ciasteczka

sobota, 28 maja 2016

Nasze dyski [cz. 1] - recenzja dysków Trixie

W końcu udało mi się pozbierać myśli i tak oto dziś startują na blogu moje, subiektywne (mam nadzieje, że obiektywne również ;) ) recenzje frisbee. Na pierwszy ogień poszły dyski Trixie. Od pomarańczowego "naleśnika" wszystko się zaczęło. Dyski na zdjęciach są używane i brudne - wybaczcie.

Na rynku dostępne są dwa rodzaje dysków firmy Trixie, pierwszy jest gumowy i nieprzezroczysty, drugi plastikowy i przezroczysty. W sklepach internetowych widuje jeszcze trzeci rodzaj (chyba), nie ma napisu dog-o-solar, nie jest też przezroczysty [KLIK]. Nie mamy go, więc nie mogę się na jego temat wypowiedzieć.

Trixie Frisbee Dysk (gumowy)
frisbee ma ponad 2 lata
Posiadamy dysk pomarańczowy o średnicy 22cm oraz dysk czerwony/bordowy? o średnicy 18 cm. Potocznie wśród psiarzy oraz zapaleńców frisbee dyski te nazywane są naleśnikami lub gumiakami.
frisbee ma niecałe 2 lata
Doskonały do rzucania i aportowania przez psa. Wykonany jest w miękkiej gumy, przyjemnej w dotyku dla psa i dla opiekuna :) Gumowy dysk eliminuje możliwość zranienia psa ostrą krawędzią lub odłamkiem, który może powstać podczas rzucania dysku. Wiele autorytetów poleca właśnie gumowe dyski, jako chętnie brane i aportowane przez psy (szczególnie takie, które nie lubią twardych, plastikowych przedmiotów w pysku). [Animalia]

Spotkałam się z opiniami, że nie warto go kupować, że po nim pies nie przestawi się na profesjonalne dyski, że nie lata. Moim zdaniem gumowy dysk Trixie, to najlepszy dysk na początek psiej przygody z frisbee! Jest praktycznie niezniszczalny, Tajga bardzo chętnie brała go w pyszczek, od pierwszych chwil budził jej zainteresowanie, bardzo lubi się nim przeciągać i szarpać - jest do tego o wiele bezpieczniejszy niż plastikowe dyski. Nie zgodzę się z opinią, że pies nie przestawi się na inne dyski. Tajga nie miała problemu z przejściem z gumiaka na fastbacki i flexy. 

Cechy:
  • wykonany z naturalnej gumy, kauczuku
  • nietoksyczny
  • nieprzezroczysty
  • bezpieczny, niskie ryzyko urazu podczas zabawy. 
  • odpowiedni dla delikatnych szczeniąt i młodych psów, a także jako pierwsze frisbee 
  • różne kolory (czerwony, pomarańczowy, fioletowy, żółty)
  • różne rozmiary (średnica 18 cm, 22 cm i 25 cm)
  • może być używany również podczas zabaw w wodzie
Zalety:
  • miękki i przyjemny dla psiego pyszczka, nie rani dziąseł/języka
  • praktycznie niezniszczalny, zostają tylko małe "kropki" po zębach, nie są to nawet wgłębienia
  • dysk występuje w kilku rozmiarach i kolorach, co ułatwia dopasowanie go do potrzeb i wielkości psa oraz do upodobań właściciela
  • łatwo dostępny, nawet w małych osiedlowych sklepach zoologicznych
  • tani - w zależności od rozmiaru i sklepu 15-23 zł
  • dobrze lata mimo silnego wiatru, nie skręca
  • łatwo się czyści
  • idealnie sprawdza się w roli szarpaka
  • dobrze widoczny 
  • dobrze leży w dłoni, nie jest śliski
Wady:
  • nie ma właściwości lotnych, jak dyski profesjonalne
  • nie zawisa w powietrzu, szybko spada na ziemię
  • może sprawiać wrażenie ciężkiego
  • nie nadaje się do rollerów - przynajmniej jak dla mnie
  • rzucany z wiatrem lata bardzo szybko, czasem nawet bardzo szybka Tajga nie była w stanie go dogonić

Dysk Dog Activity Disc firmy Trixie (przezroczysty "plastikowy"?)
frisbee ma około roku, obecnie praktycznie nie używamy go
Posiadamy dysk pomarańczowy o średnicy 19 cm. Frisbee posiada ładny i estetyczny, nieścierający się nadruk w czarne psie łapki. Kupiłam go ze względu na niską cenę oraz na to, że był dostępny w małym rozmiarze. Jakiś czas temu miałam fiksacje pod tytułem: "Tajga jest za mała na frisbee o standardowej wielkości" - teraz się z tego śmieję :P

