo miałam wysypkę na słowo "behawiorysta"...
.. i tak powstał #behawioralnypiatekztajga #akademianaszpiesedukuje - dla wszystkich świadomych psiarzy!
- Jeśli interesuje Cię behawioryzm
- Jeśli borykasz się z jakimś psim problemem
- Jeśli nie trafiłeś na behawiorystę, z którym czujesz bluesa
- Jeśli macie dość mitów i ich powielania
- Jeśli chcesz lepiej zrozumieć swojego psa
- Jeśli szukasz godnego zaufania behawiorysty w Warszawie (i okolicach)
- Jeśli chcesz budować świadomą społeczność psiarzy w social mediach
Poznajcie Annę Marię Smereczyńską i jej Akademię Nasz Pies
Ania to mgr inż. zootechniki, certyfikowany trener psów i certyfikowany behawiorysta, to osoba, która ma za sobą wiele kursów i w swojej pracy stawia na dobro zwierząt.
"Metody pracy z psami opieram na wzajemnym zrozumieniu. Nie tresuję, bo pies cyrkowy czy też kadet jak w żandarmerii wojskowej, nie jest szczęśliwym psem. Trenuję, abyś mógł stworzyć z własnym psem zgrany zespół, miał przyjaciela, który pójdzie z Tobą, bo Ci ufa, bo komunikujesz się z nim w klarowny sposób, bo znasz i umiesz zaspokajać jego potrzeby"
Poznałyśmy się trochę przypadkiem. Szukałam długiej, wodoodpornej smyczy dla psa, takiej nie do zajechania. Tak trafiłam w zeszłym roku na debiutującą na rynku firmę Easy Dog, tak od targów Dog&Cat Day i od słowa do słowa powstał pomysł na współpracę przy tworzeniu w pierwszy piątek miesiąca cyklu z behawiorystą. Od czasu do czasu wywiadu i może czegoś jeszcze w przyszłości, kto wie?
Na pierwszy ogień idzie ciągnący na smyczy pies, dlaczego?
Ja: Czy w swojej pracy często spotykasz osoby, które mają problem z osiągnięciem magicznego stanu luźnej smyczy?
AMS: Tak, wielu właścicieli psów skarży się, iż ich pies ciągnie na smyczy odbierając im tym samym radość ze wspólnego spaceru. Czasem problem jest na tyle poważny, że doprowadza do kontuzji opiekuna spowodowanych nadwyrężonym nadgarstkiem lub upadkiem w wyniku szarpnięcia.
Ja: Czyli nie tylko ja widzę ogrom piesków ciągników na ulicach i sama czasem mierzę się z tym problemem podczas spacerów z Tajgą. Posłuszeństwo, metoda drzewka, zawracanie i cała reszta internetowych porad nie zadziałały. Czasem chciało mi się płakać z bezsilności.
AMS: Z moich obserwacji wynika, iż najczęstszą radą udzielaną na forach w takich przypadkach jest nauka posłuszeństwa. Wychodzę jednak z założenia, iż aby skutecznie rozwiązać problem, należy znaleźć jego przyczynę. Ciągnięcie na smyczy, jest objawem, a skupienie się wyłącznie na posłuszeństwie, w takim wypadku, to próba likwidacji jedynie objawu.
Ja: Jakie więc są przyczyny ciągnięcia psa na smyczy?
AMS: To jest bardzo złożony problem, sama rozmowa raczej nie pomoże. Warto żeby specjalista zobaczył psa oraz zachowanie jego opiekuna na spacerze.
Ja: Jasne, doskonale rozumiem, że internetowe porady nie rozwiążą całego problemu. Mogłabyś jednak nakreślić te przyczyny ciągnięcia psa na smyczy? Może komuś zapali się w głowie jakaś lampka, może coś zmieni, może chociaż jeden pies będzie spokojniejszy...
AMS: Spróbuję, ale nie będzie to łatwe. Pozwól, że zacznę od omówienia źle dobranego sprzętu do spacerów.
