Pewnie każdy z Was słyszał o "niedzielnych kierowcach" i kojarzy kim oni są. Dzisiejszy post będzie o "weekendowych psiarzach", a w zasadzie to o świątecznych i urlopowych także, bo gdyby sytuacja ta dotyczyła tylko niedziel to dałoby się z tym jakoś żyć. Do napisania postu skłoniło mnie bardzo nieprzyjemne zdarzenie, które miało miejsce w zeszłą niedzielę.
Jeszcze kilka lat temu cieszyłam się z nadchodzącego weekendu, teraz nienawidzę weekendów i na samą myśl o wyjściu z psem w weekend robi mi się niedobrze. Zapewne ci z Was, którzy świadomie prowadzą swoje psy i kontrolują ich kontakty z pobratymcami lub mają złe doświadczenia z podbiegającymi psami też znają to uczucie.
"Weekendowy psiarz", czyli jak rozpoznać wroga?
Chyba nie ma nic prostszego, bo jak sama nazwa wskazuje weekendowi psiarze wypełzają na ulice, do parków, nad rzekę i do lasów jedynie w dni wolne od pracy i są jak wrzody na dupie. Tak, dobrze czytacie. Ci psiarze mają psy, ale w sumie to nie wiedzą po co je mają, nic nie wiedzą o psach, nadal tkwią w teorii dominacji, ustawiania i nie bardzo wiedzą do czego służy smycz. Oddychają z ulga kiedy widzą innego psa i radośnie, bezmyślnie puszczają swojego psa na bogu ducha winnego napotkanego czworonoga, który może nie mieć najmniejszej ochoty na kontakty lub jest w trakcie szkolenia czy leczenia. Do takich ludzi nic nie dociera, żadne argumenty, żadne prośby ani groźby, bo ich pies MUSI SIĘ PRZECIEŻ PRZYWITAĆ i nie ważne, że wbiega na wprost z impetem a często też z warkotem i z zębami na obcego psa, który wysyła już z daleka któryś z kolei sygnał uspokajający a właściciel prosił o odwołanie psa i niepodchodzenie. Weekendowi psiarze uwielbiają spuszczać swoje psy kiedy zobaczą, że akurat bawisz się lub trenujesz z psem w zacisznym kącie parku z dala od innych. Przepełnia ich duma kiedy zajdą Was od tyłu i kiedy masz niewiele czasu na jakakolwiek reakcje. A niech tylko Twój pies warknie komunikując, że nie chce kontaktu to zaraz rusza pyskówka jakiego to masz agresywnego i niewychowanego psa... Tylko, że to nie Twój pies zaczął interakcje, nie Twój pies podbiegł, nie Twój pies przeszkodził. Zawsze to Ty i Twój pies jesteście tymi winnymi i to nawet w momencie, w którym Twój pies i czasem Ty sam macie na swoim ciele zadrapania i/lub pogryzienia. Przecież weekendowy psiarz i jego pies wszystko mogą i nie muszą się z niczym ani z nikim liczyć, bo wyszli w końcu na spacer i pies musi się wyszaleć. Najgorzej jak weekendowy psiarz ma 3 lub 4 razy większego psa niż Twój.
W tygodniu wszystko jest ładnie i pięknie, bo weekendowi psiarze wychodzą tylko na kilka minut lub robią zawsze stałą rundkę tą samą trasą o tych samych porach dnia z marginesem błędu sięgającym maksymalnie kwadransa. Łatwo jest sobie wtedy opracować takie pory spacerów i trasy żeby slalomem ominąć agresorów, podbiegaczy, weekendowych psiarzy i w zasadzie wszystkich innych też. Tylko czasem coś Was zaskoczy. W parkach też każdy ma swoje trasy i godziny. Wiesz kiedy mniej więcej spotkasz "swoich".
Nie raz i nie dwa zastanawiam się jakim trzeba być ignorantem i głupkiem żeby nie posłuchać prośby o zapięcie psa na smycz lub przytrzymanie go i umożliwienie przejścia lub nie podchodzenie. A w sytuacji kiedy dwa psy są najeżone, napięte jak struny i mało co nie wybuchną to już trzeba być totalnym debilem żeby dopuszczać do kontaktu i wołać "mój nic nie zrobi, on się tylko przywita/chce się pobawić".