Dysk Dog Activity Disc firmy Trixie trenuje szybkość, reakcję i wytrzymałość Twojego psa w formie zabawy. Zabawy w rzucanie i łapanie wzmacniają więź między właścicielem i jego psem. Frisbee dzięki swoim niesamowitym właściwościom latającym zapewnia świetną zabawę zarówno Tobie jak i Twojemu psu. Ta wysokiej jakości zabawka Frisbee została opracowana przez mistrzynię świata w rzucaniu dyskiem dla psa - Karin Actun. Zabawka jest również przeznaczona dla młodych psów. Dysk jest wykonany z elastycznego, miękkiego i wytrzymałego plastiku, co sprawia że jest on szczególnie odporny na psie zęby i nie odłamuje się. [Zooplus]

Cechy:
  • wykonany z bezpiecznego, miękkiego plastiku
  • przezroczysty
  • dostępny w dwóch kolorach: niebieskim i pomarańczowym
  • dostępny w dwóch rozmiarach (19 cm i 23 cm)
Zalety:

  • łatwo się czyści
  • łatwo dostępny, chociaż mam wrażenie, że trudniej niż wersja gumowa
  • tani, mniejszy to koszt około 18 zł, większy 21 zł
  • całkiem przyzwoicie lata, nawet przy silnym wietrze
  • mam wrażenie, że jest to tania wersja eurablenda
  • pływa na powierzchni wody
  • bardzo wytrzymały, nie łatwo go zarysować zębami
Wady:
  • śliski, kiepsko trzyma się dłoni
  • nie nadaje się do szarpania tak dobrze, jak dysk gumowy
  • producent zapewnia, że jest bezpieczny dla psa podczas szarpania, ja jednak nie lubię szarpać się z psem innymi dyskami niż gumowe 
  • napisy i łapki mimo rzadkiego używania ścierają się

Każdą zabawką, dyskiem również pies nie powinien bawić się sam i bez naszej kontroli, chyba, że jest to zabawka specjalnie przeznaczona dla psa na czas naszej nieobecności.

Według mnie trudniej rzuca się małymi dyskami niż większymi. Ogólnie mistrzem techniki rzutów nie jestem i raczej nie będę :P

Filmiki są jedynie poglądowe, pokazuje, że tymi dyskami da się jakoś rzucać ;) 

Dyski Trixie są droższe niż popularne fastbacki, czy fleksy, ale zdecydowanie bardziej trwalsze, mimo wykorzystywania ich jako szarpak.

Więcej o naszych początkach z frisbee znajdziecie tu [KLIK].


piątek, 27 maja 2016

Męskiem okiem cz. 1. Jak istnienie psich wybiegów działa na ludzi

Ania w jednym z postów opisała Swoje zdanie na temat psich wybiegów [TU]. Ja ogólnie zgadzam się z Jej oceną. Nie będę więc powtarzał tego samego, a spróbuję spojrzeć na sprawę pod innym aspektem: jak może się zmieniać zachowanie ludzi z powodu istnienia psich wybiegów. Będą to tylko moje subiektywne opinie. Takie podejście do tematu na mój "chłopski rozum" na podstawie obserwacji własnych, sytuacji, o których słyszałem od znanych mi osób itp.

Najpierw chciałbym napisać o grupie ludzi, dla których to, że powstał psi wybieg, jest wymówka do nie tolerowania psów w innych miejscach. Takie podejście może wynikać z różnych powodów: nie lubienie psów czy zwierząt jako takich, banie się ich, uważanie że psy śmiecą i brudzą, a nawet zwyczajnej ludziej złośliwości i pretensji do całego świata. Nie będę się zajmował tu przyczynami takich zachowań, a skupię sie na tym, co z tego wynika. Przed powstaniem psiego wybiegu takie osoby musiały tolerować, znosić obecność psów w przestrzeni publicznej, szczególnie w parku. Musiały umieć współżyć, ze względu na powszechność występowania psów w społeczeństwie. W momencie pojawienia się psiego wybiegu, dla nich pojawiła się wymówka, aby pozbyć się czworonogów ze swojego otoczenia. Dla nich pies ma prawo być tylko na terenie wybiegu. Nie ma dla nich znaczenia to, że właściciel musi z psem wejść do parku, żeby dojść do wybiegu i nie chodzi tylko o psy puszczone luzem, ale też prowadzone na smyczy. A już rzeczą straszną i niedopuszczalną jest, żeby w trakcie tego przejścia zwierzak załatwił swoje potrzeby, pomimo tego, że właściciel oczywiście po nim sprząta. Bywają i tacy co rozszerzają  to też poza park, na bliższą bądź dalszą okolice. Dla nich samo istneinie psiego wybiegu jest wystarczającym powodem, aby odesłać tam wszystkie psy. Ci ludzię nie zastanawiają się nad praktyczną stroną tego, nad tym jak duży jest wybieg, ile psów może na nim być, że psy są różne i mają różne potrzeby, że pies nie umie się teleportować z domu bezpośrednio na wybieg itp itd. Oni nawet nie starają się zastanawiać nad tym, dla nich liczy się to, że istnieje coś takiego jak wybieg i już. Mając taki wspaniały pretekst w postaci wybiegu, już nie ograniczają sie do biernej dezaprobaty, a przechodzą do atakowania słownego, a czasem nawet czynnego osób z psami. Może ktoś uznać, że teraz przesadzę z porównaniem, ale jak dla mnie, przy upowszechnieniu się takiego podejścia, to z psiego wybiegu robi się getto. Może inna skala, może inne ofiary, ale widzę w tym podobny mechanizm: nie chcę kogoś w przestrzeni, w której ja się poruszam, więc izoluje go i zamykam na terenie, gdzie ja nie przebywam, najlepiej małym terenie, żeby nie ograniczać mojej przestrzeni. Specjalnie nie poruszam tu tematu zakazów wyprowadzania psów luzem w parku czy innych miejscach i uzasadnienia prawnego tych przepisów, bo uważam to za oddzielny temat.