- Obroża - niektóre psy bardzo źle reagują na obrożę, nawet minimalny ucisk na krtań i tarczycę powoduję u nich tak duży dyskomfort, iż próbują się wyswobodzić zwiększając tempo poruszania się. Niestety wówczas nacisk na organy staje się silniejszy i "koło się zamyka". Miałam do czynienia z psami, u których zamiana obroży na szelki zdziałała cuda. Problem zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Smycz automatyczna - w trakcie używania smyczy automatycznej taśma czy linka jest cały czas w napięciu. Pies nie ma szansy chodzenia na tzw. luźnej smyczy. Na smyczy automatycznej pies ma pozorną swobodę. Pies, aby się oddalić, musi ciągnąć mechanizm, aby linka nawleczona na kółko się wyciągnęła na żądaną długość. Właściciel tego nie odczuwa, ponieważ pies ciągnie mechanizm, pociągnąłby rękę dopiero wówczas gdy rozciągnąłby całą długość smyczy. Właściciel ma marne możliwości skrócenia linki, może zatrzymać wyciąganie, ale skrócenie przy dużym ciągnącym psie jest praktycznie niemożliwe, a dla psa bardzo niekomfortowe. Dodatkowo użytkownicy owych smyczy, mają manierę blokowania mechanizmu bez ostrzeżenia o tym psa, co sprawia, że są nieprzewidywalni dla swojego pupila. Tu należy zaznaczyć, iż próba wdrożenia takiego ostrzeżenia kończy się zazwyczaj fiaskiem. Rzadko udaje się, aby *komenda "zwolnij!", była użyta przed naciśnięciem guzika. Raz, że długotrwały nawyk ciężko jest zmienić, dwa fizjologia nas zwycięża, na reakcję od bodźca potrzebujemy minimum 3 sekundy. Przy potrzebie zatrzymania psa, potrzebowalibyśmy zatem 3 sekundy na wypowiedzenie komendy "zwolnij!", oraz kolejne 3 sekundy na naciśnięcie guzika. W krytycznych sytuacjach zwycięża odruch i guzik zostaje naciśnięty przed komendą.
- Zbyt krótka smycz - pies jest zmuszony iść bardzo blisko nas. Ma bardzo ograniczone możliwości eksplorowania terenu. Rekordzista, z jakim miałam przyjemność pracować w związku z omawianym problemem, miał smycz tak krótką, że nie mógł schylić głowy do ziemi bez napięcia smyczy.
Potrzebujemy zrozumieć, że pies odkrywa świat nosem. Minimalna długość smyczy jaką zalecam, to 3 metry.
*komenda "zwolnij!" - ta komenda powinna być dla psa informacją/ostrzeżeniem, iż jeżeli nie zwolni, smycz za chwilę będzie napięta poprzez zbyt szybkie tempo psa. Komeda, w części przypadków jest dobrym narzędziem uzupełniającym, ale nie można spodziewać się trwałych sukcesów, jeśli będzie jedynym lub głównym narzędziem, z pominięciem przyczyn niepożądanego zachowania.
Ja: A smycz automatyczna jest bardzo chętnie i często używana przez ludzi. Chyba nigdy nie widziałam żeby ktoś umiał z niej korzystać. Tajdze widoczną ulgę przyniosła dopiero 5 m smycz używana na codzienne spacery.
Co jeszcze może być przyczyną problemu?
AMS: Pies w trakcie spaceru może znajdować się w szeroko pojętym stresie. Przeanalizujmy ten stres i rożne przypadki.
Pies jest podekscytowany (tak, to też jest stres!)
- ciągnie do innych psów i ludzi, bo jest szczeniakiem, który łatwo się ekscytuje, bo jest ciekawy świata
- ciągnie do innych psów i ludzi, bo nie nauczyliśmy go spokojnego witania się, a przez to opanowywania emocji. Tu należy zaznaczyć, że jest to temat szerszy. Dla świętego spokoju, puszczaliśmy psa luzem, gdy chciał pobiec do innych psów lub ludzi. Nie zwracaliśmy uwagi ludziom, którzy pobudzali nasze psy, gadaniem "jaki śliczny piesek" jak również głaskaniem i obłapywaniem.
- ciągnie do innych psów, bo nie jest nauczony psiej etykiety, są to braki w socjalizacji.
- ciągnie na smyczy, bo minutę temu pozwoliliśmy mu "szaleć" w parku z innymi psami, bądź właśnie zakończył przeciągające się w czasie aportowanie lub trening itp.
- ciągnie na smyczy, bo "załączył się" instynkt łowiecki, pies chce udać się w pogoń za "ofiarą".