Z uwagi na kolejny nerwowy i nieciekawy weekend obfitujący w pseudopsiarzy, bezmózgie ameby, ignorantów, weekendowych psiarzy - zwał jak zwał weekendy będziemy spędzać głównie na imprezach, targach i spacerować po ścisłym centrum miasta lub leżeć w łóżku. Mam dość. Zwłaszcza, że przy obecnej pogodzie i ciemnościach egipskich spacer o 4-6 rano nie bardzo wchodzi w grę. A po ostatnim pogryzieniu Tajgi niechęć do obcych podbiegających psów sięga zenitu.
Konkluzje:
- Z psem wychodzi się dalej niż pod blok codziennie a nie raz w tygodniu.
- Nie panujesz nad swoim psem, nie umiesz go czytać, nie umiesz go odwołać? NIE SPUSZCZASZ GO ZE SMYCZY!!!
- Twój pies dominuje, atakuje psy, zdarzyło mu się pogryźć do krwi? NIE SPUSZCZASZ GO ZE SMYCZY!!! Ewentualnie w KAGAŃCU.
- Ktoś prosi o zabranie psa/zapięcie na smycz/odwołanie/niepodchodzenie? USZANUJ TO! Nie dopuszczaj do kontaktu, nie pytaj czemu, po co i dlaczego.
- Nie puszczaj psa od tyłu na innego obcego psa, kiedy ani on ani właściciel nie za bardzo mają czas na reakcje.
- Nie dziw się, że w momencie kiedy Twój pies zaatakuje, podbiegnie a Ty nie reagujesz to ktoś potraktuje go w końcu butem lub gazem pieprzowym, a jeśli trafi na psa agresywnego to może zostać nawet zagryziony w najgorszym przypadku. Ludzie nie bez powodu proszą o zabranie psa.
- Las nie jest miejscem do swobodnego wybiegania psa samopas, park i inne miejsce publiczne z resztą też nie. Jeśli nie kontrolujesz psa, on się nie słucha, tracisz go na długie chwile z oczu to nie puszczaj go luzem! Na spacery wychodzą także psy chore, po zabiegach, urazach, w trakcie rekonwalescencji itp., itd. Twój pies stanowi dla nich duże zagrożenie, nawet jeśli nie jest agresywny.
- Jeśli zabawa przybiera nieoczekiwany przebieg, jeśli psy niepotrzebnie się nakręca lub jeden z nich ma już dość a drugi go męczy to przerwij interakcje!
- Nie skazuj psa na trudne sytuacje, w których go nie wspierasz i jest zdany tylko na samego siebie.
- Jeśli nie radzisz sobie ze swoim psem to skontaktuj się z dobrym behawiorystą, jeśli nie masz czasu dla psa, nie zaspokajasz jego potrzeb i "znów musisz wyjść na ten głupi spacer" to zadaj sobie pytanie: "po co mam psa?". Może czasami będzie lepiej poszukać mu nowego domu, który będzie miał dla niego czas zanim dojdzie do jakiejś tragedii...?
- Udany spacer to nie puszczenie psa samopas żeby się wybiegał i dręczył każdego napotkanego psa, polował na ptaki a Ty w tym czasie ogarniesz wszystko na smartphonie. Spacer to czas dla Was, to czas na wzmacnianie więzi, trening, zabawę, robienie czegoś razem.
Zainteresowany tematem? Też masz podobne doświadczenia? Może Cię zainteresują:
Zapraszam do dyskusji i udostępniania. Wiele wody w rzece jeszcze upłynie zanim do ludzi dotrze, jak mądrze i świadomie mieć psa, jak powinien wyglądać dobry spacer, jak uniknąć frustracji, agresji...
Jakie są Wasze największe spacerowe zmory?