Inną grupą ludzi, którą chciałbym wziąć pod uwagę i połączoną pewnymi zależnościami z poprzednikami, są osoby które posiadają czworonogi, chodzą z nimi na spacery i zachowują się tak, jakby faktycznie psy powinny być, tylko na wybiegach. Może to wynikać ze złego rozumienia, tego co wolno i nie wolno właścicielom psów, z przyjmowania punktu widzenia ludzi, o których pisałem wcześniej, zwyczajnego ustępowania im dla świętego spokoju lub nawet ze strachu. Sytuacje, gdy psiarze ustępują osobom domagającym się ograniczania im swobody, powodują, że oni utwierdzają się w tym, że mają rację, że mają prawo się tego domagać, co może prowadzić do tego, że ich podejście będzie robić się coraz bardziej skrajne. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby dało się z nimi racjonalnie rozmawiać, choć na to są małe nadzieje. Czasem twarde postawienie sprawy przynosi pozytywny skutek przy takich sytuacjach, lecz po pierwsze nie każdy ma odpowiedni charakter aby to uczynić, inni uważają, że szkoda nerwów, że lepiej dać spokój bo to nic nie zmieni itp. Bywają też sytuacje, kiedy faktycznie lepiej odpuścić, bo widać że sprawy zaczynją wykraczać poza wymiane poglądów i mogą doprowadzić do np czynnej agresji. Mechanika jednak pozostaje podobno jak w powiedzieniu "daj mu palec, a weźmie całą rękę", jęśli osoby chcące zamykać psy na wybiegach będą spotykały psiarzy którzy swoim zachowaniem będą potwierdzać, że mają rację, to mogą chcieć wprowadzać coraz większe ograniczenia. Nie twierdzę, że jedynie słuszną opcją jest zawsze twarda walka z tym, bo każda taka sytuacja jest inna i każdy ma prawo sam ocenić co jest lepsze dla niego i jego psa, chodzi mi tylko o pokazanie jaki zależności powstają w związku z takimi okolicznościami w mojej ocenie.

Teraz chciałbym wspomnieć o całkiem innych osobach. To ludzie posiadający psy bądź to agresywne, bądź to u których zabawa łatwo przechodzi w brutalność itd, czy ludzię ogólnie nie panujący nad swoimi psami, ich zachowaniem wobec innych ludzi czy psów, szczególnie mniejszych. Przed powstaniem wybiegu te osoby raczej unikały kontaktu z innymi psami, żeby unikać konfliktów, zawsze na smyczy, gdzieś w oddaleniu. Teraz takie osoby i psy pojawiają się na wybiegu. Pół biedy jeśli chodzi o ludzi, którzy zdają sobie sprawę z tego jakie maja psy i choć starają się, żeby dojść do porozumienia z pozostałymi psiarzami. ale niestety są i tacy, których nie interesuje dobro innych psów, traktują wybieg jako wymówkę, bo przecież to jest miejsce przeznaczone dla psów, więc oni też mają prawo puszczać swojego zwierzaka, a co ich to obchodzi, że inni się boją? że ich pies zagania innego jak królika, a tamten nie ma gdzie uciec na małym wybiegu? (o ile tylko na gonieniu się kończy...) Tym większy bywa problem, gdy to jaki jest pies wynika z tego jaki jest sam właściciel. Agresywny, nadpobudliwy, zadowolony z tego, że jego pies wzbudza lęk. Gdy taki wejdzie na wybieg, to czy pozostali psiarze będą ryzykować zdrowie swoich czworonogów?