- ciągnie do miejsca, bo wie, że tam będą się działy fajne, ciekawe rzeczy.
- pies ciągnie na smyczy, bo "złapał" trop i podąża jego śladem.
Pies boi się
- innych psów, ludzi, rowerów itp. - ciągnie w kierunku do stresującego obiektu, by sprawdzić czy rzeczywiście jest taki straszny, by odgonić od siebie zagrożenie - takie zachowania są obserwowane zazwyczaj u psów, które mimo lęku, czują się w danej sytuacji dość pewnie, np. pewności może dodawać obecność właściciela.
- innych psów, ludzi, obiektów itp. - ciągnie w kierunku od stresującego obiektu, aby zwiększyć dystans - takie zachowania są obserwowane zazwyczaj u psów, które nie są pewne siebie w dane, konkretnej sytuacji.
Pies jest sfrustrowany/napięty
- bo nie dajemy mu wykonywać czynności będących naturalnym zachowaniem psa takich jak węszenie miejsc nasączonych ciekawymi zapachami lub tzw. odpisywanie na "psimaile" czyli podsikiwanie w miejscu, gdzie nasikał inny pies, lub zapoznania się z innym psem pośrednio przez zapach, gdy inny pies był na tym terenie chwilę temu lub zapoznania się z ciekawymi przedmiotami.
- bo nie dajemy mu podchodzić do innych psów i ludzi w ogóle
- bo nie dajemy mu podejść do innych psów i ludzi, zmieniliśmy zasady, wcześniej pozwalaliśmy bez nauki spokojnego witania się, a teraz z różnych przyczyn nie pozwalamy
- bo jesteśmy w trakcie nauki spokojnego witania się, pies jeszcze nie rozumie, że do niektórych psów nie podejdzie w ogóle, a do innych podejdzie, ale dopiero za jakiś czas, kilka czy kilkanaście minut.
- bo my jesteśmy sfrustrowani, w emocjach, w nerwach i przenosimy te emocje na psa. Pracowałam z duetem psio-ludzkim, gdzie pies w mojej obecności automatycznie przestawał ciągnąć, co utrudniało zdiagnozowanie wszystkich możliwych przyczyn takiego stanu rzeczy. Musiałam część obserwacji przeprowadzać z ukrycia :) Dlaczego pies przy mnie, prowadzony przez właścicielkę nie ciągnął? ...bo ja byłam spokojna, pewna tego co robię, pies był pewny mojego zachowania, tak samo jak właścicielka, która przy mnie się wyciszała i uspokajała, nie denerwując się, że za chwilę spotka ją sytuacja, w której gdy byłaby sama z psem, nie potrafiłaby jej opanować poprawnie. Pewność, że ja będę wiedzieć jak działać, dawała jej spokój, co od razu miało odzwierciedlenie w zachowaniu psa.
Ja: No chyba opisałaś Tajgę. Generalnie umie chodzić na smyczy, za mną, obok na kontakcie, przede mną na luźnej, ale są momenty, że ciągnie jak szalona i trudno mi z nią złapać kontakt. Od kiedy mam świadomość powyższych przyczyn jest mi łatwiej się z nią dogadać.
AMS: To nadal nie są wszystkie przyczyny. Kolejną jest wymaganie od psa nieustannego chodzenia przy nodze - to oczywiście można zaliczyć do stresu u psa, ale postanowiłam zaliczyć ten aspekt do oddzielnej kategorii, aby zwrócić na niego większą atencję. Część właścicieli psów chce, aby ich psy praktycznie cały spacer chodziły przy nodze, co doprowadza do frustracji psa. Niektórzy oficjalnie przyznają się, że tak chcą, bo? ... i tu najczęściej pada odpowiedź: "bo to ładnie wygląda", "bo widać, że pies jest ułożony". W takiej sytuacji pies nie ma możliwości spełnienia swoich psich, naturalnych potrzeb. W takich sytuacjach pies ma ciągle być skupiony na nas. W takich sytuacjach pies ma radzić sobie z emocjami bez naszej pomocy, tylko dlatego, że my tak chcemy. Nasz pies, to nie robot! Część ludzi myli chodzenie na luźnej smyczy z chodzeniem przy nodze.