Moje spacerowe zmory się skończyły od kiedy wyprowadziłam się z Polski. Pies wyluzował, pięknie chodzi na smyczy a ja nie dostaje cholery po każdym spacerze... Do tej pory nie mogę wyjść z podziwu, że psiarze obserwują się wzajemnie, wiedza kiedy odwołać pieska i brak tutaj najbardziej wkurwiajacego zdania "ale on chce się tylko przywitać" :D
OdpowiedzUsuńW jakim kraju jest takie eldorado? Tak bardzo zazdrościmy spokojnego spacerowania! :) Ja to już czasem chyba wolałabym wilki albo dziki spotkać niż nierozgarniętych psiarzy i ich psy :P
UsuńW weekend, a szczególnie jak jest ładna pogoda, wychodzą skądś ludzie, których nie znamy z całkiem nieznanymi nam psami. Jest to czas, gdy bardzo pilnuję Nuk, bo ona ma tak upiornie energiczne zabawy, że wiele psów się jej boi.
UsuńDo tej pory, gdy podbiegały do niej psy zazwyczaj reagowała przywitaniem, ewentualnie szybkim skokiem w zabawie, ale ostatnia przygoda dała mi do myślenia. Sobota, park dla psów, ćwiczymy sobie aport ulubioną piłką. Przyszedł jakiś mężczyzna i usiadł na ławce z dala od nas, psa nie widziałam. Zajęta własnym psem, nie zauważyłam, że niewielki sznaucerowaty podbiegł do nas z tyłu. Nuk go początkowo obwąchała i wszystko wyglądało dobrze, ale zdaje się, na ile się znam na mowie ciała psów, piesek wykazał zainteresowanie zabawą ze mną. Nuk niestety chwyciła go mocno za sierść na karku, a tamten podniósł alarm. Próbowałam ją opanować, żeby puściła, a w międzyczasie podbiegł właściciel i zwymyślał mnie, chciał mi skopać psa, krzyczał, że jego pies nigdy nie ugryzł, że mój jest taki a taki... Gość był dość duży, więc zabrałam psa i wyszłam. Nie przeprosiłam, nie zobaczyłam, czy tamtemu psu nic nie jest, a chyba nic mu się nie stało. Po prostu wyszłam, bo obawiałam się o psa i o siebie. Mam strasznego kaca moralnego, że mój pies tak zareagował, zwłaszcza że był to pierwszy taki przypadek. Taka sytuacja nie zdarzyła mi się nigdy w przypadku świadomych psiarzy i zrównoważonych psów. Coś poszło nie tak tym razem i nie do końca wiem co.
Bardzo przykra sytuacja :/ współczuje. Dlatego ja nie dopuszczam do kontaktów z żadnym obcym psem, a już zwłaszcza kiedy w grę wchodzi aport, praca czy zabawa. Tajga nigdy nikogo nie ugryzła, zawsze to ona obrywa, ale po co ma się samo bronić i frustrować? Między psami czasem wystarczą sekundy żeby coś wyglądające z pozoru na zabawę przerodziło się w agresję lub walkę. A, no i tamten pies nie miał prawa do Was podchodzić.
UsuńPozdrawiam :)
Ja najbardziej nie lubię momentów, kiedy ktoś puszcza luzem psa i gdy ten biegnie w naszą stronę, właściciel z uśmiechem na ustach idzie i mówi, że "spokojnie, spokojnie, on nie gryzie"... No krew mnie zalewa.
OdpowiedzUsuńTak, to też jest bardzo częsta sytuacja i bardzo niefajna. Zwłaszcza jak ma się psa, który nie toleruje podbiegaczy i witania się z obcymi :/
UsuńPozdrawiamy :)
Trafne spostrzeżenia. Niestety kultura osobista wśród psiarzy występuje bardzo rzadko. Puszczają psa samopas, nie sprzątają kup- na zwrócenie uwagi reagują agresją. "Przepraszam" od takich prostaków się nie usłyszy. Pozostaje tylko nagrywać wszystkie tego typu występki, zgłaszać na policję i zadbać, żeby właściciele doświadczyli społecznego ostracyzmu.
OdpowiedzUsuń