Na koniec jeszcze krótko chciałbym napisać o ludziach, od których chyba należałoby zacząć. To osoby uważające wybiegi za coś wspaniałego, dążące do ich powstawania, podchodzące do nich bezkrytycznie. Patrzą na to przez różówe okulary, nie przyjmując do wiadomości zastrzeżeń innych. Najczęściej to jednak dotyczy okresu przed samym powstaniem wybiegu. Potem, w miarę upływu czasu, często ich opinia zmienia się choć częściowo. Dostrzegają problemy związane z ludźmi, związane z samymi wybiegami jako takimi od strony technicznej itp.

Oczywiście nie uważam psich wybiegów za zło powodujące tylko problemy. Problemy robimy my ludzie nie umiejąc zrobić ich naprawde dobrych (oczywiście w tej kwestji to chodzi najbardziej o pieniądze), korzystać z nich i współżyć ze sobą.

To tyle moich takich przemysleń. Ania mówi, że za dużo się rozpisałem. Pewnie uważa, że nikomu nie będzie się chciało czytać wszystkiego co wypociłem, zobaczymy. Jeśli ktoś wytrwa do końca to proszę dać znać ;)

Michał

niedziela, 15 maja 2016

Życie z psim sportowcem, czyli zmiany w naszym życiu spowodowane posiadaniem psa

Pies to stan umysłu! - zapsiłam się do tego stopnia, że około 2,5 roku temu nawet nie wiedziałam, że tak można! (i zaraziłam tym Michała ;) ) Kiedyś nie sądziłam, że pies aż tak zmienia człowieka i jego życie, że nagle wszystko się przewartościowuje. Chyba podobnie jak z dzieckiem - nagle masz kogoś, kto jest całkowicie od ciebie zależny. Ubiegnę tok myślenia, co po niektórych - nie jest to przelany instynkt macierzyński, ani też tęsknota za dzieckiem :P (o tym przy innej okazji - dla ciekawskich)
dzis tylko 1 zdjęcie ;) 
Pisząc bloga, myśląc nad tytułami wpisów, analizując nasze życie, układając sobie w głowie o czym pisać najpierw doszłam do wniosku, że... Tajga nie byłaby takim fit, sportowym psem, gdyby nie... lęk separacyjny i nasze próby zapewnienia jej dostatecznej dawki ruchu wszelakiego [TU]. Biorąc psa od Ewy, tą "małą, wredną cholerę" nawet nie przypuszczałam, że wystartujemy w jakichś zawodach![TU] Ewa ma nosa do psów!