Nie jestem przeciwnikiem całkowitej rezygnacji z nauko chodzenia przy nodze, ale po pierwsze nie uczmy psa nowych rzeczy zabierając mu nawet minutę z czasu przeznaczonego na swobodny spacer. Możemy się za to zabrać po tym czasie, dodając 5 czy 10 minut ekstra. Dwa, stosujmy tą komendę tylko, jeśli sytuacja tego wymaga np. przejście przez jezdnie, minięcie dziecka itp.
Byłam kiedyś na konsultacji gdzie głównym problemem było ciągnięcie przez psa smyczy. Właścicielka już dłuższy czas borykała się z problemem próbując swoich lub podpowiedzianych rozwiązań problemu. Efekt był taki, że problem się pogłębiał, a i dochodziły kolejne. Pies był w obroży i na smyczy o długości 1,2 metra. Około 30 cm od karabińczyka wzdłuż liny wbudowana była metalowa a'la sprężyna mająca zapobiegać przegryzaniu smyczy przez psa. Pies od osiedla do parku miał iść przy nodze, następnie w parku około pół godziny aportował. Wracając do domu, miał znowu iść grzecznie przy nodze. Pies nieustanie gryzł smycz lub ciągnął, jedno z dwóch, na przemian. Tu oczywiście przyczyn jest kilka. Wszystkie omówiłam. Akurat, ten konkretny pies przestał ciągnąć w 10 minut!!! Zakazałam aportowania, a na to miejsce zaleciłam zabawy węchowe. Zamieniliśmy obrożę na szelki typu guard, użyliśmy smyczy 4-metrowej. Właścicielka była przerażona, uznała, iż na tak długiej smyczy siła ciągnięcia będzie tak duża, że nie da sobie fizycznie rady, dlatego oddała drugi koniec smyczy w moje ręce. Pies przez pierwsze 50 metrów podgryzał smycz, a ja luzowałam i nie szarpałam się z nim, robiąc wszystko, aby zrozumiał, że smycz jest długa. Szłyśmy wolno. Po ok 50 metrów pies zrozumiał, zaczął węszyć, ale podążał za nami, oddalając się maksymalnie na 2 metry. Po oddaniu smyczy właścicielce sytuacja się nie zmieniła, pies spokojnie szedł na luźnej smyczy. Był szczęśliwy, że mu wolno. Po telefonie kontrolnym, właścicielka przyznała, że problem zniknął i wreszcie jej ręce odpoczywają, a spacer nie jest stresem.
Ja: Słucham tej historii i aż trudno mi uwierzyć...
AMS: To nie koniec, przejdę teraz do omówienia czynnika ludzkiego. My sami ciągniemy psa. Tak, tak, to jest bardzo częsty grzeszek. Codziennie widzę takie sytuacje.
- ciągniemy szczeniaka, bo się czymś zainteresował, bo jest to dla niego nowe, ciekawe, bo tak poznaje świat, a my albo nie chcemy mu na to pozwolić, albo się spieszymy i chcemy, aby szedł dalej
- ciągniemy psa, gdy coś węszy, mówimy "chodź!", a pies nie reaguje. Nie reaguje, bo Cię zwyczajnie nie słyszy. Pies nie ma podzielnej uwagi. Wszystkie tzw. sloty (miejsca w mózgu odpowiedzialne za zbieranie informacji i pamięć krótkotrwałą, są zajęte. Nie ma już miejsca na to, aby Ciebie usłyszeć. To jest fizjologia, nie wybiórcza głuchota.
- ciągniemy psa, bo nie pozwalamy mu podejść do innych psów, ludzi
- ciągniemy psa, bo chcemy, żeby odszedł już od innego psa, człowieka, zapachu.
Uwierz mi, zatrzymanie psa, to nie to samo co ciągnięcie. Zatrzymanie psa, jest informacją, że dalej w tamtym kierunku pies nie będzie miał możliwości podążać. Ciągniecie smyczy przez nas, uczy psa "walki" o swoje, zwłaszcza przy dużej motywacji naszego pupila do zbliżenia się lub pozostania przy interesujących go obiektach. Psy doskonale wiedzą i odróżniają zatrzymanie od ciągnięcia.
Ja: Mi osobiście bardzo rzadko, ale też zdarzało się siłowanie z Tajgą, bo np. bardzo spieszyłam się na tramwaj albo do pracy. Efekt był odwrotny a suka stawała się osłem. Brakowało mi argumentów, za mało wiedziałam o potrzebach psa.
AMS: Zdarza się. Ważne, że wyciągasz wnioski i widzisz błędy, niektórzy brną w zaparte a problem rośnie. Nie każdy wie, że pies może też ciągnąć, bo chce już wracać do domu, bo spacer jest za długi, bo się boi, bo natężenie bodźców wywołujących lęk jest zbyt duże.
Ja: To wszystko jest bardzo ciekawe. Mam nadzieje, że ktoś usiądzie, przeczyta i zrobi rachunek sumienia. Masz coś jeszcze do dodania w kwestii psa, który ciągnie na smyczy?
AMS: Też mam taką nadzieję. Szkoda mi tych wszystkich szarpiących się psów...
Na koniec mam radę. Prócz standardowych spacerów na smyczy, starajmy się jak najczęściej (fajnie, jeśli uda się raz dziennie) fundować naszemu psu bardzo swobodne spacery bez smyczy, gdzie będzie mógł zająć się w pełni swoimi psimi sprawami, bez przywoływania bez potrzeby co chwilę. Nawet w Warszawie można znaleźć takie bezpieczne, odludne i czasowo "odpsione" miejsca. Gwarantuję, że nie tylko pies wróci z takiego spaceru zrelaksowany, ale i Wy :)
Wielu właścicieli psów skarży się, iż ich pies ciągnie na smyczy odbierając im radość ze wspólnego spaceru. Najprościej rzecz ujmując, pies ciągnie na smyczy, gdy to on nie ma radości ze spaceru z nami.
Ja: Aniu, bardzo Ci dziękuję, że zechciałaś poświęcić swój cenny czas i podzieliłaś się częścią swojej wiedzy ze mną i z moimi Czytelnikami. Dziękuję za rozmowę i liczę, że to się fajnie rozwinie.
AMS: Również dziękuję. Zobaczymy, co czas przyniesie.
"Mój pies ciągnie na smyczy..." Miałeś/masz ten problem? Podziel się z nami w komentarzu, jak pracowaliście, co pomogło i ile trwała nauka. Tajdze do dziś dnia zdarza się mocno szarpnąć jeśli wejdzie na wysokie emocje lub kiedy ja mam gorszy dzień...
Często pomoc behawiorysty jest niezbędna. My nie widzimy z boku całej sytuacji i często umykają nam ważne szczegóły, a diabeł przecież tkwi w szczegółach!
Bardzo dobry wywiad. Bez sztampowych porad, za to z solidną analizą przyczyn ciągnięcia na smyczy. Mieliśmy problem z ciągnięciem na smyczy z powodów emocjonalnych psa - nadpobudliwość, lęki, obsesja na punkcie psów - od samego początku. Nie pomogły rady - ówcześnie modne drzewka i zawracanie. Mój pies chodził na długiej smyczy i w szelkach, więc jakby powodem nie była obroża ani krótkie trzymanie, a właśnie emocje. Musiałam zaufać instynktowi, bo żadne porady szkoleniowca nie pomogły. Przez dwa lata walczyłam z problemem pozwalając psu chodzić gdzie chce, stawać, gdy ciągnie, zawracać, albo przyciągać do siebie. I nic. Co nam pomogło? Tu uwaga, każdy pies jest inny, mojej suczce pomogło właśnie chwilowe przejście na obrożę, i nauka podążania za mną, realizowana w taki sposób, że pies ma iść obok mnie lub trochę za mną, ale nie w komendzie "równaj". Dodatkowo wypracowałam komendę "blisko" i "wolniej", i jak już załapała, to pozwoliłam z powrotem chodzić przede mną, a ciągnięcie korygowałam komendą. W tej chwili nie mamy problemu, nauka trwała jakiś miesiąc, ale utrwalenie do stanu "idealnego" jakieś trzy miesiące, może nawet więcej. Obecnie staram się trzymać smycz bardzo delikatnie i tylko porozumiewać z psem głosem lub gestem. Moim zdaniem kluczowe było wypracowanie komunikacji z psem i zmiana nawyków. Pies musi przede wszystkim zwracać uwagę na opiekuna, a nie biegać bez kontaktu z człowiekiem nie wiadomo po co trzymającym smycz.