Do rzeczy! Jak się zmieniło nasze życie od kiedy jest z nami Tajga?
  1. Koniec spania do południa! Budzik, w zależności od dnia tygodnia i od napięcia grafiku dzwoni zawsze między 6:00 a 6:30 rano
  2. W upalne dni poranny spacer wypada w godzinach 4:00-8:00 o ile oczywiście praca nam na to pozwala - potem odsypianie (o ile praca na to pozwala...) Uwielbiam, kiedy o tym wspomnę a ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę :P 
  3. Idziemy na koncert/wychodzimy wieczorem? najpierw wyspacerowujemy psa! no i po powrocie też o tym nie zapominamy ;) 
  4. Wyjazd/podróż/wolny dzień/długi weekend? planujemy tak, aby spędzić go wspólnie i miło razem z psim członkiem rodziny! Tajga tylko raz była pod opieką petsiterki - pies na festiwalu w Jarocinie nie czułby się dobrze, raz też "nocowała" u znajomej zapsionej Doroty. Nie lubię rozstawać się z moim psim dzieckiem! 
  5. Koniec strojenia się i pięknych ciuszków! No chyba, że psa nie ma w pobliżu ;) Zaopatrzyliśmy się w duuużą ilość dresów i koszulek, w których czujemy się swobodnie i komfortowo, a brud, ślina, pot, krew, woda i trawa nie są im straszne. [DRESS CODE]
  6. Wygodne buty to podstawa! 
  7. Poznaliśmy wielu nowych ludzi, z częścią utrzymujemy stały kontakt i bardzo się polubiliśmy, Kiedy są dni, że na horyzoncie ani jednego żywego psiarza, to czas się piekielnie dłuży - zwłaszcza, gdy pogoda mało sprzyja spacerowaniu. Na psiarzy zawsze można liczyć! 
  8. ... złych i wrednych ludzi też niestety nieustannie poznajemy :/ 
  9. Spacery stały się dla mnie sensem życia, jeśli muszę pracować 10 godz dziennie przez kilka dni, to mam wrażenie, że się duszę bez ruchu. Spacery i aktywny tryb życia pozwala mi wypocząć. Nic nierobienie jest dla mnie męczące.
  10. Psie kłaki w tofucznicy! ...i w każdym innym możliwym miejscu :P 
  11. Dzień kończymy wieczornym spacerem, który najczęściej wypada w okolicach godziny 21:00 i trwa od 20 do 60 min
  12. Koniec z anonimowością w bliższej i dalszej okolicy ;) teraz znamy praktycznie wszystkich posiadaczy psów a oni znają nas. Często nie mamy naszych imion, spotykani ludzie też nie - identyfikujemy się imieniem psa ;) 
  13. Poprawiła się naszą kondycja oraz wzrosła nasza odporność. Średnio każdego dnia robimy ok 8 kilometrów, jeśli tylko czas, pogoda i zdrowie pozwalają chętnie wydłużam ten dystans do nawet 20 km podczas 1 spaceru! 
  14. Znacznie pogłębiła się moja (Michała nieco mniej) wiedza z zakresu weterynarii oraz behawiorystyki.
  15. Mamy osobisty, żywy termoforek w łóżku. W upalne noce to niestety przekleństwo... jednak i Tajdze bywa z nami za gorąco i wybiera wtedy posłanie na balkonie.
  16. Podczas uniesień towarzyszy nam oskarżycielski, sfochany i oburzony wzrok zza krat :P Dobrze, że Tajga wtedy nie wyje i generalnie sama grzecznie idzie na miejsce, czyli do klatki.
  17. Mam nowe hobby - frisbee.
  18. Im dłużej mam psa, tym bardziej wkurzają mnie ludzie, przestałam lubić zakupy, nie lubię załatwiać przyziemnych rzeczy bez Tajgi - wolałabym jej poświęcać ten czas. Jeśli tylko możemy bierzemy ją ze sobą na pocztę, do banku, do apteki, na obiad/lody, na drobne zakupy.
  19. Ciągle uczymy się czegoś nowego. Michał stał się bardziej otwarty, towarzyski a za razem stanowczy, w innym przypadku, to on chodziłby na smyczy zamiast Tajgi, bo to niezła cwaniara.
  20. Nasze życie jest uregulowane, można rzecz zrutynizowane - Tajdze było to potrzebne do przezwyciężenia lęku separacyjnego.
Pewnie zaraz ktoś zarzuci mi narzekanie, nic bardziej mylnego! Pies to wielki obowiązek na kilkanaście lat. Gdyby ludzie byli bardziej odpowiedzialni i zdawali sobie z tego wszystkiego sprawę pewnie byłoby mniej nieszczęścia i zwierzęcych tragedii. Zwierzak zachoruje? musisz zapewnić mu opiekę lekarza i swoją, jeśli to problemy gastryczne, to również częstsze spacery - również w nocy.

Tak, jasne nie musimy !ALE CHCEMY I NIE WYOBRAŻAMY SOBIE INNEJ OPCJI! robić z Tajgą długich, wymyślnych spacerów i treningów. Nie musimy rano wstawać, bo pewnie fizycznie wytrzymałaby dłużej. Tak, można wyjść pod blok za potrzebą i wrócić do domu, ale po co? Nie po to mam psa żeby był dekoracja wnętrza. Jeśli źle się czuję, jestem chora/zmęczona lub zwyczajnie nie chce mi się iść do parku, to mam potem wyrzuty sumienia, czegoś mi brakuje. 

Nie umiem (umiemy) już żyć bez psa, bez Tajgi. Kiedy jadę do babci i zostawiam ją z Michałem, to cholernie mi jej brakuje, ciągle myślę, co robi, czy zjadła, czy jest zdrowa, czy ma dokładnie sprawdzone ciałko na wypadek obecności kleszcza... Kiedy budzę się rano wyciągam rękę, aby ją pogłaskać, ale jej nie ma - jest w Warszawie z tatusiem. Jak ona mnie wita kiedy wracam... ;) 

Marzenia? Wygrać w lotka i nie musieć pracować, adoptować kolejnego psa z predyspozycjami do sportu i mieć dla niego więcej czasu, na treningi, szkolenia (agility, obi, IPO, seminaria frisbee). Nie, nie zmuszałabym go do bycia najlepszym we wszystkim, sam wybrałby, to co kocha, tak jak Tajga wybrała frisbee. Potem kolejny pies i tak do 4-5, rzecz jasna pod warunkiem, że radziłabym sobie z panowaniem nad takim stadkiem. Wszystko z głową. Teraz nie robilibyśmy niczego na czuja na przypał, tylko świadomie.

Jakie jest więc teraz nasze wspólne życie z Tajgą? LEPSZE!!! 2+1 ;) bardziej aktywne, nie marnujemy czasu na pierdoły. 