OdpowiedzUsuńps. Ciągnące psy są problemem nie tylko dla samych właścicieli, zwłaszcza, że taki maltańczyk nic nie waży. Ale takie zachowanie psa na smyczy prowokuje inne psy do agresji, bo nie jest naturalne. Ja na przykład do tej pory omijam psy, które nie idą prawidłowo na smyczy, ponieważ zakładam, że taki pies jest zbyt pobudzony i nieprzewidywalny, a właściciel mało świadomy, skoro pozwala swojemu psu dociągnąć się do mojego.
The end.
Bardzo dziękuję za docenienie naszej pracy :) Chodzenie na smyczy jest chyba najtrudniejszym elementem życia z psem. U nas nadal szwankuje właśnie poprzez emocje... A to inny pies ciągnie jak parowóz i Tajdze się udziela, a to z boku z krzaków naparza szczekacz i wali głową w chodnik, bo flexi się skończyła... Temat rzeka.
UsuńU nas dawanie psu wyboru i 5m smycz same w sobie zdziałały cuda. Idealnie chyba nigdy nie będzie. Nie musi być, ważne, że się dogaduje z Tajgą i bardzo szybko wracamy do równowagi jeśli nawet ciągnięcie się zdarzy.
To, że każdy pies jest inny należy zawsze podkreślać. Super, że doszliście do tak dobrych efektów w dość krótkim czasie. Taki opiekun to skarb! Mnie też coś trafia jak schodzimy na bok, proszę o niepodchodzenie a york, czy jamnik przeciąga właściciela... niemal zawsze jest z tego awantura, jeśli już nie mamy pola manewru.
Bardzo bym chciała żeby w końcu ludzie zwracali większą uwagę na potrzeby i emocje swoich psów.
pozdrawiamy :)
Możesz napisać jak uczyłaś komendy "wolniej"?
UsuńJeśli chodzi o Tajgę, to zabrzmi to pewnie głupio, ale my się w dużej mierze przez gesty i intuicyjnie dogadujemy po latach. Stój czy do mnie jest wyuczone, bo musi i działa zawsze. Z wolniej wyszło w praniu, jak ciągnie było moje ee albo ej ona na mnie patrzyła, ja mówiłam zwolnij lub wolniej i teraz jak ciągnie zerka na mnie, ja mówię wolniej i zwania. Chwalę słownie, czasem smaczkiem. Nie jest to wyuczona komenda, jak widać i sporo nam takich przydatnych komend wyszło samych przy okazji życia i spacerowania razem.
UsuńA jeśli chodzi o mnie, to komend spacerowych, czyli "szybciej", "wolniej", "stop", "idziemy", "zawróć" oraz "tędy" (jest to u nas komenda na omijanie przez psa przeszkód od mojej strony, żeby mi się smycz nie plątała po krzakach) uczyłam przez naśladowanie, czyli metodą, która fachowo zwie się z angielska DAID (do as I do). Ja uczyłam psa w ten sposób zupełnie intuicyjnie, nie mając pojęcia o nazwie tej metody. Jest to najprostsza metoda na komendy w ruchu. Komenda "wolniej" jest u nas połączona z "szybciej", uczyłam tego razem. Konkretnie szybciej/wolniej wygląda tak: szybciej - mówię energicznie i ruszamy szybciej, nawet podbiegamy - pies rusza za mną, wolniej - wypowiadam komendę bardzo spokojnie i zwalniam, idę bardzo powoli - pies zwalnia za mną. Wszystko to wykonujemy w kontakcie, czyli pies jest skupiony na mnie, a nie wącha trawkę. (Pies bez kontaktu będzie się rozpędzał i szalał przy "szybciej", co grozi tym, że będziemy szarpać go smyczą przy "wolniej", a tego nie można robić - smycz powinna być luźna lub w ogóle bez smyczy). Po kilkunastu powtórzeniach nagroda i swobodny spacer. I tak na każdym spacerze kilkanaście powtórzeń, aż pies załapie. W efekcie pies wie, co znaczą te słowa, czyli, że ma przyspieszyć lub zwolnić. Ja zawsze nagradzałam na koniec sesji, a nie w trakcie, żeby nie rozpraszać psa, ale niektóre psy będą pewnie lepiej pracować z nagrodami bezpośrednio po poprawnie wykonanym ćwiczeniu. Generalnie przy komendach w ruchu lepiej szybko odchodzić od nagradzania jedzeniem.
Usuń