Jasne, że są gorsze dni, że mamy ochotę udusić tą wredna potworę, ale w życiu nie wszystko i nie zawsze jest kolorowe! Gdyby zawsze było tylko cukierkowo, to byłoby nudno :P już nie jeden siwy włos mi przybył przez psią córeczkę.

W naszym stadzie, to ja pełnię rolę przywódcy stada i... dobrze mi z tym! (tak, tak dobrze widzicie, wyznaje zasadę przywództwa i stada, ale nie mam klapek na oczach).

A czy Wasze życie się zmieniło od momentu kiedy mieszka z Wami pies/psy? To Wy mieliście psiego fioła, czy Wasze drugie połówki przeciągnęły Was na psią stronę mocy?

Miłego niedzielnego popołudnia ! 



sobota, 7 maja 2016

DOG GAMES w praktyce

Po wstępie teoretycznym o naszych początkach z frisbee nadeszła pora na wpis bardziej praktyczny, czyli jak to jest na Dog Games dla totalnych debiutantów i laików?

Jedyne zawody, na których byliśmy niespełna dwa lata temu to Top Speed Dog, które odbywały się na warszawskich Stegnach. Wzięliśmy w nich udział "na wariata".

Cała impreza Dog Games odbywa się w Kaputach koło Ożarowa Mazowieckiego. Nie jesteśmy zmotoryzowani, co na dzień dobry utrudnia sprawę. Pobudka o 5 rano. Z warszawskiego Grochowa czekała nas mała przeprawa komunikacją miejską - 40 min jazdy tramwajem, przesiadka w autobus i około 30 min jazdy, z Ożarowa spacerek kilkukilometrowy (3-4 km) do Kaput. Niestety autobus podjeżdżający na miejsce nie kursuje tak wcześnie, aby zdążyć na zapisy.

To niezła zaprawa przed zawodami dla psa, który nie może doczekać się w środku komunikacji miejskiej przystanku końcowego. Potem stanie w kolejce do zapisów z innymi psami i oczekiwanie na swoją kolej w danej konkurencji oraz na wyniki również nie były komfortową sytuacją dla Tajgi. Sprawę komplikował dodatkowo brak namiotu i klatki, które pewnie pomogłyby wyluzować małej nerwusce. Niestety, nie sposób jest zabrać cały kram w zatłoczony tramwaj/autobus.

Kolejna niedogodność jaką zauważyłam, to brak możliwości zakupu wody dla siebie czy też dla psa. Akurat wiosenne zawody przypadły na chłodne dni, ale w czerwcu, kiedy może być upalnie już mnie przeraża wizja wiezienia butelek 2x5 litrów - przez cały dzień przydałoby się zmoczyć dokładnie Tajgę przynajmniej ze dwa razy aby dać jej wytchnienie od upału. Może podczas edycji letniej maja wodę...?

Jak nam poszło? W mojej ocenie, jak na debiutantów i laików bez większego przygotowania - bardzo dobrze! Mimo groźby w piątek późnym popołudniem, że nie wystartujemy, bo Tajga zaczęła lekko kuleć na lewą przednia łapę. Po wizycie u weterynarza okazało się, że to tylko naciągnięcie/nadwyrężenie i mamy obserwować, jeśli ustąpi nie ma przeciwwskazań do startu w zawodach. I tak targana wątpliwościami i troską o zdrowie Tajgi podjęłam jednak decyzje o starcie ze świadomością, że w razie W nie wystartujemy, jak coś by się zadziało.

Dla nas niestety dla psa stety, pogoda była chłodna i wietrzna.

Speed Way [regulamin]. Nie liczyliśmy na nic w tej konkurencji, bo Tajga nie do końca ogarnia bieganie pełnym speedem na komendę, chociaż bardzo szybko biegać to ona potrafi! Ale... jak chce i jak sama czuje taka potrzebę ;) Wynik? 63 miejsce z prędkością 34,25 km/h [tabela wyników pdf] Tym sposobem zaspokoiłam swoja ciekawość, jaką prędkość osiągnie mój pies. Niestety miałam pecha i biegnąc przez bramki przed Tajgą na metę zrobiłam sobie kuku w prawą stopę :( feralnie stanęłam lub odbiłam się uszkadzając bardzo boleśnie tkanki miękkie... Ledwie chodziłam. Drugą próbę odpuściłam.

Niżej film z Time Triala Kaputy 23 kwietnia 2016 r. [regulamin], 2 próba, 20.90 sec, co dało nam 10 miejsce i I dywizję :) [tabela wyników pdf]
Łatwo jednak nie było :P 1 próba wyglądała tak, jakby Tajga totalnie się zagubiła. Sucz ma manie pilnowania stada, podeszłam na linię startu, Michał obok przy banerach żeby coś pstryknąć/nakręcić, wyrzuciłam dysk a Tajga? Tajga pobiegła do połowy zaczęła się nerwowo rozglądać, biegać i szukać Michała... Całe szczęście dość szybko się ogarnęła, przyniosła leżący dysk, Michał stanął po skosie za mą i 2 próba wyszła całkiem, całkiem! Straciłam około 2 sec na zrobienie obiegu (psina się zakręciła i nie mogła go zrobić, normalnie nie ma z obieganiem najmniejszego problemu). A 1 próbę zakończyliśmy z czasem 60,1 sec, czyli chwile po regulaminowym czasie. Sama się dziwie, jakim cudem wytrzymałam to napięcie, że dałam radę oddać poprawne rzuty mimo tak nerwowego tragi-komicznego początku i cholernego bólu stopy. No dobra rzuty nie były czyste, ale odległość osiągnęłam, pies złapał 2 rzuty pod rząd. Jestem dumna z Tajgi, że dała radę psychicznie :)
leci! (fot. Wypstrykane by KlaudiaArt)
Dog Dartbee [regulamin] Wynik? 100 pkt w 9 próbach, co dało nam pewne miejsce na początku 3 dywizji. Dlaczego tak słabo? Tajga niemal totalnie odpuściła sobie łapanie dysku, czego podczas treningów nie robi i nawet moje zepsute do granic możliwości rzuty praktycznie zawsze łapie. Zjadł ją stres? Nie miała rozgrzewki? Nie wiem, wiem jedno - moje rzuty były celne, na 9 tylko 2 były poza tarcze. Jestem dumna z siebie! Bo myślałam, że jestem niedojdą jeśli chodzi o rzuty.
a po co będę łapała, zbiorę z ziemi i przyniose ;) (fot. Wypstrykane by KlaudiaArt)

Na finałach niestety nas nie było, ja kontuzjowana ledwie poruszałam się po mieszkaniu, a nikogo zmotoryzowanego chętnego do podwiezienia nas w niedzielny poranek nie udało się nam znaleźć w sobotni wieczór.

Wnioski?
  • spróbować jakoś ogarnąć Tajgę w czerwcu, żeby łapała rzuty, mimo, że teraz trenujemy w zatłoczonym Skaryszaku, nie unikamy ludzi, którzy często przystawają i biją brawo :) 
  • chyba jestem na dobrej drodze poprawienia techniki rzutu - coraz lepiej rzucam z nadgarstka
  • rozgrzać psa na boku przed startem (może wtedy nie odpuści sobie łapania?)
  • odpuszczam sobie Speed Way, po co w upał męczyć psa?
  • kupić namiot i klatkę materiałową (wózek też by się przydał, żeby to wszystko załadować...)
  • zaskoczył mnie ogólny raczej słaby poziom całych zawodów, ok wiał wiatr, ale myślałam, że decydując się na zawody jest się przygotowanym na różne warunki
  • większość psów ma zdecydowanie wolniejszy aport niż Tajga
  • dobra organizacja, wszystko przebiegało bardzo sprawnie
  • mój kundel nie jest jednak tak szczekliwy jak sądziłam ;)
Jak, ktoś wie czy większe ilości wody są do kupienia podczas letniej edycji Dog Games, to będę bardzo wdzięczna za info! 

środa, 4 maja 2016

JW Pet HOL-EE Roller (L) ø 13cm - ażurowa piłka dla psa

Recenzji JW Pet HOL-EE Roller jest już dużo w internecie, nie jest to nowa zabawka, ale i ja postanowiłam napisać recenzje tej fantastycznej piłki. Popularny ażurek - hit wszechczasów pojawił się u nas w zeszłe wakacje. To była pierwsza tak droga zabawka Tajgi. Miałam mieszane uczucia, co do jej zakupu, zwłaszcza, że rozmiar dla nas idealny to L a to był wydatek powyżej 40 zł.
Używany i brudny ażurek, sierpień 2015
Nieco teorii:
JW Pets HOL-EE Roller Large to ażurowa piłka dla psa w kształcie molekuły węgla. Jej wyjątkowy kształt i wytrzymałość sprawia, że świetnie nadaje się do zabawy w aportowanie, przeciąganie lub jako zabawka stymulująca intelektulanie - wystarczy schować w jej wnętrzu solidny kawałek czegoś pysznego. Pomysłowy kształt i rożne możliwości zabaw sprawiają, że piłka nadaje się do zabawy także dla lisów, tchórzofretek, królików i wiewiórek.

Zabawka wykonana jest z naturalnej gumy. Nadaje się do zabawy dla umiarkowanych gryzaczy.

Zabawka nie jest przeznaczona do intensywnych sesji żucia. Zwróć szczególną uwagę na rozmiar piłki jeśli wybierasz ją dla innych zwierzaków niż psy.

Cechy produktu

Rozmiar: Large - 13cm

Orientacyjna waga produktu: 200g

Kolory: czerwony, zielony, niebieski.

Rozmiary:

  • Mini - 5 cm
  • S - 8 cm
  • M - 10 cm
  • L - 13 cm
  • Jumbo - 18 cm

Zalety JW Hol-ee:
  • ciekawa zabawka dające różne możliwości zabawy
  • nadaje się do zabawy również dla lisów, tchórzofretek, wiewiórek i lisów
  • możliwość schowania wewnątrz piłki dużego kąska co daje absorbujące zajęcie
  • wykonana z naturalnej i mocnej gumy
  • przeznaczona dla umiarkowanych gryzaczy
  • dostępna w 5 rozmiarach i 3 kolorach" [opis ze sklepu Toys4Dogs]

Po rozpakowaniu paczki od Toys4Dogs wiedziałam, że ani przez moment nie będę żałowała zakupu. Ażurek uzależnia! Zarówno mnie, jak i psa ;) Wybrałam piłkę w ślicznym niebieskim kolorze, bo mam bzika na punkcie koloru niebieskiego (znajomi i stali czytelnicy pewnie już o tym wiedzą).

To zabawka idealna na spacer oraz na domowe zabawy, kiedy pogoda nie rozpieszcza albo kiedy ja jestem "niedysponowana". Ażurek stał się dla nas szarpakiem i aportem idealnym w jednym! Zwłaszcza wtedy, gdy mam ochotę na wspólną świetną zabawę z Tajgą i nie chodzi mi tylko o jej wybieganie.
WTF??! co ja pacze?
Piłka ażurowa nie jest dostępna dla Tajgi podczas naszej nieobecności. Nie chowam w niej suszonek. Od niedawna wykorzystujemy ją jako ochronę dla delikatnej piszczo-paszczki z trixie. Tym sposobem ażurek dostał u nas drugie, zupełnie inne życie ;) Tajga oszalała na punkcie starej-nowej zabawki. Mam wrażenie, że mimo swoich skończonych trzech lat bawi się jak szczeniak. Tym sposobem nasz ażurek przeżywa teraz "drugą młodość" ;) 

Ażurek bardzo intensywnie używamy już niemal rok, jak już wspomniałam jest naszym aportem, szarpakiem, czasami nawet służy do podnoszenia psa ;) Jest niezwykle wytrzymały, elastyczny i przyjemnie miękki - Tajga nie lubi twardych zabawek. Doskonale odbija się od powierzchni, pies uwielbia bawić się w "mordowanie" ażurka ;) wada? trudno jest mi rzucić go na dużą odległość, co do czyszczenia bardzo łatwo czyści się z zewnątrz, od wewnątrz jest gorzej - trzeba trochę pokombinować ;) używana systematycznie do szarpania się i przeciągania z psem trochę niszczy dłonie, żeby ręce wyglądały jako tako przydają się rękawiczki ;) Polecamy, nie znam psa, który nie byłby zainteresowany naszą zabawką! Piłka praktycznie nie posiada żadnych śladów użytkowania, brak rys, brak śladów po zębach, po porządnym wyczyszczeniu można pomylić ja z nową zabawką. 


PODSUMOWANIE:

    • + za genialne i elastyczne tworzywo z jakiego wykonana jest piłka
    • + za miękkość i przyjazność dla psiego pyszczka
    • + za wielofunkcyjność (aport, szarpak, kong-schowek, "wieszak" dla psa)
    • + za super odbijanie się od nierównego podłoża
    • + za mega jakość i wytrzymałość
    • + za intensywny i nieblaknący kolor
    • + za to że na uparciucha da się upchnąć do większej kieszeni/saszetki
    • + za lekkość

  • - nie pływa
  • - za to, że podczas intensywnego szarpania tworzywo, z którego jest zrobiona piłka niszczy dłonie
  • - za to, że dość trudno się czyści
  • - za wysoką cenę (ale produkt jest jej wart)
  • - za to, że ciężko rzuca się ażurkiem na dalszą odległość
Teraz marzy mi się kupno ażurka w rozmiarze XL ;) Tak, tak dobrze czytacie! Moim zdaniem piłka ażurowa musi być większa od głowy psa, jeśli ma być wielofunkcyjna i jeśli chcemy bawić się nią razem z psem bez uszczerbku dla dłoni.

Macie ażurka/i? Wasze psy pokochały tę piłkę? Jak Wy ją oceniacie? 

Miłego dnia!